cytat z książki
Przymówienie się do gospodyń.
[...] Skrzętne i łaskawe nasze gospodynie znajdą zapewne w mojej książce kucharskiej niejedno zkądinąd im znane, bo też książek kucharskich namnożyło się na świecie bez liczby podobnych do siebie, ale mało praktycznych, bo najwięcej przejmowały jedne z drugich wiadomości, bez własnego doświadczenia. Co do mnie, nie przeczę, że nie wszystko z głowy wysnułem, a wziąłem z innych, co było najpraktyczniejszego, ale wiele także dołożyłem, com widział i doświadczył. Znane są moje obiady w Wielkopolsce, a jeżelim czem zgrzeszył, to tem zapewne, że obiady moje wabiąc, nie jeden tysiąc puściły z dymem[1].
229. Drop na pieczyste. Zedrzeć skórę z dropia, odjąć piersi od kości, zbić i naszpikować słoniną, zamarynować w marynówce (nr. 214) na 2 lub 3 dni, poczem zatknąć na rożen, albo włożyć w brytfannę i piec, ciągle polewając marynówką, do której dodaje się niezmiernie tęgi rosół wygotowany ze wszystkich części pozostałego po odjęciu piersi dropia. Po upieczeniu zebrać tłustość, a pozostałą podlewę zaprawić mąką, dodać szklaneczkę madery, zagotować, wydać wraz z pieczystem, albo z osobna w sosjerce[2].
521. Sos szodonowy. Cwierć funta (125 gr.) cukru utrzeć na skórce cytrynowej, utłuc miałko cukier, zmieszać go z jednem całem jajem i czterema żółtkami i sokiem z jednej cytryny, dodać 1/4 butelki białego wina i ubić tę masę trzepaczką drewnianą, lub drucianą krótko przed wydaniem na wolnym ogniu na tęgą piankę. Skoro raz sos do góry buchnie, jest dobrym, zdejmuje się natychmiast z ognia. Jeżeli się daje do zimnego melszplajzu, natenczas można dodać do niego nieco ubitej śmietany[3].
|