Ex-torrenty.org
Muzyka / Rock
JETHRO TULL - A (1980/2014) [WMA] [FALLEN ANGEL]

Dodał: xdktkmhc
Data dodania:
2020-06-06 15:25:15
Rozmiar: 269.07 MB
Ostat. aktualizacja:
2024-11-10 03:38:30
Seedów: 2
Peerów: 0


Komentarze: 0

...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...



[Gdy obojętność jest przyzwoleniem, a przyzwolenie jest akceptacją, gdy akceptacja jest tłumaczeniem że sytuacja jest wyższa racją...]




Był zimny, listopadowy wieczór. Trasa promocyjna „Stormwatch” – z basistą Davidem Peggiem czasowo (jak zakładał Ian) zastępującym Johna Glascocka – dobiegała końca; zespół właśnie kończył objazd Zachodniego Wybrzeża USA. I wtedy Ian Anderson otrzymał telefon z Londynu. Stan Glascocka gwałtownie się pogorszył; basista przeszedł operację na otwartym sercu, która jednak okazała się bezowocna… John Glascock zmarł w 33.urodziny Martina Barre’a, 17 listopada 1979. Barrie Barlow – bliski przyjaciel basisty – załamał się i ogłosił, że kończy z muzyką. Dodatkowo Evanowi i Palmerowi kończyły się kontrakty z zespołem. I tak w drugiej połowie listopada 1979 Jethro Tull zawiesili działalność.

Zespół był nieaktywny, za to Anderson – wręcz przeciwnie. Postanowił poświęcić się nagraniu solowego albumu. Zaprosił do współpracy Barre’a i Pegga, dokooptował wynalezionego podczas trasy amerykańskiego perkusistę Marka Craneya (*26 sierpnia 1952), a w charakterze gościnnie zaproszonej gwiazdy pojawił się muzyk Curved Air, Roxy Music i UK – Edwin (Eddie) Jobson (*28 kwietnia 1955). Sesje odbyły się wczesnym latem 1980 w londyńskim Fulham. Gotowy album trafił na rynek 29 sierpnia; nosił tytuł „A” – na pamiątkę Andersonowskiej koncepcji z płytą solową (literą „A” Ian sygnował taśmy z sesji). Bo płytę znów firmowała nazwa Jethro Tull. Szefowie Chrysalis Records – będącej wtedy w finansowym dołku – uznali, że płyta Jethro sprzeda się lepiej niż album Iana Andersona, którego publiczność niekoniecznie musi kojarzyć z zespołem… Postawiony pod ścianą – albo płytę sygnuje zespół Jethro Tull, albo nie ukaże się wcale – Ian nie miał wyjścia. I tak John Evan i David Palmer zostali, ku swemu rozgoryczeniu, wykolegowani z zespołu…

W opinii fanów Jethro „A” walczy z „Under Wraps” o niezbyt zaszczytne miano najgorszej płyty zespołu. Czy zasłużenie? No cóż… Na pewno jest to jedna ze słabszych pozycji w dorobku grupy. Na pewno jest to płyta dezorientująca, chwilami irytująca, jakby co nieco niedopieczona. Na pewno koncepcja z zaproszeniem Eddiego Jobsona – wtedy już wszak muzyka o sporej renomie – nie do końca wypaliła: Jobson na tej płycie pozostaje do końca gościem, elementem spoza Jethro, cośkolwiek na siłę wtłoczonym w ramy zespołu. A i sama koncepcja brzmieniowa tej płyty też nie do końca się broni. Co prawda Jethro stosowali syntezatory od dawna – od 1973 i „A Passion Play” – ale tutaj Anderson na całego rzucił się w wir brzmieniowych nowinek, skoczył na głęboką wodę: brzmienie uległo pewnemu uproszczeniu, elektronika – dotąd stanowiąca po prostu jeden z elementów brzmienia – zaczęła się zdecydowanie wysuwać na pierwszy plan. Do tego „A” to płyta strasznie nierówna jakościowo od strony kompozytorskiej. Właściwie po raz pierwszy w historii Jethro Ianowi zdarzyły się tu ewidentne wpadki. „Protect And Survive” to utwór pełen skrajności: z jednej strony typowo jethrotullowe pOPISy na flecie, z drugiej – agresywne, wyeksponowane partie syntezatorów. I niestety, nie za bardzo się jedno z drugim przegryza. Jeszcze bardziej skrajnie wypada „Batteries Not Included”, z co nieco kiczowatymi, wszechobecnymi partiami syntezatorów. Jest jeszcze „Working John Working Joe”: próba doklejenia nowoczesnej szaty brzmieniowej do klasycznego brzmienia zespołu, ale te wszystkie natarczywe elektroniczne bulgoty i podkłady cośkolwiek drażnią, dolepiono je wręcz na siłę do całkiem niezłej kompozycji, są wyraźnie z innej bajki.

Reszta kompozycji trzyma całkiem sensowny poziom. “Crossfire” zaczyna się klawiszowym wstępem jakby ściągniętym z drugiej płyty UK; te UK-owate syntezatory gdzieś się w podkładzie cały czas przewijają, jest też flet, ładna wstawka elektrycznej gitary, solidnie brzmiąca, zaznaczona w podkładzie linia basu… Może nie wybitna, ale na pewno przyzwoita rzecz, podobnie jak kolejny utwór w zestawie. Mocno akcentowany, grany wręcz co nieco perkusyjnie, siłowo, syntezatorowy wstęp do „Fylingdale Flyer” to już UK pełną gębą. Mimo uproszczenia brzmienia, mimo tego typowo Jobsonowego brzmienia klawiszy, duch starego Jethro mimo wszystko się tu i tam przebija – są i harmonie wokalne, i fletowe wstawki, i ten duch lasów i wrzosowisk Szkocji mimo wszystko tu i tam wychyla łeb. Potem jest jeszcze ciekawiej, „Black Sunday” wypada bardzo interesująco: to po prostu solidne, dynamiczne, rockowe granie w klasycznym tullowym stylu, z solidnymi gitarowymi partiami i fajnie je przeplatającymi fortepianowymi pOPISami Jobsona. Jedyne co można by przyciąć, to syntezatory z łagodnej środkowej części z wokalnymi harmoniami: poza tym, mamy tu naprawdę całkiem udaną próbę pożenienia starego stylu Andersona i spółki z nowoczesnymi, elektronicznymi brzmieniami. W „Uniform” flet Iana całkiem fajnie uzupełnia się z partiami elektrycznych skrzypiec. „4 W.D.” to pomieszanie klasycznego Jethro z nowoczesnymi naleciałościami: lekko jazzująca rytmika całości, efektowny pojedynek Iana i Martina, klawiszowe inkrustacje Jobsona i vocoderowe wstawki w tle… W instrumentalnym, folkowym „The Pine Marten’s Jig” Anderson głęboko kłania się tradycji: elektronika jest tu zsunięta na dalszy plan, w tym tanecznym utworze liczy się przede wszystkim efektowny, jak najbardziej tradycyjny pojedynek Iana i Eddiego: pięknie współgrają ze sobą skrzypce i flet… Na sam koniec jest jeszcze całkiem udana, majestatyczna ballada.

„A” – swoisty odpowiednik Yesowskiej „Dramy”, album bardzo nierówny, chaotyczny, trochę jakby niedopracowany – to mimo wszystko, po kilku przesłuchaniach, naprawdę całkiem fajna płyta, na której można znaleźć co nieco słabizny, ale też przynajmniej jeden bardzo dobry utwór („Black Sunday”). Przy uwzględnieniu wszystkich wad – to jest całkiem niezły album, zasługujący na nieco naciągnięte sześć gwiazdek. Płytę promowała kolejna trasa koncertowa, podczas której stare, klasyczne utwory Jethro również prezentowano w mocno elektronicznym anturażu dźwiękowym (z ciekawostek – akustycznie odgrywano „Skating Away…” z Barre’em na mandolinie, Peggiem na mandoli i Craneyem na akustycznym basie). Kolejne sesje, z Gerrym Conwayem (*11 września 1947) na miejsce Marka Craneya, okazały się ostatecznie bezowocne i 1981 był pierwszym rokiem w karierze Jethro bez premiery nowej płyty. Ta, po kolejnych roszadach w składzie, ukazała się dopiero w roku 1982. O czym więcej w kolejny piątek.

Piotr 'Strzyż' Strzyżkowski



Zaczęło się od tego, że perkusista Barriemore Barlow zdecydował się odejść z Jethro Tull i założyć nową kapelę. W jej składzie miał również grać John Glascock, ale niestety nie doczekał, bo zmarł nagle w listopadzie 1979 roku. Odejście Barlow uzgodnił z Andersonem i po skończeniu jednej z tras rozstali się w zgodzie i przyjaźni. W tym samym czasie, gdzieś na początku 1980 roku, John Evan i David Palmer ujawnili w wywiadach, że są zmęczeni ciągłymi wyjazdami koncertowymi oraz działalnością w zespole. Jednocześnie lider zamierzał zmienić oblicze swojej grupy i brał pod uwagę dalszą działalność z innymi muzykami. Okoliczności rozstania się Evana, Palmera i Barlowa z Tull dalekie były od wzorców, jakie powinny być zachowane, zważywszy na ich długoletnią współpracę z formacją. Obwieścił o tym jeden z lipcowych numerów pisma "Melody Maker" z sensacyjnym nagłówkiem na pierwszej stronie: "WYLANI", co nie było do końca zgodne z prawdą. Wprawdzie Anderson wysłał do każdego list z INFOrmacją, iż zamierza zrezygnować z jego udziału w swojej ekipie, ale ferment niestety pozostał. Jak się okazało, sprawcą tego zamieszania był menedżer Terry Ellis, który w pogoni za sensacją opublikował ten artykuł bez wiedzy Iana.

Praktycznie więc Jethro Tull nie istniał, ale Anderson rozpoczął przygotowania do zarejestrowania nowego materiału studyjnego, który miał być firmowany jego nazwiskiem. Ostatecznie jednak płyta ukazała się w sierpniu 1980 roku pod nazwą Jethro Tull i tytułem "A", bo tak właśnie oznaczone były taśmy w studiu nagraniowym, czyli od pierwszej litery nazwiska lidera. Ze starej gwardii pozostał jedynie gitarzysta Martin Barre. Na basie zagrał Dave Pegg, który już od jakiegoś czasu współpracował z Ianem. Ale głównym muzykiem, mającym niebagatelny wpływ na oblicze tego wydawnictwa, został Eddie Jobson, grający na instrumentach klawiszowych i skrzypcach elektrycznych. Artysta ten znany był do tej pory z występów w Roxy Music i supergrupie UK. Przyciągnął on ze sobą nowego perkusistę - Amerykanina Marka Craney'a.

Przy nagrywaniu materiału na ten krążek Anderson otworzył się na nową technikę i elektronikę, która coraz śmielej na początku lat osiemdziesiątych wkraczała w muzyczny świat. Zmienił też swój wizerunek, skrócił włosy, rezygnując z dotychczasowego oblicza leśnego brodatego barda w przydługim płaszczu. Na okładce albumu artyści prezentują się w białych kombinezonach z nowoczesnymi mikrofonami przy uszach.

Na płycie mamy dziesięć nagrań, nie jest ona zbyt długa, gdyż trwa około czterdzieści dwie minuty. Wśród utworów występuje różna rozpiętość, jeżeli chodzi o poziom artystyczny. Pierwsze dwa kawałki to melodyjne piosenki z ładnie zaznaczonymi partiami syntezatorów i fletu, ale bez wyrazu. Dopiero na "Working John, Working Joe" coś niecoś się dzieje, bo numer nawiązuje do solidnych rockowych propozycji bandu w przeszłości. Jeszcze lepiej jest w najdłuższym, ponad sześciominutowym "Black Sunday". Tutaj początek na syntezatorze prawie jak w Yes. Potem gitarowe, cięte riffy, a na koniec porywająca solówka Martina. Jeszcze trzeba wyróżnić dwie dobre kompozycje. Pierwsza z nich to instrumentalny żywiołowy kawałek "The Pine Marten's Jig" w stylu folku z Wysp Brytyjskich z dialogami skrzypiec i fletu. Druga to ballada rockowa "And Further On" z elektrycznymi zagrywkami gitary przeplatanymi partiami fortepianu. No i także godna uwagi jest piosenka "Uniform", gdzie Jobson już od początku pOPISuje się grą na elektrycznych skrzypcach, które słyszymy unisono z wokalem Andersona. Album "A" nie należy do udanych osiągnięć zespołu. Brzmienie Tull w dalszym ciągu jest jednak rozpoznawalne dzięki solówkom gitarowym oraz fletowi i wokalowi Iana. Dźwięki elektronicznych klawiszy nie powinny więc nikogo zmylić.

Promocja na żywo tej płyty miała miejsce przede wszystkim na trasie po USA w październiku i listopadzie 1980 roku. Dopiero dwa ostatnie koncerty artyści zagrali w Londynie w "Royal Albert Hall". Występy cieszyły się, jak zwykle, sporym powodzeniem. Wśród technicznych nowości Anderson zastosował wtedy po raz pierwszy mikrofon bezprzewodowy oraz elektryczny flet, co pozwalało mu na wyjście do publiczności. Wszyscy muzycy występowali w eleganckich kombinezonach.

Na koniec jeszcze warto wspomnieć o dalszych losach trzech "wylanych". Otóż Barrie Barlow próbował zakładać jakieś zespoły z różnym skutkiem, ale bez większych sukcesów. Został w końcu muzykiem sesyjnym i producentem. Pracował swego czasu dla Roberta Planta i Jimmy Page'a. John Evan początkowo rozstanie z Tull przypłacił załamaniem nerwowym. Gdy się otrząsnął, utworzył grupę Tallis (razem z Palmerem), nagrał płytę, lecz nie zdołał jej wydać. Wreszcie rzucił muzyczny biznes i założył firmę budowlaną. Najlepiej na rozstaniu wyszedł David Palmer, który zajął się łączeniem muzyki rockowej z klasyczną. Grał trasy dyrygując wielkimi orkiestrami symfonicznymi i wydawał płyty z orkiestrowymi wersjami utworów Genesis i Pink Floyd (jeszcze później Yes, The Beatles oraz Queen). A rozpoczął od wydawnictwa, gdzie umieścił symfoniczne wersje nagrań Jethro Tull. Zresztą z udziałem swoich jeszcze niedawnych współpracowników (Anderson, Barre i inni), z którymi wiązało go wiele. Poza tym zawsze podkreślał z dumą, iż miał możliwość uczestniczenia w działalności tak znakomitej kapeli, jak Jethro Tull.

Meloman



1. Crossfire (Anderson) [03:35]
2. Fylingdale Flyer (Anderson) [04:35]
3. Working John Working Joe (Anderson) [05:05]
4. Black Sunday (Anderson) [06:35]
5. Protect And Survive (Anderson) [03:36]
6. Batteries Not Included (Anderson) [03:52]
7. Uniform (Anderson) [03:34]
8. 4 W.D. (Low Ratio) (Anderson) [03:42]
9. The Pine Marten’s Jig (Anderson) [03:28]
10. And Further On (Anderson) [04:21]



Ian Anderson – Vocals, Flute, Acoustic Guitar
Martin Barre – Electric Guitar
Dave Pegg – Bass
Mark Craney – Drums
With thanks to: Eddie Jobson – Keyboards and Electric Violin.



https://www.youtube.com/watch?v=QTsamIb-VYs



POZWÓL POBRAĆ INNYM, NIE BĄDŹ ŚWINIĄ!!!



INITIAL SEEDING. SEED 14:30-22:00.
POLECAM!!!

START WIECZOREM... 100% Antifascist

Lista plików

Trackery

  • http://tracker1.itzmx.com:8080/announce
  • Komentarze są widoczne dla osób zalogowanych!

    Żaden z plików nie znajduje się na serwerze. Torrenty są własnością użytkowników. Administrator serwisu nie może ponieść konsekwencji za to co użytkownicy wstawiają, lub za to co czynią na stronie. Nie możesz używać tego serwisu do rozpowszechniania lub ściągania materiałów do których nie masz odpowiednich praw lub licencji. Użytkownicy odpowiedzialni są za przestrzeganie tych zasad.
    Copyright © 2025 Ex-torrenty.org