Ex-torrenty.org
Muzyka / Metal
PAIN OF SALVATION - IN THE PASSING LIGHT OF DAY (2017) [WMA] [FALLEN ANGEL]


Dodał: xdktkmhc
Data dodania:
2021-06-02 11:32:54
Rozmiar: 455.54 MB
Ostat. aktualizacja:
2021-06-04 10:03:41
Seedów: 6
Peerów: 0


Komentarze: 0

...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...


To była najdłuższa w historii grupy Pain Of Salvation luka pomiędzy publikacjami studyjnych płyt zawierających premierowy materiał. Od wydania „Road Salt Two” minęło ponad pięć lat, w ciągu których prowadzona przez Daniela Gildenlöwa formacja podległa gruntownemu przemeblowaniu personalnemu (poza liderem w składzie ostał się tylko perkusista Léo Margarit). W tym czasie światło dzienne ujrzały dwa powracające do wcześniejszego repertuaru wydawnictwa („Falling Home” oraz „Remedy Lane Re:visited”), będące świadectwem budowania, docierania się nowej personalnej konfiguracji. Ów proces przerwały groźne problemy zdrowotne Gildenlöwa, które stały się punktem wyjścia do napisania przejmującego concept-albumu, zatytułowanego „In The Passing Light Of Day”.

Dla niektórych sympatyków grupy okres oczekiwania na płytę mógł trwać pięć lat, dla innych z pewnością liczył się przynajmniej dwa razy dłużej. Zgodnie z zapowiedziami, na nowym albumie Pain Of Salvation porzucili zniechęcającą część fanów prostą, „garażową” estetykę ceącą albumy „Road Salt”, powracając do bardziej złożonych, a przede wszystkim cięższych kompozycji. Osobiste, silne przeżycia Gildenlöwa zmagającego się z zagrażającą życiu infekcją, przełożyły się na fakt, że muzyka wypełniająca album jest z jednej strony mocno ponura, z drugiej zaś – bezkompromisowo agresywna. Tym samym zdecydowanie bliższa to płyta wydanej dokładnie przed dekadą „Scarsick", aniżeli progresywnym, barwnym, epickim albumom z wcześniejszej historii zespołu.

Co ciekawe, wraz z nowym albumem powrócił ceący dwie pierwsze płyty grupy schemat, według którego główną siłą kompozytorską nie jest sam Gildenlöw - pochodzący z Islandii gitarzysta-wokalista Ragnar Zolberg nie tylko uzupełnia lidera instrumentalnie i wokalnie, ale jest jego pełnoprawnym (a miejscami nawet bardziej wpływowym) partnerem jako współautor materiału. Nowe, świeże kompozytorskie spojrzenie nie rewolucjonizuje jednak kojarzonej z grupą estetyki; bo choć pewne elementy zredukowano do minimum, to jednak większość stałych wyznaczników stylu Pain Of Salvation nadal determinuje kompozycje grupy. Tak zatem, sięgając po płytę, możemy być pewni zabawy kontrastami, pogmatwanej rytmiki, kontrolowanego chaosu, jak i wielu znakomitych linii melodycznych, wybornie zaśpiewanych (Gildenlöw znów eksponuje swoje wokalne atuty na każdy z możliwych sposobów, choć wspierający go tu i tam Zolberg wtóruje mu dzielnie).

Wyraźnie słychać, że tym razem to chęć zagrania „po staremu”, a nie poszukiwania nowego wizerunku przyświecała Gildenlöwowi i kolegom w trakcie tworzenia płyty. O ile jednak pewne środki wciąż są obecne i ważne, o tyle ograniczenie innych skłania do wysnucia tezy, że dalej, niż do wspomnianej płyty „Scarsick” z 2007 roku grupa cofać się nie ma zamiaru. Tak sobie zespół ustalił, że następujące jedno po drugim sola obydwu gitarzystów mają wystarczyć na całą płytę. Również i instrumenty klawiszowe nie wychylają się na eksponowany solowy plan, o wirtuozerskich ambicjach nie wspominając. Instrumentalnym partiom daleko do progresywnych wielowątkowych pasaży. Być może nie wszystkich przekona tak konkretny i hermetyczny przekaz, gdy wspomni się, jak eklektyczny, a w tej eklektyczności biegły i przekonujący Gildenlöw potrafił być dawniej. Nie ulega jednak wątpliwości, że w sposobie komponowania i aranżowania, jaki podjął wraz kolegami tym razem, nadal jest iskra boża, skoro nawet partie akordeonu i cytry potrafią perfekcyjnie wpisać się w obrany scenariusz, nic nie burząc, ale rewelacyjnie konstruując. Przede wszystkim warto podkreślić jedno – Pain Of Salvation nie stracił bardzo ważnej zalety, a mianowicie szalonej zdolności działania kontrastami, czym w wielu miejscach płyty potrafi porwać.

„In The Passing Light Of Day” nie jest bynajmniej albumem, na którym nie ma się do czego przyczepić. Bo można by powybrzydzać, że na przykład przepiękna ballada „Silent Gold” urywa się zbyt szybko i przydałoby się jej subtelne solo na gitarze, a utwór „The Passing Light Of Day” jako koda konceptu zasługiwałby na ciekawszą melodię przewodnią. Nie ulega jednak wątpliwości, że nowy album Pain Of Salvation jest muzycznie bardziej niż solidny, a wraz z emocjonalnymi, jak kiedyś niezwykle osobistymi słowami Daniela Gildenlöwa, może stać się wyjątkowym skarbem dla odbiorców, którym podobnie ciężkie przeżycia były, są lub mogą w przyszłości być bliskie.

Przemysław Stochmal

Daniel Gildenlow, lider i wokalista Pain Of Salvation, w 2014 roku ciężko zachorował i trafił do szpitala, gdzie spędził sporo czasu, ocierając się nawet o śmierć. Lekarze zdiagnozowali w niego rzadką chorobę nazywaną: martwicze zapalenie powięzi. Symptomem tej przypadłości był bardzo silny ból pleców. Leczenie polegało na stosowaniu bardzo silnych antybiotyków. Nowa płyta grupy Daniela powstała pod wpływem tych przeżyć i jest propozycją koncepcyjną zawierającą głębokie przemyślenia na temat życia. Odkrywa inne spojrzenie na świat w obliczu nieuchronności tego, co każdemu z nas może zgotować los.

"In The Passing Light Of Day" przedstawia muzykę niepokorną, zawierającą mnóstwo zmian rytmicznych oraz trochę połamanych rytmów gitarowo-perkusyjnych. Wiele tu progmetalowego riffowania. Wokalnie mamy duże rozpiętości: od deklamacji i delikatnego śpiewania, poprzez mocny głos rockowy, do krzyku - ale artykułowanego. Ścieżka wokalna wzbogacona jest kobiecymi wokalami i męskimi chórkami. Na pewno nie jest to płyta nudna, chociaż dosyć długa, trwająca trochę ponad siedemdziesiąt minut. Znajdziemy na niej też klasyczne fragmenty w konwencji metalu, hard rocka względnie rocka progresywnego. Niemalże w każdym numerze słychać zaskakujące zwroty akcji, spowolnienia lub przyspieszenia rytmu. Zaznacza się też udział orkiestrowych instrumentów takich, jak obój i rożek angielski (Anette Kumlin) oraz skrzypce (Camilla Ardvisson i David Ra Champari). Jeżeli nawet wkrada się do muzyki trochę chaosu, to tylko na chwilę, potem wszystko wraca do harmonii. Jako gość w nagrywaniu uczestniczył też Halfdan Arnason na kontrabasie.

Album zawiera dziesięć utworów, w tym jakby dwie główne kompozycje, na początek i finał. Otwarcie stanowi "On A Thusday" - długi, ponad dziesięciominutowy numer, będący mieszanką prog metalu i rocka. Dalej trzy krótsze propozycje, w tym piękna krótka ballada "Silent Gold", gdzie gościnnie zagrał na basie i melotronie Peter Kvint. W środku stawki mamy nagranie z pokręconymi rytmami gitary, "Full Throtte Tribe" (jedno z dłuższych - dziewięć minut). Wyśmienicie prezentuje się "Angels Of Broken Things" (według mnie najlepsza po temacie tytułowym) w stylu rocka progresywnego z wyraźnymi klimatycznymi solówkami gitarzystów. Jest tu płynność akcji, nastrój i budowanie głównego tematu. Trzy ostatnie numery są esencją tej płyty. Najpierw bardzo dobre, radośnie brzmiące "The Taming Of The Beast", mocno rockowe w refrenie z delikatnymi zwrotkami bez fraz gitarowych, czyli melodyjnie z zaznaczonym podstawowym motywem. "If This Is The End" jest nastrojowym, trochę ponurym wstępem do głównego utworu na krążku. Słyszymy najpierw przez moment akordeon, akompaniament gitary i głos. Mamy też mocniejsze uderzenie w połowie, potem wraca spokój, ale końcówka to zdecydowane ostre granie.

Tytułowy utwór, "The Passing Light Of Day", jest genialny w swojej prostocie. Wszystko początkowo obraca się wokół krótkiego tematu gitarowego z wokalem, który systematycznie się rozwija, nabiera tempa oraz mocy uderzeniowej. Zapada w pamięć ze względu na melodię. Apogeum tej piętnastominutowej kompozycji następuje w granicach jedenastej minuty, kiedy krystalizuje się pełna wersja rockowego brzmienia - lecz wszystko sączy się płynnie w formie balladowej. W finale następuje wyhamowanie i powrót do początkowych klimatów z udziałem instrumentów smyczkowych i orkiestrowych dętych, a te kilka sekund na zakończenie brzmi niczym Islandczycy z Sigur Ros. Dobre wydawnictwo, warte posłuchania.

Meloman


1. On a Tuesday (10:22)
2. Tongue of God (04:53)
3. Meaningless (04:47)
4. Silent Gold (03:23)
5. Full Throttle Tribe (09:05)
6. Reasons (04:45)
7. Angels of Broken Things (06:24)
8. The Taming of a Beast (06:33)
9. If This Is the End (06:03)
10. The Passing Light of Day (15:31)


Daniel Gildenlöw - vocals, guitars
Ragnar Zolberg - guitars, vocals
Daniel D2 Karlsson - keyboards, backing vocals
Gustaf Hielm - bass, backing vocals
Léo Margarit - drums, backing vocals


https://www.youtube.com/watch?v=i_qZpLgvdOI

NIE ZACHOWUJ SIĘ JAK PRAWDZIWY POLSKI KMIOT... POBIERAJĄC UDOSTĘPNIAJ... UDOSTĘPNIAJ TAKŻE PO POBRANIU!

INITIAL SEEDING. SEED 14:30-22:00.
POLECAM!!!

START WIECZOREM... 100% Antifascist

Lista plików

Trackery

  • udp://tracker.opentrackr.org:1337/announce
  • udp://tracker.openbittorrent.com:80/announce
  • Komentarze są widoczne dla osób zalogowanych!

    Żaden z plików nie znajduje się na serwerze. Torrenty są własnością użytkowników. Administrator serwisu nie może ponieść konsekwencji za to co użytkownicy wstawiają, lub za to co czynią na stronie. Nie możesz używać tego serwisu do rozpowszechniania lub ściągania materiałów do których nie masz odpowiednich praw lub licencji. Użytkownicy odpowiedzialni są za przestrzeganie tych zasad.
    Copyright © 2024 Ex-torrenty.org