Ex-torrenty.org
Muzyka / Rock
DIRE STRAITS - ON EVERY STREET (1991/2020) [WMA] [FALLEN ANGEL]


Dodał: xdktkmhc
Data dodania:
2021-06-24 20:45:36
Rozmiar: 371.54 MB
Ostat. aktualizacja:
2024-05-19 03:27:53
Seedów: 0
Peerów: 0


Komentarze: 0

...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...


Ostatnia płyta legendarnego Dire Straits, , mimo faktu, że odbiegająca od stylu wyznaczanego na pierwszych nagraniach, wpisuje się w ten kult płyty bez granic. Bo cała dyskografia byłego bandu Marka Knopflera nie zamyka się w żadnych ramach ocen, recenzenckich gwiazdek, czy limicie przesłuchań po którym powinniśmy odstawić dany album. To muzyka do której możemy wrócić o każdej porze, niezależnie od nastroju, gdziekolwiek byśmy się akurat nie znaleźli. Nie starzeje się ani trochę, a słuchaczowi trudno się z tym wszystkim określić. Który tytuł najlepszy? Przecież każdy ma w sobie ten niezapomniany klimat, coś, co pozwala zarówno odczuwać, jak i odreagować. Muzyka Dire Straits taka była - ikonicznie wyzwalająca...

On Every Street z 1991 roku jest oczyszczającym bluesem, nagraniem zarówno kultywującym brzmienia z poprzedniej płyty (odnoszący sukcesy Brothers in Arms, 1987 rok), do tego bardzo ostro zawężająca nurty Dire Straits. Estetyczna, czasem i patetyczna, pod koniec orzeźwiająca – takimi słowami możemy OPISać szósty i ostatni tytuł zespołu z Wielkiej Brytanii, który de facto zaskoczył i słuchaczy, i recenzentów. Stąd też o wiele słabsza sprzedaż On Every Street, czy średnie oceny topowych magazynów: tylko dwie gwiazdki na pięć od AllMusic i jedynie trzy gwiazdki na pięć od Rolling Stone’a, który jeszcze sześć lat wcześniej był o wiele bardziej przychylny dla ich piątego wydania. Nie mówi się wiele o tej płycie Dire Straits, choć warto przy tej okazji przyznać, że mimo tego niefortunnego, chłodnego przyjęcia, około 2008 roku sprzedano On Every Street więcej niż piętnaście milionów razy – ogromna liczba, więc warto przy odsłuchu zwrócić na to uwagę. Czyżby przetrwała próbę czasu, a fani (niestety, za późno) docenili piękno każdej ulicy? A jeśli pojęli jej bluesową elegancję, z czego to wszystkiego wynika?

Słuchacze po tych sześciu latach oczekiwali prawdopodobnie czegoś dokładnie podobnego, kalki 1:1 posiadającej takie same składniki sukcesu: radiowe przeboje (Money for Nothing), imprezowe songi (Walk of Life), albo przejmujące kawałki nagrane prosto z głębi serca (Brothers in Arms). Tama płyta przyciągała własną atrakcyjnością, była nie tylko zróżnicowana, bo dodatkowo: a) prosta w odbiorze, b) prosta w odbiorze i c) prosta w odbiorze. Roots rock łączył się z folkiem (tak jak zwykle zresztą), jednak dodatek syntezatorów pozwolił dotrzeć do większej grupy odbiorców. Chwytliwe piosenki nakazywały się odtwarzać ponownie, a Brothers in Arms stawało się jedną z najpopularniejszych płyt w historii rocka. Natomiast On Every Street jest jakby przeciwieństwem dźwięków wydobytych nieco wcześniej. Fakt, Calling Elives nie uzmysławia nam tego – Knopfler, wzywając zmarłego tragicznie Elvisa Presleya, pokazuje, że znajdzie się tutaj trochę miejsca na ostre i dynamicznie brzmiące granie. Tak samo będzie przecież z The Bug, równie energetyzującym kawałkiem. Prawda jednak leży po drugiej stronie księżyca, a album jawi się jako jeden z tych należących do spokojnych, wymagających czasu, skupienia przy odsłuchu, a także docenienia budowy danych utworów. Tylko wtedy nie popełnimy tego samego błędu, co fani zespołu dwadzieścia dziewięć lat temu.

Jak tu nie doceniać majestatycznego, tytułowego On Every Street, brzmiącego jako jedno z ciekawszych ofert samego Dire Straits? Kiedy rozpoczyna się końcowe odliczanie samej kompozycji, czujemy się niczym przechodnie na każdej londyńskiej ulicy, zaglądający do mieszkań innych, zapamiętający marki przejeżdżających samochodów, twarze przechodniów. To prawdopodobnie najpotężniejszy moment płyty, lecz nie zapominajmy, że wiele tu naprawdę pamiętnych chwil. Chociażby romantyczne Ticket to Heaven, udowadniające nam wszystkim, że Mark potrafi być niepoprawnym marzycielem, zapewne ślicznie brzmiące przy wolnym tańcu zakochanej pary. A My Parties? Co prawda luźne, ale jakie to jest rozbrajające swoją kordialnością, ta nuta wręcz zachęca do pójścia lub zrobienia własnej imprezy. Wpaja nas w nastrój sączenia drinków, rozmawiania z przyjaciółmi, imituje noc, którą wyjrzymy przez okna mieszkania. Odczuwamy zbliżający się koniec „domówki”, jednak wciąż pozostało parę godzin, by jeszcze skorzystać. Wymowne okazuje się także końcowe umieszczenie How Long, niby dobrotliwe, niby jowialne. Czuć w tym przy tym takie zmęczone, autotematyczne pytanie – ile jeszcze będziemy grać?

Niech leci wam na odtwarzaczu On Every Street wiecznie, bowiem jest to (ostatni!) przykład tego, w jakiej formie był ten zespół. Zeszli ze sceny zbyt wcześnie; pamięć o nich trwa do dzisiaj. Muzyka sułtanów swingu rozbrzmiewa na dosłownie każdej ulicy. Albo przynajmniej tej, gdzie znajdziemy jakiś porządny bar.

Jan Tracz

Aż sześć lat trzeba było czekać na ten album. Ale nie ma się co dziwić, bo zadanie przed Dire Straits stało nie byle jakie. Gigantyczny sukces Brothers In Arms przerósł chyba oczekiwania wszystkich i jego presja musiała ciążyć muzykom. Poradzili sobie z zadaniem całkiem nieźle, ale powtórzyć osiągnięcia się nie udało.

Przyjęło się oceniać ten album najniżej ze wszystkich dzieł Dire Straits, a moim zdaniem niesłusznie. Nie jest to płyta gorsza, mnóstwo tu świetnych muzycznych pomysłów. Jej grzechem jest przede wszystkim za duża ilość utworów. Tak, jak wcześniej Knopfer stawiał na kilka kompozycji, ale rozbudowanych, tak tutaj wręcz przeciwnie, mamy dwanaście nieco krótszych utworów. Mimo wszystko jednak ich długość oscyluje w granicach pięciu minut, co sprawia, że materiału jest naprawdę dużo. Za dużo.

Nie zabrakło tu rzeczy wybitnych. Taki jest przede wszystkim utwór tytułowy, moim zdaniem w panteonie najlepszych pomysłów Marka. Przepiękna ścieżka wokalna, zaśpiewana w przejmujący sposób, wspaniale się rozwija i narasta. Motyw saksofonu może nie dorównuje temu z Your Latest Trick, ale też jest świetny. No i ta nabierająca mocy z każdą chwilą instrumentalna część końcowa - prosta, a pokazuje cały kunszt tego zespołu. Do moich faworytów należy też przyjemnie "bujające" When It Comes to You, z interesującym, bogatym aranżem. W ogóle ta płyta obfituje w takie dźwiękowe obrazki, z dużą ilością szeroko rozłożonych w przestrzeni smaczków, przeszkadzajek, bardzo detalicznym, ale i głębokim brzmieniem. Kolejna wzorcowa realizacja.

Widać tu coraz wyraźniej ciągoty Knopflera w kierunku folku i country. Takie jest Calling Elvis, Iron Hand (świetny klimat i piękna melodia!), How Long. Jest też ciężki w nastroju, posępny blues Fade to Black i w każdym z tych wcieleń zespół wypada bardzo przekonująco. Osobna sprawa to Ticket to Heaven, rzecz kochana albo nienawidzona. Niewątpliwie piękna melodia, sielankowy nastrój, ale nie da się uciec od myśli, że jednak tym razem przesłodzili.

Jest tu też kilka prób bezpośredniego nawiązania do Brothers In Arms. Już tytułowy utwór może się kojarzyć z Your Latest Trick, poza tym jest jeszcze Heavy Fuel wyraźnie bliźniacze z Money for Nothing - ale są to rzeczy bardzo udane, w ciekawy sposób eksplorujące te same pomysły. Za to nieco irytuje mnie You and Your Friend, w którym zbyt nachalnie Mark próbuje powtórzyć sukces Brothers in Arms. Solówki są tu najwyższej jakości, nastrój także, ale melodia jest mało przekonująca, nieudana. Nadzwyczaj rzadko można to powiedzieć o kompozycjach Knopflera, na On Every Street jednak się zdarzyło. Mniej udane jest też The Bug czy My Parties.

Płyta dobra i z dużym potencjałem, ale nadmiar materiału i nieco nierówny poziom utrudniają odbiór. Niemniej jednak stanowi godne pożegnanie Knopflera z szyldem Dire Straits. Chociaż nadal mam nadzieję, że jeszcze powrócą.

Rafał Biela


1. Calling Elvis 6:27
2. On Every Street 5:04
3. When It Comes To You 5:01
4. Fade To Black 3:51
5. The Bug 4:17
6. You And Your Friend 5:59
7. Heavy Fuel 5:11
8. Iron Hand 3:10
9. Ticket To Heaven 4:26
10. My Parties 5:33
11. Planet Of New Orleans 7:48
12. How Long 3:49


Mark Knopfler – vocals, guitar
John Illsley – bass guitar
Alan Clark – organ, piano, synthesizer
Guy Fletcher – synthesizers, backing vocals

Danny Cummings – percussion
Paul Franklin – pedal steel guitar, acoustic lap steel (6)
Vince Gill – guitar, backing vocals (5)
Manu Katché – percussion, drums (7, 11)[7]
George Martin – conductor, string arrangements (9)
Phil Palmer – guitar
Jeff Porcaro – drums, percussion
Chris White – flute, saxophone


https://www.youtube.com/watch?v=-5KpLRWY8sA

NIE ZACHOWUJ SIĘ JAK PRAWDZIWY POLSKI KMIOT... POBIERAJĄC UDOSTĘPNIAJ... UDOSTĘPNIAJ TAKŻE PO POBRANIU!

INITIAL SEEDING. SEED 14:30-22:00.
POLECAM!!!

START WIECZOREM... 100% Antifascist

Lista plików

Trackery

  • udp://tracker.openbittorrent.com:80/announce
  • udp://tracker.opentrackr.org:1337/announce
  • Komentarze są widoczne dla osób zalogowanych!

    Żaden z plików nie znajduje się na serwerze. Torrenty są własnością użytkowników. Administrator serwisu nie może ponieść konsekwencji za to co użytkownicy wstawiają, lub za to co czynią na stronie. Nie możesz używać tego serwisu do rozpowszechniania lub ściągania materiałów do których nie masz odpowiednich praw lub licencji. Użytkownicy odpowiedzialni są za przestrzeganie tych zasad.
    Copyright © 2024 Ex-torrenty.org