Ex-torrenty.org
Muzyka / Metal
HELLOWEEN - BETTER THAN RAW (1998/2006) [MP3@320] [FALLEN ANGEL]


Dodał: xdktkmhc
Data dodania:
2021-06-27 12:49:35
Rozmiar: 171.68 MB
Ostat. aktualizacja:
2023-01-03 23:32:09
Seedów: 0
Peerów: 0


Komentarze: 0

...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...


"Better Than Raw" kupiłam przez przypadek. Zazwyczaj nabywam płytki po uprzednim przesłuchaniu, ale to był moment... Gdy łaziłam po sklepie fonograficznym, koleś z którym byłam (fanatyk Helloween) powiedział, że mam to natychmiast kupić, bo on musi sobie przegrać. Swierdził, że jeśli nie będzie mi się to podobało, to odkupi ode mnie... i dlatego ta genialna płytka została u mnie.

Cóż można o niej powiedzieć? Jest zarazem nowatorska i konserwatywna, słychać tu klasyczne powerowe podkłady, ale jest też odmienność brzmenia - może trochę cięższe niż na przykład "Master Of The Rings". Zresztą... trzeba tego posłuchać.

Album otwiera intro w stylu klasycznej muzyki filmowej. Po dodaniu do smyczków gitary elektrycznej, tworzy się niesamowity efekt, zaciekawia... co będzie dalej? Końcówka intra to jakby triumfalny pochód, przechodzący w delikatne dźwięki, po to by gwałtownie i niespodziewanie zacząć jeden z najbardziej elektryzujących kawałków - "Push". Muszę powiedzieć, że ten utwór dosłownie rzucił mnie na kolana. Jest mocny, ostry - słychać charakterystyczne, szybkie Helloweenowe gitarki. Głos wokalisty (Andy Deris) zaskakuje. Jest on zupełnie inny niż Kiskego, ale naprawdę daje czadu. "Falling Higher" ma delikatny wstęp... i znowu mocno! Za**bisty riff na początek i klasyczny motyw hołdu muzyce metalowej w treści. Następnie "Hey Lord!". Znowu smyczkowo-gitarowe intro i mocne uderzenie... Może się trochę powtarzają, ale jak to brzmi! Na początek metalicznie zsyntezowany głos (dziwne wrażenie). Potem kawałek spuszcza trochę z tonu - ogólnie jest dość delikatny. Nie da się przy nim poszaleć, ale ma coś w sobie - świetny dla odprężenia. Przerwa. Wolno... spokojnie... teraz wchodzi mocna gitara... Niesamowity, mroczny "Don't Spit On My Mind". Coś dla miłośników cieni skradających się po ścianach. Wspaniałe.

Helloween chyba lubią spokojne wstępy. Śliczna gitarka na początek "Revelation"... potem dwie... uwaga rozgrzewają się i start! Jezusie, to jest cudowne! Czad! Piękny riff, prawie żywcem wyjęty z tradycji thrashu. Wokal jakby w zwolnionym tempie w stosunku do podkładu. Ciężki. Następny utwór przytłaczający atmosferą, mówiący o... znowu klasyczne tematyka - o czasie. "Time" jest pełen napięcia. Bardzo spokojny, ale nie pozwalający na uspokojenie się. Ponownie wracamy do szybkości. Kawałek wybrany na singiel promujący płytę od razu mocno wali, wokal jest świetny, zmysłowy. "I can" to mój ulubiony utwór z tej płyty (zaraz za nim jest "Push" i "Laudate Dominum"). "A Handful Of Pain" - w dalszym ciągu czad przeplatany delikatnym refrenem. Następnie - uwierzcie czy nie - kawałek w całości śpiewany po łacinie! "Laudate Dominum" - coś na kształt religijnej pieśni, przetworzonej na metal. Dla mnie bomba. Poza tym jest bardzo "wesolutki", świetna solówka w środku. "Back On The Ground" - wow, co za gitarka! Weikath czaduje w całym kawałku, z Derisem do spółki. "Midnight Sun" - co za szkoda... to już ostatni. Klimat podobny no poprzedniego, chaciaż gitara jeszcze cięższa. Czadowa solówka w intro. Kawałek mocno wpada w thrash (nie licząc wokalu, który jest typowo powerowy).

Niestety... to już koniec. Jedyne co w tej sytuacji można zrobić, to ustawić odtwarzacz na ciągłe odtwarzanie tej samej płyty i słuchać na okrągło.

creep

Pamiętam, że czekałem z niecierpliwością na ten album. "Time Of The Oath" bardzo mi się podobał, zespół grał troszeczkę ciężej niż na wcześniejszej "Master Of The Rings". Spodziewałem się kompozycji jeszcze cięższych i mroczniejszych. I właściwie co chciałem to mam. Jest dokładnie tak jak oczekiwałem. Gdy płyta się ukazała, szybko wpadła w moje łapska. Po pierwszym przesłuchaniu odłożyłem album na półkę, bo nie powalił mnie na kolana. I tak sobie leżał, może pół roku, może dłużej. Aż w końcu dopadłem go i jak włączyłem to leciał bez przerwy prawie przez dobę. I muszę przyznać że byłem i nadal jestem rozczarowany tą płytą. Katowałem ją długo, ale nie wchodzi mi tak jak reszta płyt Helloween.

Generalnie można z grubsza powiedzieć że na płycie mamy 3 świetne kawałki, 2 wręcz genialne a reszta jest... mocno przeciętna. Po dziwnym intro mamy "Push", ciężki, mroczny, ale jakiś ponury, raczej odrzuca niż przykuwa uwagę słuchacza. Dalej już o niebo lepszy "Falling Higher" jedna z trzech wyróżnionych kompozycji. Wśród owych trzech jeszcze znajduje się "Hey Lord" oraz "I Can". Ale reszta numerów to maksymalnie przeciętne granie, momentami robi się wręcz nudno np. w takim "Revelation" który trwa ponad 8 minut. No tu panowie lekko przegięli. Trzy wymienione przeze mnie utwory jednak wlepiają się jakoś dziwnie w całość i po przesłuchaniu raczej niewiele pamiętamy (o ile w ogóle cokolwiek). To by było na tyle na temat pierwszej dziewiątki. Są jeszcze dwa utwory, w których zespół po prostu przeszedł sam siebie. Pierwszy z nich to "Lavdate Dominum", bardzo melodyjny, bombastyczna melodia i refren, które na bardzo długo zapadają w pamięć. Dodatkowego smaku dodaje tekst który jest... po łacinie. Słowo daję, nie rozumiem ani słowa, ale cholernie pasuje do muzyki, nie wyobrażam sobie jak by to brzmiało po angielsku. W dodatku świetne solówki, które raczej nie są mistrzostwem na tym albumie. Kolejny geniusz to ostatni "Midnight Sun", ciężki, powalający, często zmieniający tempo, naprawdę bardzo dobry numer. Te dwa zdecydowanie stoją o klasę a nawet dwie wyżej niż reszta. Ale nie mogę stawiać oceny tylko za dwa numery. Bo płyta jako całość prezentuje się niezaciekawie. Na kolejnym albumie zespół poszedł dalej wyznaczonym torem, było jeszcze ciężej i mroczniej ale o niebo lepsze kompozycje.

Mimo iż Helloween to kamień milowy dla metalu, zawsze uwielbiałem ten zespół, ale jednak "Better Than Raw" jest słabszą płytą, o ile nie najsłabszą w ich dorobku. Na plus można dodać świetną okładkę. Tyle.

Ralf


1. Deliberately Limited Preliminary Prelude Period In Z
2. Push
3. Falling Higher
4. Hey Lord!
5. Don't Spit On My Mind
6. Revelation
7. Time
8. I Can
9. A Handful Of Pain
10. Lavdate Dominvm
11. Midnight Sun

Bonus Tracks:
12. Back On The Ground
13. A Game We Shouldn't Play
14. Perfect Gentleman
15. Moshi Moshi~Shiki No Uta


Andi Deris - lead and backing vocals
Michael Weikath - guitar, backing vocals
Roland Grapow - guitar, backing vocals
Markus Grosskopf - bass, backing vocals
Uli Kusch - drums, backing vocals

Jorn Ellerbrock - keyboards
Tommy Hansen (producer) - keyboards
Jutta Weinhold, Ralf Maurer, Christina Hahne - backing vocals


https://www.youtube.com/watch?v=xJkKvYhvQX8

NIE ZACHOWUJ SIĘ JAK PRAWDZIWY POLSKI KMIOT... POBIERAJĄC UDOSTĘPNIAJ... UDOSTĘPNIAJ TAKŻE PO POBRANIU!

INITIAL SEEDING. SEED 14:30-22:00.
POLECAM!!!

START JAK BĘDĄ CHĘTNI... 100% Antifascist

Lista plików

Trackery

  • udp://tracker.openbittorrent.com:80/announce
  • udp://tracker.opentrackr.org:1337/announce
  • Komentarze są widoczne dla osób zalogowanych!

    Żaden z plików nie znajduje się na serwerze. Torrenty są własnością użytkowników. Administrator serwisu nie może ponieść konsekwencji za to co użytkownicy wstawiają, lub za to co czynią na stronie. Nie możesz używać tego serwisu do rozpowszechniania lub ściągania materiałów do których nie masz odpowiednich praw lub licencji. Użytkownicy odpowiedzialni są za przestrzeganie tych zasad.
    Copyright © 2024 Ex-torrenty.org