Ex-torrenty.org
Muzyka / Metal
ENSNARED - DYSANGELIUM (2017) [WMA] [FALLEN ANGEL]


Dodał: xdktkmhc
Data dodania:
2021-07-06 12:36:57
Rozmiar: 351.79 MB
Ostat. aktualizacja:
2021-07-08 00:20:46
Seedów: 0
Peerów: 0


Komentarze: 0

...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...


Gdy tylko w odtwarzaczu przestał się kręcić „Ravenous Damnation's Dawn”, wrzuciłem do środka „Dysangelium”. To, co stało się kilkanaście minut później, najlepiej określić jako mocny cios w sam środek całego mojego odbierania muzyki – czy jest to serce, czy głowa, czy jakiekolwiek duchowe wnętrze. Wszystkie te miejsca zostały sponiewierane zachwytem i zgniecione uwielbieniem. Wiedziałem już, po odsłuchu EPki, że ten zespół to coś dużego i niebanalnego, ale dopiero po spotkaniu z długograjem w pełni uświadomiłem sobie ich wielkość. Byłem już całkowicie pewien, że jest to dla mnie odkrycie roku, a sam „Dysangelium” to murowany kandydat do albumu roku. Nawet w kategorii metalu progresywnego, choć to oczywiście album death metalowy.

Pisałem już, że oba wydawnictwa dzielą spore różnice stylistyczne. To było dla mnie pierwszym zaskoczeniem podczas premierowego odsłuchu „Dysangelium”. Jest to album dużo bardziej death metalowy. Nie, on po prostu jest death metalowy na wskroś. Ensnared wyrzucili pierwiastki black metalowe, nie ma tu już żadnych skojarzeń z Dissection. Wszystkie te elementy zostały zastąpione rasowym death metalowym ciężarem, choć podanym nie do końca w szwedzkiej formie, do jakiej się przyzwyczailiśmy. Prawda jest taka, że gdybym nie wiedział, że to Szwedzi, nigdy bym nie stwierdził, że album pochodzi właśnie z tego kraju. To oczywiście żaden przytyk, wręcz odwrotnie – działa to jak najbardziej na plus „Dysangelium”. Zresztą, kompozycje zaproponowane przez panów z Ensnared dziwnie brzmiałyby w typowym szwedzkim sosie. On najlepiej czuje się wypełniony kompozycjami raczej prostymi a tutaj takich nie ma. Dawno nie słyszałem tak złożonej metalowej produkcji, tak zróżnicowanej i tak rozbudowanej. Death metal, pełen chaosu i mocy, miesza się tu z progresywnymi wręcz fragmentami, których początki mogliśmy już znaleźć na „Ravenous Damnation's Dawn”. Na „Dysangelium” zostały rozbudowane, nadano im dużo ważniejsze znaczenie i są centralnym elementem budowania klimatu tego albumu. Choć okładka płyty INFOrmuje nas o sześciu utworach, w rzeczywistości jest ich jedenaście. Pięć „ukrytych” to właśnie te progresywne dzieła sztuki, pełniące rolę łączników ale także zakończeń i początków kolejnych utworów. Wszystkie zatytułowane są po prostu „Interlude”. Są wspaniale wkomponowane w poszczególne etapy albumu i w zależności od potrzeb, są bardziej lub mniej wyraziste. Wystarczy wspomnieć choćby o pierwszym z nich, który wspaniale wycisza otwierający płytę „Crushing Those Meek of Heart” oraz rozkręca następujący po nim „Gale of Maskim”. Sześć utworów wymienionych we wkładce, czyli tych „oficjalnych” to także majstersztyk kompozycyjny. Są w końcu „mięsem” tego albumu, jego ciałem i daniem głównym. Szwedzi oferują nam death metal chaotyczny, ale jak najbardziej kontrolowany. Dużo zmian tempa, połamane rytmy oraz zawiłe riffy dopełnione szalonymi solówkami (czasami kompletnie nie z obszarów death metalowych) i ogromną dawką pierwotnej mocy w brzmieniu. Surowość, ale surowość zamierzona i nie powodująca utraty potęgi. Wszystko to razem daje nam wyborne danie muzyczne zabierające słuchacza w bardzo różne stany uczuć. Momenty zadumy i odpoczynku (jak choćby Interlude 2) mieszają się z bardzo agresywnymi i pełnymi siły utworami atakującymi z zaskoczenia i momentalnie stawiającymi nas do pionu. Wspaniała mieszanka.

„Dysangelium” to dla mnie w tej chwili album roku. I ciężko będzie komukolwiek to zmienić, choć wiem, że przed nami ciekawe premiery. To jednak jest dzieło wspaniałe, wyśmienite i wielkie. No i ta okładka!

10/10

Bardzo chciałbym dostać nowy album Diablop. Dlaczego? Bo od jakiegoś czasu dostaję same bardzo dobre krążki do recenzji i zaraz Was znudzą te wysokie noty, heh…

Tym razem będziecie musieli zdzierżyć moje peany nad debiutancką płytą Ensnared. Poprzedni materiał, czyli EPkę „Ravenous Damnation’s Dawn” chwaliłem w wakacje cztery lata temu, więc chwilę to potrwało, zanim się wzięli do kupy i wydali coś nowego. Ale wreszcie jest i możemy cieszyć uszy tym co znajduje się na „Dysangelium”. A jest to czterdzieści siedem minut death metalu – surowego, osadzonego w przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, w którym mieszają się wpływy skandynawskie i północnoamerykańskie. Przy czym więcej tych pierwszych, ponieważ jakoś tak na moje ucho sporo tutaj wpływów Grotesque, Treblinka, ale oczywiście wczesny Morbid Angel też tutaj usłyszycie. Czyli mamy w zasadzie od czynienia z kontynuacją i rozwinięciem pomysłów z poprzedniczki. Ogólnie – bardzo podoba mi się ta mieszanka, a Ensnared śmiało mogę postawić obok innych kapel młodych wiekiem, ale zakorzenionych głęboko niemal trzy dekady wstecz, takich jak Reverie, Vampire na przykład – czyli taki, gdzie oprócz pierdolnięcia musi być feeling. U Ensnared zapewniają go nam między innymi instrumentalne miniaturki między poszczególnymi kawałkami – niby uspokajają atmosferę, ale słuchacz podskórnie wie, że pierdolnie. „Dysangelium” to też nie jest krążek, który poznacie na wylot po jednym czy trzech odsłuchach – dużo się w nim kryje, słuchacz cały czas gimnastykuje zmysły, żeby doświadczyć wszystkiego tego, co chce przekazać zespół. Ale cholernie wart jest każdej spędzonej przy nim minuty.

Zdecydowanie „Dysangelium” plasuje się w topowych wydawnictwach 2017, oczywiście o ile lubicie sięgnąć po inny death metal niż ten powszechnie promowany w Polsce. Ja jestem oczarowany twórczością Ensnared.

Oracle

Zdaję sobie sprawę, że mogę podpaść niektórym wojującym kucom, ale ostatnimi laty death metal przeżywa, mówiąc delikatnie, lekki kryzys. Scenie ewidentnie brakuje fermentu, a za najlepsze wydawnictwa uznaje się te, które mniej lub bardziej hołdują klasykom sprzed dwudziestu pięciu lat. Brakuje świeżej krwi, a przy tym, z nielicznymi wyjątkami w postaci choćby Immolation czy Incantation, zawodzą też najwięksi. Przyznaję, nieszczególnie też śledzę to, co dzieje się na tej scenie, ale ciężko oczekiwać, by pod warstwą zgnilizny skrywało się wiele dobrego. Czasem jednak uda się trafić na jakiś krążek, którego słuchanie nie jest przynajmniej stratą czasu. „Dysangelium”, można powiedzieć, jest właśnie takim krążkiem.

Długogrający debiut Ensnared to wręcz definicja pojęcia „solidny album”. Doskonale słychać, że Szwedzi to kumaci goście i bez cienia żenady potrafią czerpać inspiracje od najlepszych. „Dysangelium” to materiał przesiąknięty duchem oldskulowego szwedzkiego death metalu, ale przy tym całkiem sowicie przyprawiony wczesnym Morbid Angel. Wystarczy zresztą rzut oka na fotografię zespołu – od razu widać, że chłopaki urodzili się o jakieś trzydzieści lat za późno. Muzycy bardzo fajnie operuję sprawnym rzemiosłem, z jednej strony trzymając w ryzach instrumentalny onanizm, z drugiej pokazując, że grać po prostu potrafią. Najważniejsza na „Dysangelium” jest jednak bardzo pierwotna wściekłość, której często tak naprawdę brakuje wielu death metalowym krążkom. Zespół nie zapomina przy tym, by dać chociaż trochę oddechu – w tej roli nieźle sprawują się poutykane pomiędzy „regularnymi” kompozycjami interludia, które trudno jednak nazywać typowymi zapchajdziurami. Właściwie, są to całkiem klimatyczne, pełnoprawne instrumentalne utwory, dobrze spełniające funkcje swoistych łączników między kolejnymi atakami. A przyznać trzeba, że chłopaki z Ensnared potrafią zagrać intensywnie i, mówiąc kolokwialnie, raczej się w tańcu nie pierdolą. Może warto się z tym death metalem przeprosić?

Z drugiej strony, tak jak mówiłem, „Dysangelium” to przede wszystkim chwalebne, a owszem, ale jednak nawiązanie do tego, co było. Oczywiście, wzorce są słuszne, ale odnoszę wrażenie, że Ensnared nieco brakuje własnego charakteru. Z pewnością debiut grupy sprawi mnóstwo radości fanom Morbid Angel, niemniej trudno wyzbyć mi się poczucia, że „Dysangelium” to niejako zlepek podpatrzeń. Powiecie – debil z ciebie, Fryga, dopiero co za to samo chwaliłeś Voidhanger, a tu się typie czepiasz na siłę. Może na siłę, może nie na siłę – prawdą jest, że w konwencji, w której obraca się Voidhanger, poszukiwanie innej drogi byłoby tylko autostradą do spieprzenia albumu, a w przypadku Ensnared poszerzenie palety inspiracji mogłoby jednak ten album wywindować wyżej.

W każdym razie, lepsze takie Ensnared niż kolejne popłuczyny po Krisiun czy innym Hate Eternal.

Michał Fryga


Crushing Those Meek Of Heart 5:58
Interlude I 3:57
Gale Of Maskim 6:14
Interlude II 2:08
Anti-Prophet 4:45
Interlude III 2:14
Apostles Of Dismay 6:03
Interlude IV 2:08
Impious Immanence 6:03
Interlude V 2:11
Dysangelium 5:56


Vocals, Guitar – HK
Drums – JK
Guitar – AJ
Bass – AE

https://www.youtube.com/watch?v=Cp1Gx9usZME

NIE ZACHOWUJ SIĘ JAK PRAWDZIWY POLSKI KMIOT... POBIERAJĄC UDOSTĘPNIAJ... UDOSTĘPNIAJ TAKŻE PO POBRANIU!

INITIAL SEEDING. SEED 14:30-22:00.
POLECAM!!!

START WIECZOREM... 100% Antifascist

Lista plików

Trackery

  • udp://tracker.opentrackr.org:1337/announce
  • udp://tracker.openbittorrent.com:80/announce
  • Komentarze są widoczne dla osób zalogowanych!

    Żaden z plików nie znajduje się na serwerze. Torrenty są własnością użytkowników. Administrator serwisu nie może ponieść konsekwencji za to co użytkownicy wstawiają, lub za to co czynią na stronie. Nie możesz używać tego serwisu do rozpowszechniania lub ściągania materiałów do których nie masz odpowiednich praw lub licencji. Użytkownicy odpowiedzialni są za przestrzeganie tych zasad.
    Copyright © 2024 Ex-torrenty.org