...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
Time Waits For No Slave to jak się teraz z perspektywy lat i dwóch późniejszych płyt zdaje ostatni album (a może to jednak Utilitarian) z serii zapoczątkowanej przez Enemy of the Music Business. Mam tutaj na myśli charakter, który odjeżdża zarówno od typowej grindowej młócki, gdzie dominuje punkowy wkurw i asceza środków, jak i zimnej, niemal industrialnej tonacji, czy też noisowych odjazdów na rzecz rozbudowanych kompozycji w duchu instrumentalnej progresji. Bo oto numery są złożone nie tylko z furii i mrocznej klaustrofobicznej atmosfery, totalnej agresji na przemian z ultra ciężkimi zwolnieniami miażdżącymi bezlitośnie. One znacznie częściej mieszczą się w przedziałach, gdzie średnie tempa wyznaczają środek ciężkości, a arsenał zasobów aranżacyjnych daje więcej możliwości kombinacyjnych, jak i pozwala utwory nazwać znacznie chwytliwszymi. Żeby była jasność, a żadnemu radykałowi nie dać powodu do "złośliwej" krytyki, pisząc iż album jest chwytliwy, nie mam na myśli typowego znaczenia tego frazesu - ja tylko postrzegam Time Waits For No Slave jako materiał bardziej przejrzysty w formie, a przez ten fakt przystępniejszy. Riffy jak zawsze złożone dostają więcej przestrzeni w duchu technicznego death metalu, pozbawione jednako zostają w ramach coś za coś rebelianckiej furii i swoistej anarchii. Niebagatelną, a nawet często kluczową rolę w uzyskaniu takiego efektu odgrywa produkcja kładąca nacisk na wyrazistość, czasem nawet nazbyt podkręconą sterylność dźwięku, uwydatniając zaciekle detale poszukiwań brzmieniowych i progresywny charakter wciąż przecież ekstremalnej gitarowej rzezi. Napalm Death z Time Waits For No Slave to pełna pasji i energii wciąż ekspansywna maszyna do cięcia ostrymi riffami. Tym razem jeszcze bardziej precyzyjna i ukierunkowana na nowoczesne eksperymenty brzmieniowe w mocno ograniczonej konwenansami estetyce. To cholernie mechaniczny album, w którym duch Napalm Death zostaje jednak zachowany, aczkolwiek pewnie dla wielu fanów tego pierwszego, najmocniej bezkompromisowego oblicza będzie on bardzo trudno dostrzegalny. Dla wszystkich tych, którzy zapewne w tym kierunku nie odnaleźli spełnienia, ekipa Shane'a Embury'ego nagrała dwa lata temu książkowo gwałtowny Apex Predator - Easy Meat. Znaczy, dla każdego coś mile napierdalającego.
Dwie 77 Kosy
Ogromny szacunek fanów i legenda, która nigdy nie przemija - bez brytyjskiego Napalm Death trudno byłoby sobie wyobrazić scenę muzyki ekstremalnej, gdyby nigdy się nie pojawili - oblicze grindcore'a byłoby zupełnie inne.
1. Strong-Arm 3:04
2. Diktat 3:41
3. Work To Rule 3:16
4. On The Brink Of Extinction 3:30
5. Time Waits For No Slave 4:27
6. Life And Limb 4:01
7. Downbeat Clique 4:26
8. Fallacy Dominion 4:07
9. Passive Tense 3:49
10. Larceny Of The Heart 3:36
11. Procrastination On The Empty Vessel 2:57
12. Feeling Redundant 3:23
13. A No-Sided Argument 2:14
14. De-Evolution Ad Nauseum 3:49
Bass, Vocals – Shane
Drums – Danny
Guitar, Vocals – Mitch
Vocals – Barney
https://www.youtube.com/watch?v=YGahj5rkqdY
NIE ZACHOWUJ SIĘ JAK PRAWDZIWY POLSKI KMIOT... POBIERAJĄC UDOSTĘPNIAJ... UDOSTĘPNIAJ TAKŻE PO POBRANIU!
INITIAL SEEDING. SEED 14:30-22:00.
POLECAM!!!
START WIECZOREM... 100% Antifascist
|