...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
Staszewski wraca do formy. Prowokacyjne teksty nie stroniące od wulgaryzmów, odbijające współczesną polską rzeczywistość zyskują w końcu solidną oprawę muzyczną. Awangardowe brzmienie skonfrontowane z melodiami biesiadnymi tworzy mniej lub bardziej udane piosenki.
Kazik Staszewski, stachanowiec polskiej muzyki, wydał 42. płytę. Uff. Na początku dobra wiadomość: album ten wydaje się bardziej udany niż longplay poprzedni „41”. Nie jest to jednak płyta, która wniesie coś istotnego do twórczości Naczelnego Socjologa Kraju, ale też słucha się jej dobrze, chociaż bardziej fragmentami niż w całości. Może to wina nadprodukcyjności Kazika, a może po prostu muzyk dostosował się poziomem do filmu „Cafe Rozdroże”, w którym użyto parę utworów. A jest to film przynajmniej pęknięty. Prawda jest taka, że ostatnio twórczość Staszewskiego momentami mnie po prostu męczy. Można go uwielbiać, ale jakoś ja nie jestem przekonany, że „Kazik wielkim artystą jest” w swych ostatnich dokonaniach.
Co najbardziej podoba mi się na tej płycie? Parę piosenek, które mają fajne, chwytliwe melodie, w tle brzęczą yassowe fascynacje Kazika, jest gęsto, ale nie chaotycznie. Tak jak w „DD”, gdzie minimalistyczna melodia przetykana jest partiami saksofonu i trąbki. No i ten tekst – cymesik. Wielu słuchaczy pewnie podziela zdanie autora o byłym premierze i podobnie mu życzy. Poddaję się prostocie piosenek „Cafe Rozdroże” i „Los się musi odmienić”, nie drażni i nie bulwersuje mnie nowa interpretacja „Marszu Dąbrowskiego”. Z pozoru frywolna, a w zasadzie psychodeliczna w swym jaskrawym formacie weselno-kiczowatym. Interesująco brzmi pijacka pieśń „Frankie i Johnny”, utrzymana w klimacie melodii Kurta Weill’a. Świetny jest przebojowy i „kultowy” w brzmieniu „Generał Poder”. Obrazy polskiej beznadziei doskonale przywołują rasowo yassowy „Ból” i „Brat gryzie ziemię” w rozbujanych rytmach (chociaż denerwująca jest niby zabawna wstawka na końcu).
Mniej przekonują mnie utwory, które jawią mi się jako rozmyte, lekko bladawe i zbyt rozjeżdżające się w swym niezdecydowaniu gatunkowym. „To jest chiba apokalipsa”, „Alicja”, „Co się stało z naszym panem” – słucha się tych piosenek, jakby Kazik miał za dużo pomysłów na jedną pieśń i nie chciał niczego odrzucić. Teksty tych utworów są dla mnie mało czytelne, cytaty użyte w „Co się stało z naszym panem” brzmią, jakby ktoś włączył przypadkiem radio i robi to wrażenie nieprzyjemnej popkulturowej papki. Reszta kompozycji z tej płyty jest mi zupełnie obojetna ani mnie nie wzrusza, ani nie drażni. Fanatycy łykną, nieprzekonani mają kolejny argument, by mówić o spadku formy Kazika.
Adrian Chorębała
Pick-a-boom, big-a-bom. Ważny Polski Artysta nie tracił ostatnio czasu na dłubanie w nosie. Wydał kolejny krążek – jeszcze jeden w swej przebogatej karierze. Tym, co miało odróżniać Los Musi Się Odmienić od wydanego rok wcześniej tasiemcowego Czterdziestego Pierwszego miała być większa piosenkowość nowego materiału. Tak, to prawda, choć ponowne zatrudnienie kolegów z Mózgu i Trójmiasta nie musiało zwiastować takiego obrotu spraw (Rozmowy S Catem i naturalnie 41). Teksty trochę nudzą, bo są znów publicystyczne; do tego wprawdzie Staszewski solo nas przyzwyczaił, ale ile można? Z drugiej strony Kazik jest absolutnym królem konwencji. Z trzeciej: gdzie tym lirykom do Melassy? Z czwartej: to ciekawa ewolucja od historii zamkniętych, z morałem/klamrą po teksty, które są ścinkami z jakichś komediowych dialogów (chwilami to jest raport ze świata Kiepskich, Kilerów i parodii Borewiczów), spisem autorskich bon motów i powiedzonek. I jeśli zmuszam siebie do odsłuchania tego albumu na potrzeby brudnOPISu, to absolutnie on nie przeszkadza, chwilami nawet wciąga.
Kolejny raz mam wrażenie stylistycznej bajaderki, niedopracowanej, bez "głębszej treści" – bezpośrednie nawiązania do Kultu, klimaty trochę pożyczone od Kurta Weilla. Ostatecznie jednak podkłady są tutaj głównie tłem do socjologizujących nawijek Kazika. Jest kilka coverów (brawurowe, po pijaku, "W Polskę Idziemy" panów Młynarskiego / Wasowskiego, śmieszniuchna profanacja "Mazurka Dąbrowskiego"), które zapewne Mistrzowi pasowały do koncepcji. Ogólnie więc nie mam nic konkretnego do tej płyty, poza tym, że żaden z kawałków nie przykuwa uwagi na więcej niż jedno, obowiązkowe zresztą, przesłuchanie. Ich atrakcyjność polega najwyżej na poczuciu humoru wieszcza ("Mamo Przepraszam"), zabawach językowych ("Rozdroże"), umiłowaniu gwary i staropolszczyzny ("To Jest Chiba Apokalipsa") i dystansie (wszystko). Pozwala to zapomnieć o tym, że płyta jest o wiele za długa. Znów – nie jest to pierwszy taki przypadek w dyskografii Staszewskiego. Spóźnione życzenia imieninowe, panie Kazimierzu!
Porcys
1. Ból
2. DD
3. Los się musi odmienić
4. W Polskę idziemy
5. Mamo, przepraszam
6. Rozdroże
7. Chlopci
8. Gerard
9. Grześ
10. To jest chiba apokalispa
11. Alic ja!
12. Co się stało z naszym panem?
13. Generał Poder
14. Frankie & Johnny
15. Brat gryzie ziemię
16. Jeszcze Polska nie zginęła
Bass Guitar [Gościnnie Gitara Basowa, Guest] – Olaf Deriglasoff, Paweł Nazimek
Double Bass [Gościnnie Kontrabas, Guest] – Sławek Janicki
Guitar [Gitary], Instruments [Instrumenty Różniaste, Various] – Andrzej Izdebski
Horns [Gościnnie Róg, Guest] – Krzysztof Banasik
Percussion [Gościnnie Perkusjonalia, Guest] – Jacek Majewski
Percussion [Perkusja], Guitar [Gitary], Instruments [Instrumenty Różniaste, Various] – Wojciech Jabłoński
Saxophone [Gościnnie Saksofony, Guest] – Tomasz Glazik
Trumpet [Gościnnie Trąbki, Guest] – Janusz Zdunek
Violin [Gościnnie Skrzypce, Guest] – Ryszard Olejniczak
Voice [Głos], Instruments [Instrumenty Różniaste, Various] – Kazik Staszewski
https://www.youtube.com/watch?v=4atH-nkC83U
NIE ZACHOWUJ SIĘ JAK PRAWDZIWY POLSKI KMIOT... POBIERAJĄC UDOSTĘPNIAJ... UDOSTĘPNIAJ TAKŻE PO POBRANIU!
INITIAL SEEDING. SEED 14:30-22:00.
POLECAM!!!
START WIECZOREM... 100% Antifascist
|