Ex-torrenty.org
Muzyka / Metal
SAVATAGE - HALL OF THE MOUNTAIN KING (1987/2011) [MP3@320] [FALLEN ANGEL]


Dodał: xdktkmhc
Data dodania:
2021-09-02 18:13:10
Rozmiar: 111.94 MB
Ostat. aktualizacja:
2021-09-04 11:43:38
Seedów: 2
Peerów: 9


Komentarze: 0

...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...


Historia i dorobek amerykańskiego SAVATAGE, który został założony w 1982 roku. Zespół w dość szybko zyskał status kultowego. Dorobił się znaczącej ilości płyt, a ich pomysł na ich własny styl, na własną interpretację heavy metalu do dziś budzi podziw, zwłaszcza jeśli chodzi o mnie. Przez długi czas jakoś nie mogłem się wgryźć w ich dość specyficzny styl, który oczywiście do tradycyjnego metalu spod znaku BLACK SABBATH czy JUDAS PRIEST wtrącał motywy charakterystyczne dla muzyki poważnej, wtrącał motywy progresywny i ich ten dość oryginalny wydźwięk w połączeniu z dość mrocznym i jedynym w swoim rodzaju wokalem Jona Olivii sprawiły, że ich muzyka zawsze była dla mnie zakazanym owocem, czymś poza zasięgiem. Obecnie czuje się osobą nawróconą, bo w końcu znajomy ( Kornel 13 dziękuje za podesłanie właściwego albumu który mnie przekonał do tego zespołu) polecił album tej formacji, który przez wielu uważany jest za jedno z ich największych osiągnięć, przełomowy, album, który ukazuje zespół w szczytowej formie, album który zamyka pewien okres zespołu. Album który świetnie odzwierciedla owe zagłębienie się zespołu w tematyce muzyki poważnej i progresywnej. O jakim albumie mowa? „Hail Of The Mountain King”. Płyta o niezwykłym klimacie, z niezwykła głębią. Wydawnictwo które ukazuje to co najlepsze w tej formacji, pokazując ich fascynację zarówno tradycyjnym heavy metal jak i muzyką poważną, czy też progresywną. Jest to bez wątpienia dzieło nadzwyczajne, które intryguje swoimi pokręconymi, połamanymi melodiami, złożonymi motywami świętej pamięci Crissa Olivy który oczywiście stawia na ciężar, nieco pokręcone motywy ocierające się o progresywność, czy też pOPISy shredowe i ten aspekt jest tutaj imponujący, oryginalny, perfekcyjny, zresztą podobne odczucia co do wokalu Johna Olivy, który na tym albumie brzmi magicznie. On się po prostu dobrze bawi swoim wokalem i jest szeroki wachlarz w tym aspekcie. A to śpiewa do wolnych, klimatycznych utworów i nie szczędzi sobie pisków utrzymanych w wysokich rejestrach. Świetny przykład, jak można budować klimat w oparciu o intrygujący, specyficzny wokal. Do tego dopasowane, mocne, nieco przybrudzone brzmienie i mamy znakomity kąsek.

Co mnie powstrzymuje przed nazwaniem tego albumu arcydzieła, to bez wątpienia dość niezbyt łatwy odbiór muzyki SAVATAGE, ale zdaję sobie z tego sprawę, że taki ich jest styl i że nie grają oni prostego heavy metalu i to słychać że ambicja gra pierwsze skrzypce. To też w aspekcie materiału czuje pewien niedosyt, jednak nie mogę też tutaj narzekać, bo album brzmi naprawdę bardzo dobrze, czego dowodem są kompozycje umieszczone na krążku. Otwarcie „24 hrs Ago” jest strzałem w dziesiątkę. Stonowane, ponure tempo, ostry, dziki i toporny riff tworzą specyficzny klimat i odzwierciedlają ten oryginalny styl zespołu, który nie da się pomylić z innym. Świetny motyw gitarowy, zapadający refren i niezwykłe pOPISy wokalne i gitarowe. Czysta perfekcja. SAVATAGE jak mało kto potrafi urozmaicić swoją muzykę, materiał, kompozycję i świetnie tą cechę oddaje „Beyond The Doors Of The Dark” który znów jest mrocznym i ciężkim kawałkiem nasuwającym działalność METAL CHURCH. Ale samo wejście balladowe z klimatycznym riffem jest tutaj świetnym rozwiązaniem. Kolejny mocny punkt albumu gdzie znów jest intrygujący refren i te charakterystyczne piski wokalisty. Niedosyt czuję w nieco topornym „Legions” gdzie motyw nieco mało porywający jest i właściwie zostaje na otarcie łez, chwytliwy refren i melodyjne, rozbudowane solówki. Zespół świetnie sobie radzi w łagodniejszych, nieco hard rockowych klimatach co świetnie słychać w klimatycznym „Strange Wings”. Nawiązanie do muzyki poważnej oczywiście mamy w „Prelude To Madness” gdzie jest oczywiście odesłanie do „In The Hall Of The Mountain King” Edwarda Griega. Jest też użycie patentów symfonicznych i ten 3 minutowy instrumental to jeden z ciekawszych instrumentalnych kompozycji w dziejach heavy metalu, prawdziwy majstersztyk. Taka rozgrzewka oczywiście tylko przed jednym z najlepszych kawałków na płycie, czyli tytułowym „Hall In The Mountain King” i jest to jeden z najbardziej znaczących kawałków w historii metalu, który świetnie oddaje styl SAVATAGE i też jest świetnym przykładem co oznacza heavy metal. Ciężko to OPISać w słowach, jakie wrażenie na mnie zrobił ten kawałek. Sam motyw, refren i OPISy braci Olivy rzucają na kolana. Tego trzeba po prostu posłuchać. „Price You Pay” to jeszcze inny kaliber hita, gdzie jest lekkość, przebojowość, gdzie znów gdzieś tam w tle dobija się hard rock, ale jest to miłe ubarwienie owego albumu. Dobrze wypadło urozmaicenie kawałka poprzez wokale w niskich i wysokich rejestrach, a także nieco rockowy wydźwięk w partiach gitarowych. Kolejnym utworem, który odzwierciedla fakt urozmaicenia oraz to że SAVATAGE to jeden z tych najlepszych metalowych zespołów jest bez wątpienia speed/ power metalowy „White Witch” który prezentuje prostszy styl, mnie pokręcony, nieco radośniejszy i jest to bardziej przystępny SAVATAGE i jest to dobry kawałek na rozpoczęcie przygody z tym zespołem. Całość zamyka „Devastation” który również prezentuje łatwiejszy metal w wykonaniu SAVATAGE i nie ma tutaj aż takie urozmaicenia, a może to i dobrze?

„Hail Of The Mountain King” to jak dla mnie prawie perfekcyjny album, który otworzył mi oczy na twórczość tego zespołu. Album na pewno znaczący dla samego zespołu jak i muzyki heavy metalowej. Świetne umiejętności muzyków, które nie wymagają dłuższego rozpisywania, mocne, nieco brudne brzmienie, które również odgrywa znaczącą rolę w tworzeniu mrocznego klimatu. Do tego dochodzi równy, urozmaicony materiał, a także ubarwienie własnego stylu przez nawiązanie do muzyki poważnej czy też progresywnej. Ten album też dowodzi że tak jak grał SAVATAGE to nie grał nikt, wykreowali swój własny specyficzny styl, które świetnie pokazuje że heavy metal też może być bardzo ambitną muzyką.

PMW

Zespoły, które mogą się pochwalić długim stażem dzielą się na wiele grup. Część z nich ściśle trzyma się swojego stylu, nie zwracając uwagi na to co obecnie jest modne. Czasami jest to zaleta, jeżeli np. mówimy o zespołach typu Motorhead, bądź ( do pewnego stopnia) Iron Maiden. Niestety w niektórych przypadkach charakteryzuje się to stagnacją.
Inny typ zespołów to te, które na początku swojej działalności grają coś, co nikomu nie przypada do gustu, bądź liczba potencjalnych fanów jest niska. Dopiero z czasem zyskują uznanie publiczności, przy czym trzeba tu odróżnić te, które naprawdę zaczynają grać dobrą muzykę, od tych, które idą w kierunku komercyjnym ( czytaj: prostym i mało ambitnym ) Pierwszy typ to np. Pantera. Do drugiego można by zaliczyć m-in. Scorpions, bądź Aerosmith. W pewnym sensie pasowałaby tutaj Metallica, ale prawdę mówiąc niewielu jest ludzi, którzy lubią takie płyty jak 'St. Anger' i 'Load'. Może więc mamy tu do czynienia z jeszcze jedną grupą?

Istnieją też nieliczne przypadki zespołów, które w pewnym momencie swojej kariery postanawiają zmienić swój styl i, o dziwo, zaczynają grać muzykę, która jest równie dobra jak ich starsze dokonania.
Najlepszym reprezentantem tego nurtu jest dla mnie Savatage. Grupa przez większość lat 80-tych grała całkiem przyzwoity, klasyczny heavy metal. 'Hall of the Mountain King' było płytą przełomową. Fakt, z technicznego punktu widzenia utwory niewiele się różniły od poprzednich dokonań, ale to właśnie na tym albumie pojawiły się pierwsze próby z muzyką klasyczną. Ponadto można tu doświadczyć niesamowitej głębi, której na poprzednich płytach brakowało.

Najlepszym dowodem, potwierdzającym moje słowa, jest całkiem niezły sukces komercyjny jaki odniósł album. Widziałem rankingi, w których zajmował całkiem przyzwoite miejsca. Np. na stronie BNR fani wybrali 'HOTMK' na jeden z najlepszych albumów roku 1987. (zajął chyba ósme miejsce). Sam przyznam, że to właśnie to ta płyta sprawiła, że stałem się fanem zespołu.

Mogę oczywiście rozpisywać się o zaletach 'HOTMK', ale tak naprawdę trzeba samemu tego albumu przesłuchać, aby zrozumieć o czym mówię. Od razu jednak ostrzegam. Pomimo, ze Savatage jest wrzucany często do tego samego worka co zespoły typu Dream Theater ( czyli Prog-Metal), to muzyka jakiej tu doświadczymy jest inna. Savatage to zespół, który serwuje nam ciężką, zadziorną muzykę, wzbogaconą symfonicznymi elementami i niesamowitymi pOPISami gitarowymi Crissa Olivy. 'HOTMK' to z kolei najlepsza wizytówka Amerykanów. Jeśli ktoś jeszcze nie zna Savatage to proponuję start właśnie z tym albumem.

Mateusz Stypułkowski

Może nie najlepszy, ale zdecydowanie jeden z lepszych albumów Amerykanów, krążek rozpoczynający długą i chwalebną serię nagrań. Kawał porządnego, gitarowego heavy metalu. Od początku do końca płyty słychać doskonale, że celem chłopaków było nagranie materiału, który pozostawałby w głowie słuchacza na wiele godzin. Wyraziste, niepowtarzające się melodie, doskonała motoryka, heavymetalowy feeling – takie są wszystkie tracki na albumie. Wystarczy raz spojrzeć na spis, by w głowie, z prędkością Speedy Gonzalesa, pojawiła się melodia dowolnego kawałka. Nie można się pomylić, bowiem każdy z nich ma swój indywidualny nastrój, własnego ducha, który — choć będący niewątpliwie savatage’owym — jest bardzo unikalny. O Jonie Oliva można mówić wiele — choćby to, że jest gruby jak miłujący ubóstwo księża — ale jak miał, tak ma talent do komponowania genialnej muzyki. I tego właśnie jesteśmy świadkami na Hall Of The Mountain King. Na początek kilka rasowych numerów, doskonałych do jeżdżenia simsonkiem po dzielni, ale też do rąbania drewna lub kopania dołów – „24 Hours Ago”, „Legions”. Heavymetalowy rozpierdol. Potem czas na trochę klasyki, czyli tytułowy Hall Of The Mountain King poprzedzony rewelacyjnym instrumentalem. Po nich znów soczysty kawał gitarowej jazdy z rewelacyjnym „White Witch” na czele. Prawdziwy miłośnik hm-owych klimatów nie przejdzie obok takich wyczynów bez, minimalnego choćby, uznania dla muzyków. Przedostatni kawałek to drugi instrumental, nie tak wyczesany jak poprzedni, ale wciąż przyjemny. Płytę kończy za to prawdziwy killer — „Devastation” — potężny jak bęben Olivy gitarowy riff, kawałkująca niczym Kuba Rozpruwacz motoryka i pełna wigoru melodia. Samo się słucha, podobnie zresztą jak cały album, więc szczerze polecam. Heavy fuckin’ metal!

8/10 (deaf)


1. 24 hours ago
2. Beyond the doors of the dark
3. Legions
4. Strange wings
5. Prelude to madness
6. Hall of the mountain king
7. The price you pay
8. White witch
9. Last dawn
10. Devastation

Bonus Tracks:
11. Castles Burning (acoustic version recorded by Jon Oliva in 2010)
12. Somewhere In Time - Alone You Breathe (acoustic version)


Jon Oliva (vocals)
Criss Oliva (guitar)
Johnny Lee-Middleton (bass)
Steve Wacholz (drums)

https://www.youtube.com/watch?v=mOKoLiOkWWQ

NIE ZACHOWUJ SIĘ JAK PRAWDZIWY POLSKI KMIOT... POBIERAJĄC UDOSTĘPNIAJ... UDOSTĘPNIAJ TAKŻE PO POBRANIU!

INITIAL SEEDING. SEED 14:30-22:00.
POLECAM!!!

START WIECZOREM... 100% Antifascist

Lista plików

Trackery

  • udp://tracker.opentrackr.org:1337/announce
  • udp://tracker.openbittorrent.com:80/announce
  • Komentarze są widoczne dla osób zalogowanych!

    Żaden z plików nie znajduje się na serwerze. Torrenty są własnością użytkowników. Administrator serwisu nie może ponieść konsekwencji za to co użytkownicy wstawiają, lub za to co czynią na stronie. Nie możesz używać tego serwisu do rozpowszechniania lub ściągania materiałów do których nie masz odpowiednich praw lub licencji. Użytkownicy odpowiedzialni są za przestrzeganie tych zasad.
    Copyright © 2024 Ex-torrenty.org