Ex-torrenty.org
Muzyka / Heavy Metal
DIVINE WEEP - THE OMEGA MAN (2020) [MP3@320] [FALLEN ANGEL]


Dodał: Uploader
Data dodania:
2021-09-23 17:39:45
Rozmiar: 105.25 MB
Ostat. aktualizacja:
2023-11-11 14:08:44
Seedów: 0
Peerów: 0


Komentarze: 0

...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...



...( Opis )...

Ależ ten czas zapieprza. W życiu bym nie powiedział, że od publikacji poprzedniego krążka białostockiego Divine Weep mija już piąty rok! Zespół przez ten czas zdecydowanie zadomowił się na krajowej scenie heavy metalu, może przesadą byłoby stwierdzenie, że udziałem muzyków stała się wielka kariera, no ale jak ktoś siedzi w klimacie klasycznego grania raczej powinien nazwę kojarzyć. Czy coś się zmieniło od czasów „Tears of the Ages”? Zasadniczo nie, ale diabeł tkwi w szczegółach. Zespół nadal porusza się w stylistyce klasycznego heavy/power metalu – jest czysty wokal, klasyczne riffy, galopady, solówki – a wszystko to na naprawdę dobrym poziomie. Mam jednak wrażenie, że ta muzyka stała się jakaś taka… agresywniejsza. Choćby „Firestone” wita nas prawie thrashowym początkiem, mało tego: tu i ówdzie trafiają się nawet blasty, fragmenty zahaczające o black oraz mocniejszy, growlowany wokal (czyżby wpływ troszkę mroczniejszego Hellhaim, gdzie również pan solista się udziela?). Tak czy siak, to nie są oczywiście jakieś rewolucyjne zmiany, ani nic szczególnie oryginalnego, ale po pierwsze – zawsze to jakieś urozmaicenie, po drugie – inkorporowanie tych elementów do „zwykłego” heavy wyszło muzykom bardzo naturalnie, wszystko tu jest na swoim miejscu. Wręcz nie wiem, czy zespół nie wykorzystał jakichś wzorów czy innych badań i wykresów kołowych, bo naprawdę pomontowane jest to idealnie – cięższe elementy są w takiej ilości, że na pewno nie zniechęcą twardogłowego zwolennika klasyki, a jednocześnie poupychane tak, że doskonale uzupełniają „patataje” , haha. Wykonawczo i brzmieniowo też wszystko na swoim miejscu – ale to już na szczęście powoli standard także i u nas. Może nie do końca mnie przekonuje, że część numerów kończy się wyciszeniem, ale to takie tam moje zboczenie. Tak czy siak, wraz z „The Omega Man” Divine Weep przeskoczyło z kategorii „fajna kapela” do pierwszej ligi klasycznego grania – jakbym miał wybrać, czy słuchać powiedzmy nowego Primal Fear czy Divine Weep, to zdecydowanie sięgnę po „The Omega Man”.

Pudel



Divine Weep poznałem przy okazji premiery wydawnictwa "Age of the Immortal" w 2013 roku. Ten pierwszy raz nie był zbyt udany. Później (2015) była płyta "Tears of the Ages", która wypadła już znacznie lepiej w moim odbiorze. Po kolejnych pięciu latach otrzymałem album o tytule "The Omega Man". Jak wypadło moje trzecie podejście do tego zespołu? Dobra dyspozycja z poprzedniego albumu została obroniona? Czy też zespół zjechał z poziomem? Ciekawi? To jedziemy z tym heavy metalem!

Po pierwsze - w Divine Weep mamy zmianę za mikrofonem. Wokalistą jest obecnie Mateusz Drzewicz znany z Hellhaim, czy Subterfuge. Do poprzedniego wokalisty zastrzeżeń nie miałem, ale zmiana nie jest na gorsze. Kto zna wspomniany Hellhaim, to wie, że Mateusz "buraków nie posadzi". Po drugie - zespół ciut zaskoczył, bo muzycznie próbuje wyrwać się z okowów klasycznie granego heavy metalu. O ile jeszcze w otwierającym album utworze "Cold as Metal" czuć skórzanymi gatkami i zimną stalą miecza, tak dalej już jest różnie. Rozpędzony "Journeyman" z klasowymi zwolnieniami pędzi na złamanie karku, by w dalszej części pokazać ciut ciężaru. Ale to wszystko rozgrzewka przed kolejnymi akcentami. I tak już w kolejnym "Firestone" pojawiają się black metalowe smaczki: blasty i growle. Przyznam, iż mi to ozdobniki siadły elegancko, ale zrozumiem ortodoksyjnych kataniarzy i ich niesmaku. A przypomnę dla nie znających historii zespołu - oni zaczynali grając black metal...

Na przetrawienie tego "szoku" zespół daje fanom kolejny numer, którym jest klasycznie pościelowa ballada "Riders of Navia". Co ciekawe zespół "ukradł ją" ze wydawnictwa "Age of the Immortal" i nagrał ponownie. Cóż, jak to u mnie z balladami - w 99% to nie moja bajka i tak jest i tutaj. Na szczęście wraz z "The Screaming Skull of Silence" wracamy na tory kolejki szybkich prędkości. Świetnie rozpędzony numer, który flirtuje z amerykańskim power metalem i zaskakuje nieoczywistymi wokalami w refrenie. A co tu się wyczynia pod koniec tego kawałka, to głowa mała! Super jazda i znowu te pięknie black metalowe klimaty.

"Walking (Through Debris of Nations)" to najdłuższa kompozycja na tym albumie. I chyba też najbardziej zróżnicowana, bo zaczynamy wręcz balladowato, poprzez klasycznie grany heavy, a docieramy gdzieś w okolice power/thrash metalu. A do tego zespół prowadzi nas za rączkę i te co raz mocniejsze elementy dokłada dosyć stopniowo i w większym wymierze. Trudno się zorientować kiedy pożegnaliśmy to początkowe "smędzenie" na rzecz metalu z krwi i kości. Bardzo fajnie to wyszło i ten numer niesłychanie przypadł mi do gustu. Dla balansu mamy oczywiście klawiszowo-wokalne zwolnienie, które robi dodatkową robotę. Ciutkę przyczepie się do zakończenia tego kawałka. Całkiem fajna galopka wyciszająca się powoli. Hmm... odbieram to trochę jakby zabrakło pomysłu, jakiegoś mocnego akcentu na koniec i dlatego zdecydowano się na taki fade out.

Opartego na basie i klawiszowym plumkaniu "Die Gelassenheit" nie rozumiem. Dosłownie i w przenośni. Dosłownie, bo to jakiś dialog w czarn... wróć, niemieckiej mowie. A po drugie to taka miniaturka, która nic nie wnosi. Na szczęście po chwili dostajemy w łeb początkiem "Mirdea Lake", a później zaczyna się czarowanie klimatem i zmianami nastroju. Cudo, że palce lizać! No i na samiusieńkim końcu mamy numer tytułowy - "The Omega Man". I co on przynosi? Ano wjeżdża nam na pełnej krasie (bez brzydkich skojarzeń mi tu proszę!) z tym co w heavy metalu najlepsze. Rozpędzone riffy, świetne wokale, kapitalne zwolnienia, no cóż więcej dodać - będą Państwo zadowoleni. Nie ma innej opcji!

Najnowsze dziecko Divine Weep to solidna heavy metalowa propozycja skierowana dla wielbicieli klasycznego podejścia do tematu. Wiadomo, że Helloween, Iron Maiden, czy amerykańskie zespoły power są tutaj na topie. Oczywiście muzycy nie kopiują nikogo, jedynie czasem zapędzą się do odpowiedniej szufladki. Od siebie dodają sporo dobrego. Album jest dosyć zróżnicowany, dlatego pozwoliłem sobie rozebrać na czynniki pierwsze poszczególne kompozycje. Mamy na nim sporo fajnych riffów, melodii, czy zgrabnych solówek. Wokalnie też interesująco, bo i mamy halfordowe piski, jak i blackowe metalowe skrzeki. Zdecydowanie nudy nie ma, a o to przecież chodzi.

Gumbyy



Czasami zapominam, że polski heavy metal w ogóle istnieje. Nasz kraj wytworzył kilka mocno łupiących, deathowych, blackowych i tym podobnych składów, że jest w czym wybierać, a do tego sam też mało sięgam po ten nurt. Może dlatego DIvine Weep w czasie pierwszego odsłuchu było taką niespodzianką. Włączyła się lekka nostalgia za starymi krążkami Halloween czy Blind Guardian, za zestawami do magii i miecza, i ogólnie za okresem początków nastoletniego zapuszczania kudłów. Pierwszy krążek zespołu z Mateuszem Drzewiczem na wokalu od początku pokazuje, że ma klasę rasowego heavy i power metalu.

Krążek to dziewięć kipiących fantastycznym klimatem kawałków o ciekawym nastroju. Zespół, który ma przecież korzenie blackowe, stara się jak może, żeby płyta nie poszła w banał, jaki jest zmorą wielu współczesnych kapel z tego nurtu. Utwór otwierający, czyli „Cold as Metal” i zamykający „The Omega Man” dają nam energetycznego kopa. Są szybkie, energiczne, choć brakuje im drapieżności. Czuć w nich raczej hard rock i swobodę pierwszych płyt Gamma ray. Dalej jest już różnorodnie i ciekawie. Drugi kawałek, czyli „Journeyman”, z niejednostajnym tempem i zwolnieniami, oraz niezłym prowadzeniem gitar brzmi przyjemnie, oldskulowo. Jak na heavy krążkowi nie zabrakło też ballady, a w tym wypadku nosi ona nazwę „Riders Of Navia”, której tekst mógłby spokojnie ozdobić jakąś powieść o smokach i rycerzach. Kiedy włączy nam się kolejne prawie balladowe intro do „Walking (Through The Debris Of Nations)” będziemy zaskoczeni mocniejszymi wokalami i tym, że zespół się zapędza prawie w melodic thrash, spod znaku Iced Eartha. Prawie, bo zostaje przy swoim stylu i pozwala mu ładnie wybrzmieć.

Nie zabrakło pojedynczych, gardłowych wrzasków i pisków, jak z Judas Priest. Nie zabrało porządnie przemyślanej płyty z niezłymi tekstami, czy ucieczkami poza ramy gatunku. Krążek nie jest nudny, mimo że nie szarpie deathem. Raczej doskonały do niedzielnego chillu, jako podkład pod relaks, przyjemna podróż przez fantastyczne krainy i bohaterskie czyny. Problemem jest tu jednak to, że zapomina się o nim, zanim się jeszcze skończy. Przyjemnie płynie, przypominając o starych płytach HammerFalla czy tak zapomnianych zespołów, jak Pegazus, ale sama nie zostaje w pamięci. Brak jej hitu, czegoś, co naprawdę by ją wyróżniło, poza niekoniecznie jasnymi samplami rozmowy po niemiecku na początku „Die Gelassenheit”. Mocną stroną jest na pewno wokal, który mimo braku jakiejś mega barwy ma moc, energię i pomysł na siebie. Nie jest tylko dodatkiem, a raczej wypełnieniem i szlifem. Widać też, że zespół ruszył na poszukiwanie czysto heavy metalowego klimatu w dwudziestym pierwszym wieku, co jest karkołomne. I udało im się znaleźć magię i miecz, i do tego pokazać pazur lub dwa. Warto wyruszyć z nimi choćby raz na tą wyprawę w krainę fantasy, nawet jeśli potem płyta rozmyje się w cieniu innych krążków z gatunku.

Music Wolves



...( TrackList )...

1. Cold as Metal
2. Journeyman
3. Firestone
4. Riders of Navia
5. The Screaming Skull of Silence
6. Walking (Through Debris of Nations)
7. Die Gelassenheit
8. Mirdea Lake
9. The Omega Man



...( Obsada )...

Bass Guitar, Fretless Bass, Recorded By – Janusz Grabowski
Drums – Dariusz Karpiesiuk
Guitar – Dariusz Moroz
Guitar, Backing Vocals – Bartosz Kosacki
Lead Vocals – Bartosz Kosacki (tracks: 4)
Lead Vocals, Keyboards – Mateusz Drzewicz




https://www.youtube.com/watch?v=JXA4W5g1OFE



NIE ZACHOWUJ SIĘ JAK PRAWDZIWY POLSKI KMIOT... POBIERAJĄC UDOSTĘPNIAJ... UDOSTĘPNIAJ TAKŻE PO POBRANIU!


...( Info )...

INITIAL SEEDING. SEED 14:30-22:00.
POLECAM!!!

START WIECZOREM... 100% Antifascist

Lista plików

Trackery

  • udp://tracker.openbittorrent.com:80/announce
  • udp://tracker.opentrackr.org:1337/announce
  • Komentarze są widoczne dla osób zalogowanych!

    Żaden z plików nie znajduje się na serwerze. Torrenty są własnością użytkowników. Administrator serwisu nie może ponieść konsekwencji za to co użytkownicy wstawiają, lub za to co czynią na stronie. Nie możesz używać tego serwisu do rozpowszechniania lub ściągania materiałów do których nie masz odpowiednich praw lub licencji. Użytkownicy odpowiedzialni są za przestrzeganie tych zasad.
    Copyright © 2024 Ex-torrenty.org