Ex-torrenty.org
Muzyka / Rock
QUEEN - INNUENDO (1991/2011) [MP3@320] [FALLEN ANGEL]

Dodał: xdktkmhc
Data dodania:
2021-11-26 15:17:36
Rozmiar: 124.54 MB
Ostat. aktualizacja:
2023-08-07 13:51:45
Seedów: 0
Peerów: 0


Komentarze: 0

...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...


Album zawiera składa się z różnych utworów i jest mieszanką stylu, który Queen wyrobili sobie przez 20 lat wspólnego grania.

Płytę otwiera słynna "Insynuacja" ("Innuendo"). Nie znam utworu, który można by porównać do tego arcydzieła, ale najbliżej mu chyba do "Bohemian Rhapsody". Trwa sześć minut i łączy w sobie wiele elementów. Jest taniec hiszpański grany na gitarach klasycznych, metalowa solówka na kominku Maya, chórki (podobne do tych w "Rapsodii"), a także moment, w którym rytm (fragment jest oparty o rytm Bolera) zmienia się w klasyczne walcowe trzy czwarte. Po prostu majstersztyk. Freddie Śpiewa bardzo wysoko, wręcz nieosiągalnie dla wielu wokalistów. Tekst (poetycki zresztą) opowiada o tym, że wciąż staramy się osiągnąć coś nowego, ciągle ryzykujemy. Świetny jest też teledysk; postacie zostały przedstawione w nim w czterech stylach (John - Picasso, Roger - Pollak, Brian - styl wiktoriański, Freddie - Da Vinci). Pierwsze spotkanie z nimi, gdy podnosi się kurtyna, wręcz zapiera dech, jakbyśmy byli na koncercie. Teledysk otrzymał złotą kamerę. Uważam, że to nie tylko najlepsze dzieło Queen, ale także najlepszy utwór rockowy w ogóle.

Bardzo ciekawy jest też "I'm Going Slightly Mad" - klimatyczny utwór z humorystycznym tekstem, którego bohater powoli wariuje i OPISuje swoje doznania (w pewnym momencie staje się nawet drzewem bananowym). Kompozycja utrzymana jest w "ciemnym" nastroju, a Freddie śpiewa jakoś dziwnie nisko (jak na mój gust), przez co piosenka jest jedyna w swoim rodzaju.

"Headlong" i "The Hitman" są bardziej heavy metalowe niż rockowe. Odstają nieco od reszty albumu i panuje w nich wesoły nastrój ("na łeb, na szyję"). Zawierają ostre gitarowe podkłady May'a i są dość szybkie, ale zarazem rytmiczne. Tak jakby powrót do "Brighton Rock", ale z jaką klasą!

"I Can't Live With You" to klasyczna rockowa opowiastka o miłości i dziwnych sytuacjach, do jakich prowadzi. Zawiera zmiany rytmu i lekki gitarowy podkład.

W "Don't Try So Hard" zawarte jest przesłanie od człowieka z doświadczeniem, który stoi u schyłku życia i chciałby podzielić się swoimi doświadczeniami z młodszymi. Udowadnia, że czasami warto przystopować i nie być do końca zawziętym, by osiągnąć cel. Podkład jest smutny i powolny.

"Ride The Wild Wind" jest wysokooktanowym kawałkiem, jego bohater zdaje się być człowiekiem, który wszystkiego już w życiu spróbował i szuka nowych wrażeń oraz niebezpieczeństwa w jeździe na huraganie. Niestety i to okazuje się być dla niego zbyt spokojnym zajęciem. Piosenka świetnie oddaje nastrój, który niesie ze sobą właśnie tytułowy "dziki wiatr", ciągle pędzi do przodu i wiruje.

"All God's People" to pełna chórków i lekkich gitarowych akordów errata do ludzi, mówiąca im, żeby żyli zgodnie ze swoimi sercami i byli pełni wdzięczności dla...(Boga?). Czyżby MrBadGuy stał się dobry?

"Oto są dni naszych żywotów" ("These Are The Days Of Our Lives") jest najbardziej poruszającym dziełem na tej płycie. Freddie opowiada w nim o przemijaniu, o swoich młodych dniach ("kiedy byliśmy młodzi i szaleni, kiedy słońce ciągle świeciło i żyliśmy tylko dla radości"). Utwór ma powalający (przynajmniej dla mnie) nastrój pogodzenia się z losem. Ostatnie słowa tekstu brzmią: "Wciąż Was kocham"- jakby pożegnanie...

"Delilah" to imię jednego z kotów Freddiego i jemu (a raczej jej) jest dedykowany kawałek o tym samym tytule. Lekki, rytmiczny utwór. Nie zabrakło tu oczywiście kominka Maya. W pewnym momencie cały Queen... miałczy! To trzeba usłyszeć.

"Bijou", czyli klejnot. Bardzo nastrojowy utwór, jakby operowy. Trudno mi określić, co to jest, w każdym razie jest najbardziej klimatycznym kawałkiem, jaki w życiu słyszałem. Po prostu May pokazał, że gra na gitarze od ponad 20 lat... "You are my Bijou".

"The Show Must Go On" jest ostatni na płycie i jest jedenym z niewielu utworów Queen z tak poważnym tekstem ("Po co żyjemy?").

"Innuendo" to według mnie najlepszy album rockowy w historii. Jest w nim zawarty efekt pracy czterech przyjaciół, ludzi, którzy robili to, co umieli najlepiej - muzykę. Freddie włożył całą swoją pasję w tworzenie tej płyty. Chciał chyba pożegnać się z tym światem w wielkim stylu. Udało mu się...

Piotr 'Kriv4k' Czernikiewicz


Through the sorrow all through our splendour
Don't take offence at my innuendo
Mam nie atakować “Innuendo”? No dobra…

W latach 80-tych nasza wspaniała Królowa zagubiła gdzieś swoją artystyczną duszę, momentami tylko miewając jej resztki i przebłyski natchnienia. Nie powiem, że „The Game”, „The Miracle”, czy nawet „Hot Space” to płyty złe. Otóż są one dobre, czasem nawet bardzo, ale to nie to, co prezentowali we wcześniejszej dekadzie. Artyzm rozpłynął się? Tego też nie powiem. Wygląda na to, że zrobił sobie dziesięcioletnią drzemkę, by obudzić się wraz z latami dziewięćdziesiątymi i z albumem „Innuendo”.

Słychać to wyraźnie od samiuśkiego początku. Pierwszy, tytułowy utwór to, śmiem twierdzić, dzieło na miarę ponadczasowego „Bohemian Rhapsody”. Zaczyna się mocno, mrocznie. Od razu czuć, że to miało być coś więcej niż pioseneczka dla radia. Mocne riffy, bez żadnych cukiereczków. Po paru minutach kawałek się wycisza, a Brian May odkłada na bok swą Old Lady i sięga po gitarę klasyczną. Refleksyjność… tęsknota… Trudno to OPISać. Piękny, krótki moment. Do Maya dosiada się Steve Howe i otrzymujemy jeszcze piękniejszą i dłuższą chwilę muzycznego uniesienia. Następnie opera, a’la wspomniany „Bohemian Rhapsody”, ale też tylko na chwilkę, gdyż May rozpoczyna swoją solówkę. Poezja! Wszystko co lubimy najbardziej w Queen spakowane do sześciu minut, przez które dzieje się naprawdę wiele.
Niestety później nie mamy już takiego progresowania. Na pocieszenie zostaje nam stylowe „I’m going slightly mad”, czyli pseudo-mroczny utwór z jajem, po którym aż prosi się o następny wielki utwór. Niestety takowego, nie otrzymujemy. Wystarczyć musi nam bardzo szybkie, rockowe „Headlong”. Chwytliwe i na luzie. Co ja się czepiam? Przecież lubię tego słuchać. Świetna rockowa sprawa, czego nie powiem już niestety o tym, co następuje potem, gdyż jest to zdecydowanie najsłabszy moment płyty. Po prostu „I Can’t Live With You” to takie niewiadomo co. Ni to chwytliwe, na moje ucho za wolne, źle zmixowane, a może po prostu faktycznie się czepiam. Podobna sprawa ma się z „The Hitman” (niepotrzebnie wydłużony na koniec). Na szczęście „Don’t Try So Hard” jest bez wątpienia o wiele, wiele lepsze - spokój, refleksja , rewelacyjne, choć krótkie solo. Rozpędzone „Ride The Wild Wind”, do którego mam po prostu słabość. „All God’s People” zaś jest dziwne. Z tym utworem jest jak z Tofikiem: „…Ty nie jesteś dziwny, ty jesteś… oryginalny, a wszystko co oryginalne jest lepsze…”. Znośne, mimo zniechęcającego początku.

O „These Are The Days Of Our Lives” trzeba powiedzieć więcej, przecież nie bez powodu nazywa się to “pożegnaniem Freddiego Mercury’ego”. A to za sprawą teledysku zarejestrowanego na kilka tygodni, przed odejściem Fredka z tego świata. Już bez makijażu, w czerni i bieli puszcza oczka, uśmiecha się do kamery i te ostatnie słowa „I still love you…”. Ciekawa sprawa. Wiele osób jednak uważa mylnie ten uroczy kawałek za jego ostatni (ostatnim było „Mother Love”). Rozmarzenie, refleksja, tęsknota, które czuję na chwilkę w „Innuendo”, czuję tutaj od pierwszej do ostatniej sekundy. I znów ta solówka…

„Delilah” jest znów takie dziwne, bo o miłości do kota imieniem „Delilah”. Warto posłuchać dla miauczenia całego zespołu i jeszcze lepszego miauczenia gitary Maya. Przyjemny utwór, ale z pewnością nie broniłby się bez tej kolejnej, świetnej solówki.

You and me, we are destined
You'll agree
To spend the rest of our lives with each other
The rest of our days like two lovers
Forever, yeah, forever
My bijou...

No ale zakończenie albumu to już mistrzostwo, jak tytułowe dzieło. „Bijou” – po prostu gitara nie do OPISania. I to echo… Trzy minuty piękna. I wszystkim zapewne znane zakończenie w postaci „The Show Must Go On”. Nie wierzę, by ktoś tego nie znał.

Pobazgrałem już o piosenkach, czas skupić się na wideoklipach, bo zostało ich po płycie aż 5 i wszystkie godne są wspomniena, bądź przypomnienia. Za tytułowy numer wzięła się sama wytwórnia Walta Disneya. Pomysłowy, różnorodny klip dopracowany do najmniejszego szczegółu. Chyba najciekawszy od czasów „Breakthru” (chociaż ten styropian nie był denerwujący). „I’m going slightly mad” także doczekało się obrazka – lekko surrealistycznego, czarnobiałego, zwariowanego, na którym z pewnością można się uśmiechnąć, a nawet zaśmiać. Podobnie sprawa ma się z „Headlong”, tyle że tutaj mamy wariacje w studiu. O „These Are…” już pisałem, więc zostało tylko „The Show Must Go On” zrealizowanego, jako zlepek wszystkich teledysków (nawet „Calling All Girls”). Jeżeli jeszcze nie widzieliście, to z pewnością traficie kiedyś w telewizorni na to, albo na jakiejś stronce ze „streamowymi” filmami.

Na pewno otwierając tę stronę najpierw spojrzeliście na ocenę, a raczej na to że jej nie ma. A skoro doszliście aż tutaj, to chciało Wam się czytać. I co tu czytacie? Czepiam się troszkę tu, tam. Że to nie wyszło, tamto. Czepiam się płyty klasycznej już. Klasyki rocka się czepiam, a uważam, że jest poza klasyfikacją. Cóż… Moim zdaniem „Innuendo” nie dorównuje dokonaniom grupy z lat siedemdziesiątych. Nie oszukujmy się, poprzeczka była wysoko. Pytanie, czy została przeskoczona jest nie na miejscu. Tego się nie da przeskoczyć. Raczej trzeba spytać, czy zespół chciał ją przeskoczyć i czy zrobił wszystko, by to osiągnąć. Po przesłuchaniu każdy sobie odpowie, gdyż to kwestia odbioru płyty.
Ale jest też druga poprzeczka, poprzeczka postawiona przez „The Miracle”, „A Kind Of Magic”, „The Works”. Tę zespół przeskoczył niczym Jelena Isinbajeva. Tę na pewno chcieli przeskoczyć. Drugim powodem, by przymknąć oko na słabsze momenty jest to, że Freddie Mercury był wtedy już u schyłku życia. Wyniszczany przez AIDS znalazł resztki sił, by nagrać te i inne, opublikowane dopiero na „Made In Heaven” utwory. Co z tego, że nie wszystkie się udały? Wtedy każda sekunda zarejestrowanego, cudownego głosu Fredka była na wagę złota. To usprawiedliwić powinno najgorsze, a przecież nie mamy tu takich strasznie złych momentów.

Chociaż nie jest to, jak wielu twierdzi, najlepszy album Queen, to polecam go bardzo gorąco dla tych, którzy jeszcze nie słyszeli (to jeszcze są tacy?). Nie zawiedziecie się z pewnością. Bądź co bądź to klasyka i bądź co bądź nie wypada mi jej ocenić. Być może stanie się dla Was częścią życia, tak jak dla mnie. I jak tu podnieść palec na tak ważną dla mnie płytę?

My soul is painted like the wings of butterflies
Fairy tales of yesterday will grow but never die
I can fly, my friends
The show must go on...
The show must go on...

Roman Walczak

'Innuendo' to dzieło, w którym silne emocje brawurowo przeplatają się ze sztuką i filozofią egzystencjalną.
Płytę charakteryzuje rockowa dynamika i wysoka jakość brzmienia.

FA


1. Innuendo 6:31
Classical Guitar [Additional Wandering Minstrel Spanish Guitar - Somewhere In The Middle] – Steve Howe

2. I'm Going Slightly Mad 4:22
3. Headlong 4:38
4. I Can't Live With You 4:33
5. Don't Try So Hard 3:39
6. Ride The Wild Wind 4:42
7. All God's People 4:21
Keyboards – Mike Moran
Written-By – Mike Moran, Queen

8. These Are The Days Of Our Lives 4:15
9. Delilah 3:35
10. The Hitman 4:56
11. Bijou 3:36
12. The Show Must Go On 4:35


Bass Guitar, Keyboards – John Deacon
Drums, Percussion, Keyboards, Harmony Vocals [Harmonies], Vocals – Roger Taylor
Guitar, Keyboards, Harmony Vocals [Harmonies], Vocals – Brian May
Lead Vocals, Keyboards – Freddie Mercury

https://www.youtube.com/watch?v=g2N0TkfrQhY

POBRAŁEŚ I SIĘ CIESZYSZ ??? POZWÓL WIĘC POBRAĆ INNYM, NIECH TEŻ SIĘ CIESZĄ!!!

INITIAL SEEDING. SEED 14:30-23:00.
POLECAM!!!

START WIECZOREM...

Lista plików

Trackery

  • udp://explodie.org:6969/announce
  • Komentarze są widoczne dla osób zalogowanych!

    Żaden z plików nie znajduje się na serwerze. Torrenty są własnością użytkowników. Administrator serwisu nie może ponieść konsekwencji za to co użytkownicy wstawiają, lub za to co czynią na stronie. Nie możesz używać tego serwisu do rozpowszechniania lub ściągania materiałów do których nie masz odpowiednich praw lub licencji. Użytkownicy odpowiedzialni są za przestrzeganie tych zasad.
    Copyright © 2025 Ex-torrenty.org