...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
Polska, jak na stosunkowo niewielki kraj, ma czym się pochwalić w dziedzinie metalowej agresji. Co najważniejsze, wiele wskazuje na to, że nie powiedziała w tej materii jeszcze ostatniego słowa, a jednym z dowodów na to jest bez wątpienia nowa płyta pochodzącego z Krakowa zespołu Dormant Ordeal, nosząca tytuł The Grand Scheme of Things. Jest to już trzeci longplay w dyskografii projektu, a pierwszy ze wsparciem Selfmadegod Records, która według mojej obserwacji poszerzyła swoje spektrum z dobrego grindcore’u na dobry metal i wyłapuje co lepsze załogi.
Dormant Ordeal powstał jako jednoosobowy projekt Radka Kowala w okolicach 2005 roku, by po trzech latach domowych nagrań przeistoczyć się w pełen zespół. Lider zasiadł na stałe za garkami, co było dobrą decyzją, ponieważ gra na instrumentach perkusyjnych faktycznie idzie mu bardzo sprawnie. Moja wiedza o muzyce zespołu bazuje na ten moment głównie na nowym krążku, miałem okazję natrafić na single z poprzednich, aczkolwiek pełne materiały mi „uciekły”. Suma summarum, ważne, że w końcu zawitała do mnie pełna produkcja, trzecia – podobno najważniejsza na drodze każdego zespołu.
Na ile The Grand Scheme of Things okaże się przełomowym dla krakowskich muzyków – na ten moment nie wiem, ale na pewno Panowie nagrali bardzo solidny i dobry krążek. Ich sztuka balansuje na cienkiej linii pomiędzy death i black metalem, choć pokaźna ilość atmosfery i klimatu zawartego w kompozycjach przybliża band jednak do czerni. Jak w każdej odmianie metalu, tak i w blacku mamy do czynienia z jego odmianami. Elementy blackowe zawarte w muzyce Dormant nie należą do tej prymitywnej, a do złożonej odnogi, opartej na świetnych harmoniach gitarowych. Pewnie najłatwiej byłoby wrzucić band do gara z metalem ekstremalnym, a ja mogę polecić ich album fanom załóg takich jak The Amenta czy Gaerea. Dormant Ordeal podobnie podchodzi do produkcji i agresji, tak samo jak one miesza je z dużą ilością przeszywających ciało przestrzeni dźwiękowych.
Tu też należy wspomnieć o zacnej produkcji płyty, która powstała pod okiem Pawła „Janosa” Grabowskiego w JNS Studio. Produkcje wychodzące spod jego rąk już dawno zwróciły moją uwagę i Wielki Shemat Rzeczy nie odbiega w żadnym stopniu od wysokich standardów tego miejsca.
Brzmienie i muzykę można spiąć jednym słowem: potęga. Zrozumiecie to, gdy zasiądziecie w fotelach i puścicie płytę głośno. Od rozpoczynającego At the Garden’s Gates zespół uderza mocno, ale z miejscem na patos i wspomniany już klimat. Wysokie umiejętności techniczne muzyków korespondują ze sprawnie zaprogramowanymi aranżami, motywy kompozycji przechodzą z jednego w następne naturalnie, przez co płyta przelatuje szybko i zachęca do kolejnego odsłuchu.
Brzeźnicki
1. At the Garden's Gates
2. Poetry Doesn't Work on Whores
3. Bright Constellations
4. Here Be Dragons
5. Letters to Mr. Smith
6. Let the Light In
7. Sides of Defence
8. The Borders of Our Language Are not the Borders of Our World
Maciej Proficz - vocals
Maciej Nieścioruk - guitars, bass
Radek Kowal - drums
https://www.youtube.com/watch?v=7DikGhNKO9Q
INITIAL SEEDING. SEED 14:30-23:00.
POLECAM!!!
START WIECZOREM...
|