Ex-torrenty.org
Muzyka / Jazz
LIGHT COORPORATION - RARE DIALECT (2011) [WMA] [FALLEN ANGEL]


Dodał: xdktkmhc
Data dodania:
2022-01-11 17:10:30
Rozmiar: 267.44 MB
Ostat. aktualizacja:
2022-01-11 17:10:24
Seedów: 7
Peerów: 0


Komentarze: 0

...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...


Tym razem nie będę się rozpisywał na temat moich zachwytów nad polską sceną muzyczną i przejdę do rzeczy - "Rare Dialect" to kolejny z wybitnych polskich albumów nagranych na przestrzeni ostatniej dekady. Udany pod każdym względem, niesamowicie wciągający, przynoszący chlubę Polakom nie tylko w kraju, ale i za granicą. W przeciwieństwie do dzieł innych polskich zespołów, które do tej pory recenzowałem, debiut Light Coorporation ukazał się nieco wcześniej (w 2011 roku) i nakładem innej wytwórni (w dodatku angielskiej, Recommended Records, ale spokojnie - nie będzie żadnego pseudo-patriotycznego bełkotu w stylu "tylko polskie wydawnictwa"). Powód, dla którego tym razem sięgnąłem aż tyle lat wstecz, jest bardzo prosty - o ile tamte kapele pełnię swoich możliwości pokazały dopiero po jakimś czasie, tak w przypadku Light Coorporation debiut jest jedną z najlepszych rzeczy, jakie dotychczas nagrał. Co nie znaczy, że kolejne jego albumy są słabe, przeciwnie, wszystkie trzymają bardzo wysoki poziom. W dodatku, mimo licznych zmian personalnych, grupie udało się wykształcić i zachować własne, spójne brzmienie. To zapewne jest zasługą jej lidera, Mariusza Sobańskiego, kompozytora i producenta związanego z awangardą jazzową, a także świetnego gitarzysty (choć dość skromnego, w pozytywnym znaczeniu).

Już sama okładka prezentuje się bardzo ciekawie. Większą jej część zajmuje kwadratowy obiekt stylizowany na kopertę z płytą winylową. Za to z tyłu jawi się coś w rodzaju zbitki zdjęć prawdziwych winyli, wśród których znajdują się dzieła m.in. Johna Coltrane'a, Gong, Soft Machine, Egg, Keith Tippet Group. Zaiste, wspaniała kolekcja mniej lub bardziej znanych wykonawców i świetna wskazówka odnośnie kierunku, w jakim podąża muzyka zespołu. To zresztą bardzo dobry trop, choć może być też trochę mylący - wśród inspiracji grupy wskazuje się między innymi jazz awangardowy, Scenę Canterbury czy, o dziwo, zeuhl - odjechaną francuską mieszankę rocka progresywnego i free jazzu, z którą Light Coorporation nie ma prawie nic wspólnego. Mogłoby to wskazywać bardzo pokręconą, trudną w odbiorze muzykę. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie, mamy tu do czynienia z bardzo wyważonym i poukładanym (momentami aż nazbyt, ale do tego jeszcze dojdziemy) jazz-rockiem.

"Rare Dialect" to jeden z tych debiutów, w których od razu słychać, że nagrali je muzycy z wieloletnim doświadczeniem. Mamy tu do czynienia z grupą doskonale zgranych instrumentalistów, spójnie podążających za wizją Sobańskiego, który jest autorem wszystkich kompozycji. Elektroniczną miniaturkę "Transparencies", umieszczoną na początku, można by sobie odpuścić (lub zgrabnie połączyć z kolejnym utworem), ale dalej czeka na słuchacza tyle dobrego, że nie ma co się o to czepiać. Już na starcie rozbrzmiewa najdłuższy na płycie "Tokyo Streets Symphony", stanowiący kwintesencję podejścia zespołu do grania jazz-rocka. Kompozycja rozwija się bardzo powoli (nawet wolniej, niż wskazywałby na to ponad 10-minutowy czas trwania), a muzycy skupiają się przede wszystkim na budowaniu nastroju, co doskonale im wychodzi. Szczególnie urzekające są misterne, skradające się partie gitary, momentami przywołujące klimat rodem z jakiegoś kryminału, przy tym bardzo wycofane. Dokładnie to miałem na myśli, gdy wspomniałem o skromności gitarzysty - Sobański zdaje się wręcz celowo unikać jakichkolwiek pOPISów, zazwyczaj tworząc fantastyczne, wciągające tło, a główne pole oddając Michałowi Pijewskiemu, grającemu na saksofonie tenorowym (zresztą wyraźnie uwypuklonym w miksie). Świetnie zdaje to egzamin, tym bardziej że Pijewski gra naprawdę dobrze, a przy tym bezbłędnie uchwycił mroczny klimat, unoszący się nad albumem. Sekcja rytmiczna także odebrała lekcje muzycznej pokory i po prostu uważnie słucha tego, co gra reszta, budując pod to solidny fundament (nie ma jednak mowy o prościutkim, wymuszonym akompaniamencie, tak po prostu współpracują zgrani, sprawni muzycy).

"Maestro X" w pewnym stopniu jest logiczną kontynuacją poprzednika, tyle że jeszcze bardziej enigmatyczną. Perkusja ogranicza się do tak delikatnego grania, jak to tylko możliwe, jednostajne linie basu tworzą hipnotyzujący nastrój, a delikatne dźwięki gitary i saksofonów (tym razem wyraźnie do głosu dochodzi także barytonowy, na którym gra Michał Felter) toczą ze sobą subtelny dialog. Dopiero pod koniec utwór sprawnie przechodzi w mocną codę - aż szkoda, że muzycy nie rozwinęli tego fragmentu, bo byłby fajnym rozwinięciem całej kompozycji, a zadziorne partie saksofonów mogłyby się przerodzić w ciekawą, może nawet free-jazzową improwizację. "Ethnic Melody From Saturn" (niestety, wbrew tytułowi pozbawiony wyraźnych wpływów etnicznych i naprawdę kosmicznego klimatu) wraca do intensywności "Tokyo Streets Symphony" (wciąż nie zmieniając opieszałego tempa), za to urozmaiceniem jest gościnny występ Marcina Szczęsnego. Wykorzystuje je jednak w dość zaskakujący sposób, ograniczając się do elektronicznych dźwięków, tworzących klamrę spinającą utwór i skromnej, ale pasującej do całości melodii na syntezatorze. Bardzo rozbawiło mnie jej brzmienie, jakby Szczęsny początkowo chciał zagrać melodyjkę rodem z lat osiemdziesiątych, ale stwierdził, że jednak jest to zbyt głupie i zatrzymał strojenie syntezatora gdzieś w połowie. Bardzo fajny, choć nie wiem, czy zamierzony, smaczek. "The Legend Of Khan" jako pierwszy wyraźnie zahacza, w udany sposób, o free jazz, ale taki w bardzo delikatnej formie - perkusja znów tylko spokojnie pogrywa w tle, a free-jazzowego charakteru nadają utworowi przede wszystkim rozmijające się partie saksofonu i skrzypiec, które zastąpiły tu gitarę (co było bardzo dobrą decyzją).

Właściwie jedynym zarzutem, jaki mogę postawić temu albumowi, jest pewna jednostajność. Przez większość czasu słychać muzykę bardzo spokojną (nawet w szybszych momentach), co mimo licznych smaczków w niej zawartych może wzbudzić ochotę na usłyszenie czegoś bardziej energetycznego. Można było temu łatwo zaradzić, umieszczając nieco wcześniej najszybszy na płycie "The Seven Weels". Zajmuje on przedostatnią ścieżkę, co dla mnie jest niezrozumiałe - takie urozmaicenie powinno przyjść wcześniej, zwłaszcza że utwór nie odstaje poziomem od innych. Solówki saksofonu są naprawdę porywające, pojawiające się tu i ówdzie mechaniczne zgrzyty tylko podkreślają i uzupełniają klimat, a wciąż wyraźnie słyszalny bas świadczy o bardzo dobrej produkcji albumu (który, swoją drogą, został nagrany na startym, analogowym sprzęcie, co pozwala zachować pewną dozę naturalności brzmienia). Jednak ta wpadka logistyczna to jedyna, nawet nie wada, a drobna przypadłość longplaya, którą zresztą w pełni rekompensuje wspaniały finał w postaci "Merchaw Zman", nieco industrialnej kompozycji łączącej metaliczną perkusję, elektronikę i kakofoniczne brzmienie skrzypiec. Końcówka z potężnym zderzeniem tych elementów to najlepsza możliwa kumulacja misternie podkręcanej atmosfery i dowód na to, jak spójnym i dopracowanym dziełem jest "Rare Dialect".

Trudno powiedzieć, czy muzycy Light Coorporation świadomie bawią się ze słuchaczem, szczędząc punktów kulminacyjnych, o które aż się prosi wiele fragmentów "Rare Dialect". Niezależnie od tego, udało im się osiągnąć bardzo dobry efekt, a to przecież najważniejsze. To bardzo refleksyjna muzyka, czerpiąca z pięknych wzorców i przerabiająca je na własne potrzeby. Cóż mogę dodać? Polak potrafi, a wydawnictwa na tak wysokim poziomie także poza Polską stają się dziś rzadkością.

Paweł Kłodnicki

Niewątpliwie uznać należy formację Light Coorporation za jeden z bardziej frapujących, wykwitłych w ostatnich latach na polskiej scenie muzycznej projektów. Inspirowany jazzem, fusion, funkiem, awangardą, progresją czy psychodelią, zespół ten, pod obecną nazwą ukonstytuowany w 2007 roku, kiedy to rozpoczął mniej lub bardziej regularne koncertowanie i nagrał pierwszy studyjny minialbum, zatytułowany Back Up Session, kierowany jest przez Mariusza Sobańskiego, gitarzystę, a także – uwaga ta obowiązuje w szczególności w odniesieniu do omawianego tutaj krążka - kompozytora i aranżera lwiej części dotychczas opublikowanego przez Light Coorporation materiału, znanego już z płyt Rare Dialect i Aliens from Planet Earth, ale też z dwóch audiowizualnych wydawnictw, Beyond a Shadow of a Doubt (2008) i koncertowej wersji Aliens from Planet Earth (2012). Zaznaczyć należy bowiem, iż nie jedynie dźwięk, ale też obraz odgrywa w przypadku tej grupy niepowszednią rolę, co silnie uwidacznia się podczas jej występów.

Debiutancki album studyjny LC to pomieniony powyżej Rare Dialect, który ukazał się 10 sierpnia 2011 roku. Wydawcą jego jest prestiżowa RēR Megacorp, to jest Recommended Records, założona na Wyspach Brytyjskich u schyłku lat siedemdziesiątych XX wieku przez Chrisa Cutlera, który był jednym z członków bandu Henry Cow, niezależna wytwórnia płytowa, życzliwa przystań dla marginalizowanych przez wielkie firmy fonograficzne i media artystów, istna stajnia dla utalentowanych i ambitnych muzyków i kapel, wykonujących muzykę bezkompromisową i nieszablonową, w zasadzie nigdy i nigdzie nieprzebijającą się do szerszej świadomości społecznej. Oprócz RēR Megacorp otrzymało Light Coorporation istotne wsparcie od legendarnego "ARS"2, prowadzonego przez konesera i nieugiętego propagatora szeroko pojętej awangardy Stańczyka, znaczy się Henryka Palczewskiego, którego firma pozostaje – że sięgnie się po słowa jej twórcy – „być może najdłużej i nieprzerwanie działającą firmą (realnie niezależną)” w Polsce. Skoro więc RēR Megacorp i "ARS"2, tedy i stojący na ich czele wytrawni znawcy wyszukanej muzyki w osobach Cutlera i Palczewskiego zdecydowali się promować Light Coorporation, to zasadnie można przyjąć, że coś w tej grupie i komponowanej przez nią muzyce musi być.

Pomieszczony na Rare Dialect materiał, złożony z siedmiu utworów, łącznie trwających niespełna trzy kwadranse, zarejestrowany został w wielkopolskim Porażynie, wiosce położonej na zachód od Opalenicy. Tam, w ustronnym, otoczonym lasem studio Vintage Records, muzycy znaleźli pożądane warunki dla nagrania płyty, do którego to procesu wykorzystane zostały między innymi stare preampy, kompresory, mikrofony i należący niegdyś do Polskiego Radia magnetofon Studer A807. Zamierzeniem Sobańskiego i spółki, jak również wspierającego ich poczynania w studio Szymona Swobody, szefa Vintage Records, było uwiecznienie na taśmach muzyki brzmiącej jak najbardziej naturalnie i autentycznie. W tym celu, chcąc uniknąć uczynienia brzmienia płyty sterylnie czystym, sztucznym przeto, pozostawiono rozmaite nieoczekiwanie pojawiające się w trakcie sesji dźwięki, odgłosy, trzaski i szumy, choć po trosze oddające żywość atmosfery panującej w studio. Tym samym nawiązano do dawniejszych, wywodzących się z lat 60. i 70. ubiegłego wieku nagrań, których wielbicielami członkowie LC są niewątpliwie.

Przekonuje o tym już sama oprawa graficzna, którą przygotował Tomasz Lietzau, odpowiedzialny także za wizualizacje ilustrujące muzykę grupy podczas jej koncertów. Oto zaraz na pierwszym planie przedniej i tylnej okładki znajduje się granatowy niby-winyl podpisany jako LC - Dialect. Same litery zdają się być wycięte z pewnego zdjęcia, które najprawdopodobniej pierwotnie stanowiło kadr wzięty z jakiejś starej, nadżartej zębem czasu taśmy wideo, kadr, który obrobiono przy zastosowaniu grafiki komputerowej. Z takich bowiem starych, zaczerpniętych właśnie z kaset wideo filmów Lietzau przy użyciu komputera i stosownych programów układa wspomniane wizualizacje. Ów niby-winyl inteligentnie koresponduje z widocznymi w tle prawdziwymi płytami analogowymi, których ujęć – jak również kadrów pochodzących z taśm wideo - nie brak i we wnętrzu książeczki.

No właśnie, te winyle, co za płyty, co za wykonawcy! Zaiste, imponującą panowie uzbierali kolekcję wielce niepokornej, ambitnej i poszukującej muzyki. Znaleźć w niej więc można łatwo rozpoznawalne już po samych grzbietach albumy takich postaci i bandów, jak John Coltrane, Daevid Allen, Steve Hillage, Lindsay Cooper, Soft Machine, Gong, Caravan, Gilgamesh, Egg, Captain Beefheart, Keith Tippett, kwartet French, Frith, Kaiser, Thompson, dalej Henry Cow, Art Zoyd, The Incredible String Band, Peter Hammill, Ivor Cutler i wielu innych. Rozpoznanie części płyt może nastręczać pewne trudności, gdyż albo grzbiety ich nie niosą żadnej INFOrmacji, albo też przekazują ją zaszyfrowaną literowo-cyfrowym kodem, pod którym ukrywa się to dzieło grupy Camel, to Blood, Sweat & Tears, to znowuż innego jeszcze wykonawcy. Warto zwrócić uwagę, że pośród tego zacnego winylowego grona znalazła się i nieistniejąca płyta Light Coorporation, zagadkowa About. Jest to jeden z porozrzucanych w różnych miejscach bookletu tropów, w tym przypadku zdradzający miano trzeciego albumu studyjnego LC. Mniemać można, iż umieszczenie owej mającej dopiero powstać płyty wśród wspaniałych dokonań wielkich poprzedników Light Coorpopration jest niejako zrodzonym z cichej nadziei pytaniem, czy aby dorobek prowadzonego przez Sobańskiego projektu wejdzie do kanonu bądź trafi pod strzechy, jako i twórczość przytoczonych mistrzów? Kto wie, może to i puszczone do odbiorcy oko, sygnał, że trzeci album wydany zostanie także na płycie gramofonowej? Nie zatrzymując się już dłużej nad oprawą graficzną, wspomnę tylko jeszcze, iż poszczególne strony książeczki oznaczone są enigmatyczną datą 20/03/2011, będącą, jak można domyślać się, datą wykonania zdjęć.

Zarówno INFOrmacja o tym, że RēR Megacorp i "ARS"2 wzięły Light Coorporation pod swe skrzydła, jak i zdobiące płytę fotografie, rozniecić mogą u świadomego odbiorcy niemałe oczekiwania względem wypełniającej Rare Dialect muzyki. Bez wątpienia jednak ta ostatnia ujmy zespołowi w żadnym razie nie przynosi, nadziei słuchacza zaś nie zawodzi. Inteligentnie a rozsądnie nawiązując do spuścizny ruchu Rock in Opposition, odwołując się do rocka progresywnego, sceny kanterberyjskiej i Zeuhl, czerpiąc inspiracje z jazzu, także avant-garde i free jazzu, jazz rocka nadto, sięgając przeto po wzorce z wysokich półek, Light Coorporation, w dobie uwieczniania na taśmach swego debiutu współtworzone przez Mariusza Sobańskiego (gitary), Michała Fetlera (saksofon altowy i barytonowy) Michała Pijewskiego (saksofon tenorowy), Roberta Bielaka (skrzypce), Tomasza Struka (bas bezprogowy) i Miłosza Krauza (perkusja), zasilonych gościnnym udziałem Marcina Szczęsnego (klawisze), stworzyło materiał tyleż ambitny, co intrygujący, muzykę instrumentalną wysokiej próby. Jakże myliłby się jednak ten, kto by sądził, iż do czynienia mieć będzie z przesadnie powikłaną, przerafinowaną czy cokolwiek zwariowaną twórczością, epatującą jakąś arcytechniczną ekwilibrystyką, zrazu może i wywierającą niejakie wrażenie, szybko jednak nużącą i w istocie – niewiele z sobą niosącą. Nic z tych rzeczy. Jak napisałem, w zamieszczonej na Rare Dialect muzyce finezyjnie i z pomyślunkiem skondensowało Light Coorporation różnorakie wpływy i elementy, układając utwory i wciągające, i wartościowe, może i nieprzesadnie oryginalne, bez wątpienia jednak własne.

Opierając się na porządnej a wyrazistej pracy sekcji rytmicznej, bynajmniej nie dominującej nad resztą instrumentarium grze gitary elektrycznej, której brzmienie urozmaicone zostało sięgnięciem po różnorakie efekty, nadto umiejętnie wykorzystując zakręcone w swej istocie brzmienie instrumentów dętych, konkretnie kilku od czasu do czasu śpiewających unisono saksofonowych głosów, altu, tenoru i barytonu, wreszcie zgrabnie i z wyczuciem dokładając tu i ówdzie dźwięki dobywane z syntezatorów i pianina Rhodesa, stworzyło Light Coorporation muzykę wcale sugestywną i obrazową, przynoszącą skojarzenia z dorobkiem licznych zasłużonych dla rozwoju tego rodzaju twórczości w kraju i zagranicą wykonawców, choćby z Laboratorium czy też z SBB bądź Porcupine Tree, jak w Ethnic Melody from the Saturn, która momentami – głównie za sprawą obsługującego klawisze Szczęsnego – niesie myśl właśnie ku dokonaniom Szukaj Burz Buduj oraz Józefa Skrzeka, ale też wczesnym płytom Jeżozwierzy. W trakcie odsłuchiwania prezentowanego krążka odbiorca lepiej też zaczyna rozumieć, dlaczego w trakcie swoich koncertów Light Coorporation tak chętnie korzysta z przekazu wizualnego – otóż muzyka zespołu nadać mogłaby się na oprawę widowiska teatralnego lub filmu. Przekonuje o tym chociażby taki utwór, jak Maestro X, spowity niepokojącą a tajemniczą aurą rodem z kryminału, kawałek akurat mnie kojarzący się chwilami z napisaną przez Lalo Schifrina ścieżką dźwiękową do Enter the Dragon, „Wejścia Smoka”. Po większej swej części przejrzysta, niespieszna, stonowana i oszczędna, w żadnym razie nie narzucająca się, a przez to wszystko - swoiście dostojna, nigdy jednak nie napuszona, muzyka pomieszczona na Rare Dialect nie jest pozbawiona jednak pewnej chwytliwości (dla przykładu pełna transowości i zatopienia w zadumie Tokyo Streets Symphony), a nawet niejakiej przebojowości, z jaką ma się do czynienia w przypadku rozpoczętego od zdecydowanych uderzeń w perkusję The Seven Wells, jedynego rzeczywiście szybko i z brawurą wykonanego na albumie numeru, obfitującego w gitarowo-klawiszowe impresje, czadową grę na saksach, brzmienie przyjemnie pulsującej gitary basowej.

Jeśli takie utwory, jak Tokyo Streets Symphony, Maestro X czy Ethnic Melody from the Saturn można byłoby określić, pomimo wszelkich pojawiających się w nich urozmaiceń, jako nazbyt klarowne, uporządkowane i zachowawcze, tym samym nieco monotonne, aczkolwiek z pewnością nie nużące, to zupełnie inaczej przedstawia się sprawa z dwiema najbardziej powikłanymi, a najmniej konkretnymi, w odczuciu autora niniejszego tekstu najciekawszymi kompozycjami na płycie, wybiegającymi ku awangardzie The Legend of Khan’s Abduction i Merchaw Zman, silnie podniecającymi wyobraźnię poszukiwaniami muzycznymi, przyprawionymi odjazdową grą skrzypiec. Szczególnie zajmująca jest druga z wymienionych kompozycji, mroczna kilkuwątkowa opowieść pogrążająca słuchacza w krainie cieni, w której zdają się pobrzmiewać echa 1313 oraz Heresie, owych jakże niepokojących arcydzieł stworzonych u schyłku lat 70. ubiegłego wieku przez belgijskie Univers Zéro. Właśnie zwieńczenie tegoż nieomal najdłuższego na Rare Dialect utworu, którego hebrajski tytuł tłumaczyć należy jako „Czasoprzestrzeń”, spina klamrą cały album, wracając do zagadkowych dźwięków zawartych w otwierających go Transparencies, jawiących się niczym niezrozumiały dla niewtajemniczonych przekaz nadawany przez obcych z planety Ziemia.

Po prawdzie, Rare Dialect to debiut udany, utrzymany w duchu vintage, stanowiący, niejako wbrew spowijającej go raczej posępnej aurze, pomyślny dla dalszej kariery zespołu prognostyk. To solidny fundament, istny kamień węgielny pod budowę przyszłości Light Coorporation i stworzenie przez grupę własnego i trudnego do podrobienia, przeto rzeczywiście Rzadkiego Dialektu.

Krzysztof Niweliński


1. Transparencies 0:46
2. Tokyo Streets Symphony 10:29
3. Maestro X 5:52
4. Ethnic Melody From The Saturn 5:25
5. The Legends Of Khan's Abduction 6:09
6. The Seven Wheels (Evening Sound Session) 5:06
7. Merchaw Zman 9:52
a) Merchaw Zman-Coming
b) Merchaw Zman-Given Birth One More Time
c) Merchaw Zman-From Death to Life
d) Merchaw Zman-Transparencies


Mariusz Sobański – gitary
Robert Bielak – skrzypce
Michał Pijewski – saksofon tenorowy
Michał Fetler – saksofon barytonowy
Marcin Szczęsny – syntezatory, Fender Rhodes
Tom Struk – gitara basowa bezprogowa
Miłosz Krauz – perkusja


https://www.youtube.com/watch?v=Tgj19THbupw

INITIAL SEEDING. SEED 14:30-23:00.
POLECAM!!!

START WIECZOREM...

Lista plików

Trackery

  • udp://tracker.opentrackr.org:1337/announce
  • udp://tracker.zerobytes.xyz:1337/announce
  • udp://open.stealth.si:80/announce
  • udp://tracker.openbittorrent.com:1337/announce
  • http://open.acgnxtracker.com:80/announce
  • udp://explodie.org:6969/announce
  • http://tracker.electro-torrent.pl:80/announce
  • http://tracker.torrentyorg.pl/announce
  • http://public.popcorn-tracker.org:6969/announce
  • http://tracker.port443.xyz:6969/announce
  • udp://ipv4.tracker.harry.lu:80/announce
  • udp://tracker.uw0.xyz:6969/announce
  • Komentarze są widoczne dla osób zalogowanych!

    Żaden z plików nie znajduje się na serwerze. Torrenty są własnością użytkowników. Administrator serwisu nie może ponieść konsekwencji za to co użytkownicy wstawiają, lub za to co czynią na stronie. Nie możesz używać tego serwisu do rozpowszechniania lub ściągania materiałów do których nie masz odpowiednich praw lub licencji. Użytkownicy odpowiedzialni są za przestrzeganie tych zasad.
    Copyright © 2024 Ex-torrenty.org