...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
Strasznie dużo rzeczy mi się na tej płycie nie zgadza. Gdzieś coś przeczytałem i chyba z tego powodu spodziewałem się jakiegoś sludge a’la Crowbar. Dostałem natomiast płytę zupełnie nieciekawą, momentami irytującą i nie mającą ładu i składu, przez co stanowiącą pewną łamigłówkę, bo na siłę szukam do niej jakiegoś klucza.
Procez nawet nie czekają za długo, żeby wyłożyć mi na tacy wszystko, co mi się na Jeden nie podoba. W zasadzie otwierający album numer Owce jest kwintesencją tych elementów. Kompletnie nieciekawe riffy, które w większości przypadków nie przeszłyby przez sito jakościowe, wokale wykonane na zasadzie „jeśli ma być wyżej to musi być mocniej”. I perkusja. Perkusja to jest ciekawy przypadek, bo jest jej pełno i bardzo dużo się w niej dzieje. Od razu słychać, że perkusista dużo potrafi, ale chyba za bardzo chce się pOPISać. W rezultacie forma znacznie przerasta treść, przez większość płyty gęsto jest od przejść i talerzy (w zasadzie to mam wrażenie, że sporymi fragmentami podłożony został jednostajny szum hi-hatów, które brzęczą nieustannie). I choć właśnie w przypadku perkusji można stwierdzić, że jest ciekawie i na wysokim poziomie, to paradoksalnie sam ten fakt też jest wkurzający – to jak jeden chórzysta, który na siłę śpiewa w tonacji, podczas kiedy pozostałe 40 osób solidarnie zjechało, żeby nie było zgrzytu.
Największym jednak problemem tej płyty jest to, że jest kompletnie nieciekawa. Nie ma tu ani jednego fragmentu atrakcyjnego, którego nie zagrałyby wszystkie amatorskie kapele na świecie. Ta płyta nie jest ani groźna, ani ciężka, ani miła, ani przyjemna. Jest pośrodku tego wszystkiego.
Naprawdę irytuje mnie fakt, że nie mogę doszukać się na Jeden jakiegoś tajemnego planu, który choć w jakimś procencie uzasadniałby to, jakim ten album jest. Procez próbuje jakoś odbijać się między wspomnianym Crowbar, spolszczyć go przy użyciu Illusion i Proletaryat, ale okazuje się, że to po prostu nie działa. Może po prostu zabrakło wyobraźni, a może jest tu jakaś nieprzekraczalna linia. Momenty, w których Jeden wydaje się znośniejsze to te, w których zespół odpuszcza te próby dociążenia muzyki i poszukiwania sludge, jak na przykład Na rozkaz, w którego prostocie ujawnia się jakiś inny charakter, rozświetlony zresztą przez rzadki na tej płycie element – bardziej melodyjną wstawkę gitarową po połowie utworu. Procez mają na Jeden jednak coś, co warto rozwinąć – jest tutaj pewien dziwaczny klimat, trochę kafkowski, choć może po prostu wkręciłem go sobie sugerując się nazwą zespołu. W każdym razie brnięcie przez te dwanaście utworów jest dla mnie trochę jak „Proces” Kafki – przechodzę od numeru do numeru szukając pomocy, próbując poskładać szczątki INFOrmacji w jakiś pełny obraz, ale pytań mi nie ubywa. Mam wrażenie, że zespół czasami robi to świadomie, jak w dziwacznym riffie otwierającym utwór Sposób, który zresztą jest przyjemnie przełamany w połowie. A może jest jeszcze inaczej, może powinienem popatrzeć na ten album przez sentyment do lat 90-tych, które też gdzieniegdzie się tutaj objawiają (np. w numerze Kontrola)? Nie wiem, nie mam już pomysłu na to, jak podejść do tego albumu, żeby załapał.
Nie lubię być pochopny w swoich opiniach, nie chciałbym wyrządzić komuś krzywdy jakąś nieostrożną czy nie popartą niczym oceną. Dlatego też wracałem do Jeden wielokrotnie, w różnych sytuacjach i różnych okolicznościach, przez co prawdopodobnie Spotify będzie mi ich podrzucało w plejlistach przez najbliższe dwa miesiące. Chciałem albo polubić, albo zrozumieć, bo może stoi za tym jakiś zamysł, który usprawiedliwia to, jaki ten album jest. Ale nie polubiłem i nie zrozumiałem. Byłbym nieszczery i nie czułbym się dobrze, gdybym chciał Procez na siłę wyciągać za uszy, bo prawda jest taka, że Jeden kompletnie mi nie wchodzi, nie zachęca też do sięgnięcia po przyszłe i przeszłe dokonania zespołu. Ocenę jednakże odpuszczę.
nmtr
1. Owce
2. Nie chcę
3. Wyjdź
4. Na rozkaz
5. Przesłuchanie
6. Strach
7. Kontrola
8. Sposób
9. Ofiara
10. Za Honor
11. Zaspokajanie
12. Jeden
Realizacja nagrań i produkcja: Dawid Gorgolewski, Osso Studio Gdańsk, lipiec-grudzień 2020
Okładka: Grzegorz Jaszczurowski (inspiracja zdjęciem Anety Matwiejszyn)
Adam Murawski - gitara, wokal
Mateusz Eckert - gitara, drugi wokal
Marek Rocławski - bas
Grzegorz Jaszczurowski - perkusja
https://www.youtube.com/watch?v=a-KsRiEe4io
INITIAL SEEDING. SEED 14:30-23:00.
POLECAM!!!
START WIECZOREM...
|