...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
Jubileuszowa edycja albumu Czerwonych Gitar 'Spokój Serca' wydana na czarnym CD z okazji 65-lecia Polskich Nagrań. Mija właśnie 50 lat od premiery albumu.
Można zaryzykować stwierdzenie, że ten piąty w dyskografii zespołu album, to ścisła dziesiątka najlepszych polskich rockowych płyt powstałych w latach 70-tych.
Album został nagrany po odejściu z zespołu Krzysztofa Klenczona. Na albumie znajduje się jedna z najważniejszych piosenek zespołu 'Płonął góry, płonął lasy'.
Wyjątkowy album, subtelny, oszczędny i mądry.
Dla dzisiejszych nastolatków CZERWONE GITARY są zapewne zespołem dawno minionej, niemal zapomnianej epoki, którego fenomenu popularności nie są w stanie zrozumieć. Nic dziwnego, wszak muzyka grupy rozpalała do białości jeśli nie rodziców, to na pewno rodziców ich rodziców, czyli dziadków. Głównym walorem i źródłem sukcesu wczesnych CZERWONYCH GITAR była prostota. Co prawda kawiarniani krytycy czasem wybrzydzali – pisali o łatwiźnie, przeciętności, tanim guście, infantylności tekstów i braku wartości artystycznych. Jednak wbrew tym zarzutom muzyka grupy trafiała tam gdzie trzeba, była komunikatywna, porywała miliony, przynosiła radość. A to już była nie lada sztuka. Nie bez kozery mówiło się wówczas o nich, że byli polskimi Beatlesami.
Historia zespołu doczekała się licznych publikacji prasowych, opracowań książkowych, wpisów encyklopedycznych, więc nie ma sensu jej tu przytaczać. Tytułem wprowadzenia przypomnę jedynie, że grupa powstała 3 stycznia 1965 roku w kawiarni „Crystal” w Gdańsku Wrzeszczu z inicjatywy Jerzego Kosseli (opuścił grupę dwa lata później) i Henryka Zomerskiego na bazie formacji Pięciolinie. W pierwszym składzie znaleźli się jeszcze Bernard Dornowski, Jerzy Skrzypczyk i Krzysztof Klenczon. Jesienią Henryk Zomerski dostał powołanie do wojska, a jego miejsce zajął Seweryn Krajewski. Ponieważ Krajewski i Skrzypczyk byli jeszcze uczniami szkół średnich dla zmylenia grona pedagogicznego występowali pod pseudonimami Robert Marczak i Jerzy Geret. Zadebiutowali 15 stycznia w Elblągu; na plakatach wydrukowanych wcześniej widniała jeszcze nazwa Pięciolinie. Cztery dni później w sopockim „Grand Hotelu” w ramach zimowego „Non Stopu” przybyłych gości po raz pierwszy witał plakat z nazwą CZERWONE GITARY. Trzy miesiące później pojawili się w Polskim Radio dając koncert „na żywo”, a latem ruszyli w trasę z hasłem „Drzemy się najgłośniej w Polsce”, które cenzura szybko zamieniła na łagodniejszą wersję „Gramy i śpiewamy najgłośniej w Polsce”. Największe sukcesy grupa odniosła w pierwszych pięciu latach swojego istnienia…
W 1970 roku świat obiegła wiadomość o rozpadzie The Beatles. W Polsce wiatr zmian powiał od morza – w grudniu zaczął się początek rządów Edwarda Gierka, a jego słynne zapytanie „To jak towarzysze, pomożecie?” przeszło do naszej historii. Pół roku wcześniej, po VIII Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu obwieszczono śmierć rodzimego bigbitu. Widownia wybuczała i wygwizdała czołowych reprezentantów naszej estrady. Białe koszule z żabotami zaczęły być przyciasne, a krawaty zaciskały się niczym pętla na szyi „etatowym” gwiazdom. Dostało się też CZERWONYM GITAROM. Jeden z poczytnych młodzieżowych tygodników został zasypany listami od czytelników, którzy ostro pojechali po zespole. „Ambicje dzisiejszej młodzieży sięgają nieco wyżej. To, co kilka lat temu było cudowne, dziś nie cieszy” – napisała pani A.M. Głowacka z Krakowa dodając „Z Beatlesami mają tyle wspólnego, że jest ich czterech i trzech gra na gitarach, a jeden na perkusji. Ja porównałabym ich do kaszy manny, która jedzona przez cztery lata po prostu już się przejadła”… Szkoda, że pani Głowacka dość szybko zapomniała, że rok wcześniej (styczeń’69) podczas trwania Międzynarodowych Targów Muzycznych MIDEM odbywających się w Cannes we Francji zespół został uhonorowany prestiżową statuetką (a ściślej „Marmurową Płytą”) za największą liczbę sprzedanych krążków w rodzinnym kraju. Smaczku dodaje fakt, że Krajewski i spółka zdobyli ją ex aequo z… The Beatles.
Jakby mało było tej krytyki, w tym samym 1970 roku, CZERWONE GITARY opuścił Krzysztof Klenczon. Szok dla fanów, którzy w parze Klenczon/Krajewski widzieli polski odpowiednik liverpoolskiej pary Lennon/McCartney, oraz wcale nie mniejszy szok dla pozostałych członków grupy. Tak oto kwartet schudł do tria. Wkrótce pojawiły się plotki, że zespół zmienia nazwę na Krajewski Band, ewentualnie Seweryn Trio. Tymczasem osamotniony lider zaczął myśleć o powrocie do skrzypiec; miał też nowe pomysły brzmieniowe i dość ambitne plany na przyszłość jak choćby koncert beatowy na zespół i dwoje skrzypiec skomponowany z myślą o Konstantym Andrzeju Kulce, swym dawnym koledze szkolnym.
Otrzeźwienie przyszło szybko, tuż po tym jak Klenczon wystartował ze swoim nowym zespołem Trzy Korony. Znalezienie „czwartego do brydża” było sprawą niecierpiącą zwłoki. Rezygnując z występów w kraju wyruszyli w trasę po Związku Radzieckim (107 koncertów!), NRD (nagrali tam płytę „Consuela”) i Bułgarii. W trasie wspomagał ich Dominik Konrad (wł. Dominik Kuta) – zdolny, choć awanturniczo usposobiony muzyk (były członek usteckiego zespołu 74 Grupa Biednych i pruszkowskiego Motyw Blues) z którym nagrali płytę „Na fujarce”. I choć ten ambitny album niektórzy krytycy uznali za najlepszy w historii CZERWONYCH GITAR został on chłodno przyjęty przez fanów, o którym chcieli jak najszybciej zapomnieć. Pewnie sami muzycy, też gdyż szybko pozbyli się Konrada (vel Kuty), który wkrótce zasilił grupę Qourum (kojarzoną dziś z przeboju „Ach co to był za ślub”)… Wydany rok później „Spokój serca” ukazał dość zaskakujące i całkiem zmienione oblicze zespołu.
Dziś można śmiało postawić tezę, że ten piąty w dyskografii album to ścisła dziesiątka najlepszych polskich rockowych płyt powstałych w latach 70-tych. Przynajmniej dla mnie. Zawsze twierdziłem, że granie w trio wyzwala w muzykach niesamowitą siłę i moc, która przekłada się na brzmienie zespołu. „Spokój serca” tezę tę jedynie potwierdza. Pierwsze co się rzuca się w oczy to fakt, że absolutnym liderem grupy stał się Krajewski – z dziewięciu nagranych utworów osiem było jego autorstwa; tylko otwierający, dość urokliwy „Uwierz mi Lili” napisał Jerzy Skrzypczyk. Poza tym stały się one dłuższe, wychodzące poza standardowe trzy i pół minuty. No i rzecz najważniejsza – kto liczył na mocniejsze partie gitar, solówki i ostrzejsze granie ten się nie zwiódł. Nigdy wcześniej, ani nigdy później Krajewski nie czarował tak mocarnym brzmieniem swej gitary elektrycznej podłączonej do efektu wah-wah jak tutaj!
Paradoksalnie „Spokój serca” był gwoździem dobijającym polską muzykę bigbitową przez jej czołowego przedstawiciela. Tyle tylko, że CZERWONE GITARY po nagraniu tej płyty odpuściły sobie rocka na dobre. A szkoda…
Zibi
Uwierz mi, Lili (J. Skrzypczyk, M. Gaszyński, A. Jastrzębiec-Kozłowski)
Nie jesteś ciszą (S. Krajewski, A. Jastrzębiec-Kozłowski)
Nocne całowanie (S. Krajewski, W. Pniewski)
Gdy trudno zasnąć (S. Krajewski, M. Gracz)
Płoną góry, płoną lasy (S. Krajewski, J. Kondratowicz)
Jesteś dziewczyno, tęsknotą (S. Krajewski, K. Dzikowski)
Uczę się żyć (S. Krajewski, J. Kondratowicz)
Pierwsza noc (S. Krajewski, M. Gracz)
Spokój serca (S. Krajewski)
Seweryn Krajewski - wokal, gitara
Bernard Dornowski - wokal, gitara basowa
Jerzy Skrzypczyk - wokal, perkusja
https://www.youtube.com/watch?v=wWvTj2WPM5o
INITIAL SEEDING. SEED 14:30-23:00.
POLECAM!!!
START WIECZOREM...
|