Ex-torrenty.org
Muzyka / Elektroniczna
CHORE IA - REANIMACJA (2021) [MP3@320] [FALLEN ANGEL]


Dodał: xdktkmhc
Data dodania:
2022-04-14 06:40:43
Rozmiar: 159.35 MB
Ostat. aktualizacja:
2022-04-14 06:40:29
Seedów: 2
Peerów: 3


Komentarze: 0

...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...


Jacek Wanat (CHORE IA) - filozof, basista, miłośnik awangardy rockowej. Sens swojej muzyki od lat maluje dźwiękiem bez dOPISywania zbędnych słów i mitologii. Płyta ,,Reanimacja’’ (stylistycznie podobna do zeszłorocznej kasety ,,Sysyphus’’) jest - jak twierdzi autor - mało użyteczna społecznie. Jest za długa i zbyt smutna by wysłuchać jej do końca w samotności. Raczej trudno ją nucić i z pewnością nie można przy niej rytmicznie poklaskać. No i ten niemodny temat: umieranie. A jednak - jeśli się jej słucha - to wpada do ucha. Bo do tego właśnie służy muzyka: do słuchania - nie do latania.

Jacek Wanat (CHORE IA) - philosopher, bassist, avant-garde rock enthusiast. For years, he has been painting his music with sound without adding unnecessary words. He looks for harmony in dissonance. He is looking for feelings, not emotions.


Wiele można o człowieku powiedzieć pytając go kim mógłby być jego wewnętrzny bohater. Moim na przykład mógłby być Odyseusz. Uwielbiam bowiem wałęsać się po świecie odkrywając ludzi i rzeczy, których jeszcze nie widziałem czy słuchać muzyki, której jeszcze nie odkryłem. Dlatego - jak sądzę - w muzyce zawsze ciągnie mnie do tego co zaskakuje, co jest jeszcze nie znane, co się właśnie wyłania. I tym razem - co za radość! - znów natknąłem się na taką muzykę i na takiego artystę! Tym większa przyjemność, że artysta jest to już dojrzały, a muzyka kompletna, taka która porusza zarówno umysł, jak emocje, wreszcie ciało. Prawdziwa kreacja, własny, indywidualny głos, a właściwie własny indywidualny świat, ba, wszechświat, stworzony przez kogoś i podany na małym, srebrzystym krążku zwanym zupełnie nieadekwatnie - płytą CD.

Kim jest ten człowiek, który stworzył tę intrygują kreację. Najbardziej zadziwia, że tworzy już od wielu, wielu lat, a nawet znawcom - bo muszę tak się nazwać - pozostaje nie znany. Jacek Wanat - bo o nim tu mówimy - sam stwierdza w świetnym wywiadzie przeprowadzonym przez Artura Mieczkowskiego, że "nagrywam muzykę z potrzeby ducha i rąk – nie robię muzyki na zamówienie, robię ją dla siebie". Jakże bliskie mi jest to podejście! Kreowanie czegoś z potrzeby ducha, jako warunku sine qua non swojej egzestencji to zupełnie co innego niż kreowanie produktu! Widać to pod schyłku i degrengoladzie jaka dotknęła w naszych czasach Hollywood. Widać to po współczesnym popie, szczególnie obrzydliwym w naszym kraju, gdzie produkt muzycznopodobny jest tworzony pod dyktando i na zamówienie "mecenasa", którego celem jest manipulacja tzw. masami.

Bogu dzięki są jednak ludzie, dzięki którym muzyka pozostaje przeżyciem transcendentalnym. W tym przypadku Wanat zabiera nas w muzyczną podróż do kresu nocy - parafrazując Celine'a - którą dla wszystkich nas jest śmierć. Z ciszy, z szumów, z rozbrzmiewających we Wszechśmiecie fal grawitacyjnych, elektrycznych, muzycznych czy mózgowych artysta stara się stworzyć język odpowiedni do OPISania końca życia, końca tej szalonej, lecz jakże pięknej ludzkiej rasy, do końca świata, a nawet do końca kosmosu, po prostu wszystkiego. I udaje mu się. Dźwieki ranią jak rani odmierzana tykaniem zegara każda chwila zbliżająca nas do końca. Niektórzy całe życie uciekają przed tą świadomością, ale są też tacy, którzy zamiast zamknąć otworzą oczy, spotęgują tę świadomość niemalże do szaleństwa i to pozwoli im żyć nieporównaną z niczym pełnią życia.

Dla takich właśnie ludzi jest ta muzyka. Niemożliwa do opatrzenia żadną etykietką, wymagająca dla odbiorcy, złowroga, zimna, lodowata, przenikliwie chłodna i tak piękna, tak wciągająca, tak oszałamiająca jak tylko można sobie wyobrazić. Jedna z najważniejszych płyt tego 2021 roku dla piszącego te słowa!

Maciej Nowotny

Tytułem wstępu zachęcam do przeczytania do rozmowy z Jackiem Wanatem, którą możecie przeczytać na łamach Anxious tu:

https://anxiousmagazine.pl/wywiady/jacek-wanat/

Jeżeli czytaliście, warto do niej wrócić zanim naciśniecie przycisk PLAY w swoich urządzeniach przenośnych czy w przeglądarce celem zapoznania się z nowymi nagraniami CHORE IA. A jeszcze lepiej umieścić płytę CD w odtwarzaczu audio, po uprzednim zaopatrzeniu się w nośnik fizyczny. Warto zainwestować i tym samym wesprzeć wydawcę Antenna Non Gratta – jeżeli szukacie nieszablonowych rozwiązań i poszukiwań dźwiękowych nie będą to na marne wydane dukaty. Jeżeli natomiast nie czytaliście wywiadu, warto rzucić monetą: najpierw przeczytać, czy dać się uwieść tym dźwiękom, czy – gdy moneta stanie na krawędzi – uczynić to jednocześnie.

Wanat jest artystą, który jawi się jako bezkompromisowy, poza podziałami, szufladkami twórca pełen własnej przestrzeni i wyobraźni. Zapewne każdy właściciel sklepu muzycznego (mówimy o tych niedobitkach w przestrzeni publicznej) miałby problem ze znalezieniem dla niego odpowiedniej kategorii i płyta zostałaby wyłożona na półce z napisem: awangarda. W świecie marketingu miałoby to sens, ale już nie w świecie, który wypływa z wnętrza Jacka.

Płyta ,,Reanimacja” (stylistycznie podobna do zeszłorocznej kasety (Sysyphus) – jak twierdzi autor – jest mało użyteczna społecznie. Zdecydowanie podpisuję się pod tym trafnym spostrzeżeniem, co czyni 'Reanimację' jeszcze ciekawszym kąskiem do powolnego spożywania, mielenia ozorem, i połykania wytworzonych kwasów (niekoniecznie trawiennych) przez zwoje mózgowe.

Dalej za autorem: „Jest za długa i zbyt smutna by wysłuchać jej do końca w samotności”. Owszem, jest długa, bo blisko 70 minut sklejonych w jeden kawałek. Przez co czyni ją intrygującą, jak podróż na falach dźwięków, które rozchodzą się w różnych kierunkach, najczęściej w stronę nieobliczalną i niewiadomego pochodzenia, innym razem bolesną… przyjemnie bolesną.

Same tytuły utworów (20 utworów w pięciu zatytułowanych aktach jednej opowieści, jednego człowieka, w którym się mieści wiele kosmosów) są w stanie nakreślić kręgi przez jakie przyjdzie nam przejść. Pierwszy „Undead Points Fraction” to wprowadzenie jakim mógłby poszczycić się sam Coil, gdyby jeszcze korzystali z tlenu na naszej planecie. Przywołując tą kultową nazwę oczywiście wyprowadzam tezę na kolejne pola niewiadomych – bo jak szerokie spektrum eksploracji zrealizowali w swym krótkim żywocie panowie J. Balance i P. Christopherson nie trzeba przypominać. I tu jest wbity klucz, który objawia się nieposłuszeństwem. Ów klucz jako wspólny mianownik dla wszelkich niepokornych, niespokojnych wędrowców pośród muzycznych cieni.

Drugi w kolejce tytuł, 'Phobia' jest już doprawdy bolesnym doświadczeniem. Tu następuje wyciąganie dźwięków na skrajne amplitudy wywołując niepokój i… znów, pociągają, przeprowadzając po leśnej ścieżce obsesji pośród ciemności, gdzie mierzymy się z nieokreślonym lękiem i przypisanymi mu dźwiękami.

Następnie przechodzimy przez „Welcome”, „Agonia”, no i na końcu czekający nas deser, z którego wyłania się „Bestia”.

Całość koncepcyjnie można odebrać jak Tybetańską Księgę Umarłych, czy staroegipską Księgę umarłych, z tym że w przypadku „Reanimacji” na końcu nie czeka na nas ciepłe światełko. Czeka nas wyrwa, która albo odrzuci, albo uzależni tak, że będziemy chcieli wracać do tego świata niekoniecznie często, ale w specyficznych stanach.

„Raczej trudno ją nucić i z pewnością nie można przy niej rytmicznie poklaskać. No i ten niemodny temat: umieranie” – cytując ponownie autora, nie sposób się nie zgodzić. I tu pojawia się kolejne słowo-klucz: nieposłuszeństwo. Nieposłuszeństwo wobec zastanego świata reguł, ale i radość z jaką można je przełamywać.

Na sam koniec zacytuję fragment wstępu poprzedzającego ww. wywiad, w odpowiedzi na wystawioną tezę przez Jacka Wanata, która brzmiała: „Muzyka jest niezbędna, chociaż ciągle nie wiadomo do czego. Na pewno nie służy do latania…”. Z lataniem, w przenośny sposób nie do końca się zgodzę z autorem. Jacek ma dar przenoszenia się w rejony, gdzie można się rozpłynąć w uczuciach i wcale nie muszą być to wygodne uczucia.

Ja wybrałem, uzależniony po raz enty wciskam przycisk PLAY.

Artur Mieczkowski

Reanimacja, nowy album Jacka Wanata, niejako kontynuuje dźwiękową retorykę Sysyphus z końcówki 2020 roku. Nagrywający od dekad Wanat ponownie zanurza się w głębokie, elektroniczno-akustyczne pejzaże, trochę jazzowe, trochę w kategoriach współczesnej klasyki, trochę idące w eksperymentalną elektronikę. Przy pomocy strunowców i elektroniki Wanat tworzy kompozycje przenikliwe, poplątane, wielotematyczne. W końcu – trudne. Sam w tekście reklamuje album dość… chłodno, raczej – przypadkowym diggerom – go nie reklamując. Że muzyka mało przyjemna, że za długa i nie do słuchania w samotności.

A ja się z tym nie zgodzę, bo choć faktycznie siedemdziesiąt minut materiału to dużo, Reanimacji słucha się przyjemnie. Naprawdę. I pytanie – czy chodzi o reanimację – ratowanie, czy o reanimację w kontekście kultury, ponowne rozwijanie wiedzy, umiejętności? Jej, nadal w ujęciu sztuki, upowszechnianie? Tytuł można traktować pewnie dowolnie, o muzykę tu chodzi. A tę Chore Ia przygotował ambitną, jak to w wypadku improposzukujących artystów bywa.

Podobno płytę buduje dwadzieścia utworów ujętych w pięciu głównych blokach. Na cedeku otrzymamy jednak jedną długą, zlepioną ścieżkę. Słuchanie na raz będzie rzeczą momentami skomplikowaną, na pewno karkołomną, może faktycznie nieużytkową. Jeśli skupimy się jednak na clou Reanimacji, muzyce, każda z tych kompozycji jest nad wyraz rozbudowana. Wielość tematów, ich zmiany, różnorodność, ale spójność w samych konstrukcjach. Głośne, oparte na ostrych tonach ambienty, chropowate drone’y, piłujące, wręcz ujadające smyki o schizofrenicznym wydźwięku (11:15, czyli „Undead Points Fraction”), cybernoise’owe suity („Phobia”, tutaj tytuł faktycznie oddaje ducha utworu) przeplatane pełną lamentu, łzawą wiolonczelą. W „Agonii” Wanat zahacza o sferę sacrum, o liturgicznie zawodzące klawisze, ale liturgicznie w jakimś pierwotnym, dzikim, momentami z wdarciami pogaństwa odniesieniu. Chaotyczne na pierwszy kontakt rozwiązania (jazgoczące smyki, fale uderzającego noise’u, zamysł kompozycyjny przy improwizowanym szaleństwie) znajdują tutaj swoją metodę. I to jest naprawdę ładne, a Chore Ia wciąga słuchaczy do swojego klaustrofobicznego świata.

FYH!

wyrywanie ciszy szumowi czyni muzykę

[20 utworów w pięciu aktach - jedna opowieść]


1. Undead Points Fraction 18:13
2. Phobia 09:11
3. Welcome 02:04
4. Agonia 22:04
5. Bestia 17:45


Jacek Wanat - bass & all sounds


INITIAL SEEDING. SEED 14:30-23:00.
POLECAM!!!

START WIECZOREM...

Lista plików

Trackery

  • udp://tracker.openbittorrent.com:80/announce
  • udp://tracker.opentrackr.org:1337/announce
  • Komentarze są widoczne dla osób zalogowanych!

    Żaden z plików nie znajduje się na serwerze. Torrenty są własnością użytkowników. Administrator serwisu nie może ponieść konsekwencji za to co użytkownicy wstawiają, lub za to co czynią na stronie. Nie możesz używać tego serwisu do rozpowszechniania lub ściągania materiałów do których nie masz odpowiednich praw lub licencji. Użytkownicy odpowiedzialni są za przestrzeganie tych zasad.
    Copyright © 2024 Ex-torrenty.org