Ex-torrenty.org
Muzyka / Rock
DAVID BOWIE - LOW (1977/2018) [MP3@320] [FALLEN ANGEL]

Dodał: xdktkmhc
Data dodania:
2022-04-16 09:02:44
Rozmiar: 91.54 MB
Ostat. aktualizacja:
2022-04-16 20:38:26
Seedów: 11
Peerów: 2


Komentarze: 0

...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...


Co na stronie poświęconej „nowej muzyce” robi David Bowie, na dodatek z płytą, która właśnie obchodzi trzydzieste urodziny, a więc nowa z pewnością nie jest? Otóż nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, ale słynny Anglik ma na koncie nie tylko stricte gitarowe albumy pokroju „Ziggy’ego Stardusta” czy popowe hity w stylu „Let’s Dance”. Bowie nagrywał też jak najprawdziwszą awangardę i to z wielkim powodzeniem. Duży wpływ na poszerzenie muzycznych horyzontów Bowiego miał Brian Eno. To właśnie z nim artysta zrealizował pod koniec lat 70. trzy albumy, które, ze względu na miejsce nagrywania, przeszły do historii jako „Trylogia Berlińska”.

Pierwsza część tego niezwykłego tryptyku to „Low”, zapierający dech w piersiach melanż gitarowej konwencji z wówczas raczkującą, choć wielce ekscytującą elektroniką. Zafascynowany zimnym, syntetycznym brzmieniem niemieckiej sceny krautrockowej, Bowie zaproponował muzykę niebywale świeżą i nowatorską (przypominam, że cały czas mówimy o roku 1977.).

Stronę „a” wypełniły niekonwencjonalne i zaaranżowane w niezwykły sposób piosenki, natomiast na stronie „b” znalazły się instrumentalne lub pół-instrumentalne kompozycje czerpiące z analogowej elektroniki i ambientu.
Strona pierwsza jest teoretycznie bardziej przystępna, ale to tylko pozory. Piosenki, choć melodyjne a niektóre nawet przebojowe („Sound And Vision”), są mimo wszystko dziwaczne, szorstkie, mechaniczne i przede wszystkim lodowate. Nawet gdy Bowie wyśpiewuje swoje teksty – po raz pierwszy w karierze tak lakoniczne i ponure, a przy tym niejednoznaczne – nie przebija z nich smutek; niby śpiewa o tęsknocie i alienacji, ale robi to w sposób zupełnie beznamiętny. Kiedy w znakomitym, podszytym chorą partią fortepianiu utworze „Be My Wife” oświadcza się niezidentyfikowanej wybrance, niemal słyszę sarkazm w jego głosie.

Strona druga, mimo iż niemal w całości pozbawiona przekazu słownego, jest dużo bogatsza w emocje. Tak jakby Bowie kpił ze słów zawartych w pierwszej części, podkreślając że na „Low” najważniejsza jest muzyka, że to ona jest tu językiem najbardziej istotnym i mówi sama za siebie. Tak jest w istocie: żywiołowość „A New Career In A New Town”, z jej tanecznym beatem, pulsującym basem i fantastyczną partią harmonijki ustnej, faktycznie przywołuje na myśl ekscytację związaną z nowym otoczeniem; majestatyczność i spokój „Art Decade”, w którym kojące frazy fortepianu i mooga przenoszą w eteryczne ambientowe rejony, rzeczywiście kojarzy się z jakimś nasyconym sztuką miejscem; „Weeping Wall” i „Subterraneans” to z kolei dwie kompozycje nawiązujące do dramatu podzielonego murem Berlina. Ta pierwsza poraża wyczuwalną rozpaczą, a pełne lęku zawodzenie Bowiego przyprawia o dreszcze. Druga zaś przytłacza gęstą atmosferą, podkreślaną przez przeszywający saksofon. Jednak najbardziej w pamięć zapada „Warszawa”. Nie wiem czy najważniejszy, ale zapewne najbardziej przejmujący fragment „Low”. Swoista muzyczna impresja, zapis wrażeń Bowiego po krótkim pobycie w stolicy naszego kraju, wówczas skażonego totalitaryzmem. „Próbowałem wyrazić w Warszawie uczucia, jakie towarzyszą ludziom, gdy pragną wolności, czują jej zapach leżąc w trawie, ale nie mogą jej osiągnąć, nie mogą po nią sięgnąć.” – powiedział po latach. Cudowna, wzruszająca pieśń, wobec piękna której słowa tracą swoją moc. Cóż więcej można dodać? Czasami pisanie o muzyce naprawdę przypomina tańczenie o architekturze…

Bowie i Eno, oprócz stworzenia doskonałego studium alienacji i zagubienia człowieka u progu nowego tysiąclecia, skierowali muzykę na nowe tory. Można nawet stwierdzić, że Bowiemu znów udało się wyprzedzić swoją epokę – tym razem epokę nowej fali. „Low” to jedna z tych płyt, które w pewnym stopniu ukształtowały oblicze współczesnej muzyki, zarówno gitarowej, elektronicznej, jak i połączenia obydwu. A jeśli to nie będzie wystarczającym argumentem, by po nią sięgnąć, proszę wyrwać ją z jakiegokolwiek kontekstu historycznego i po prostu posłuchać bez uprzedzeń. Bo choć w ciągu trzydziestu lat w muzyce zdarzyło się bardzo dużo, „Low” nadal zachwyca, fascynuje i uzależnia. Jak dla mnie numer jeden w całej dyskografii Davida Bowiego. Po prostu opus magnum.

Maciej Kaczmarski

"Low" to pierwsza odsłona tzw. Trylogii Berlińskiej, czyli serii albumów zainspirowanych wielomiesięcznym pobytem Bowiego w owym mieście, ale też jego wyprawą do Europy Wschodniej. Przygnębiająca atmosfera Berlina Zachodniego - gdzie wciąż widoczne były ślady II wojny światowej, a obecność muru oraz stref militarnych nieustannie przypominała, że historia może się powtórzyć - wpłynęła na charakter trzech kolejnych dzieł artysty. A tak naprawdę już na poprzedzający je album "The Idiot", wydany pod nazwiskiem Iggy'ego Popa, ale będący w znacznym stopniu dziełem Davida. Bowie wykorzystał tamtą sesję do eksperymentów, które następnie rozwijał na własnych płytach. Stąd też istnieją pewne wątpliwości do tego, ile tak naprawdę wydawnictw powinno być zaliczane do wspomnianego cyklu. Sam muzyk zaczął używać określenia Trylogia Berlińska dopiero po wydaniu ostatniej części tryptyku.

Trzeba też pamiętać, że tylko część materiału powstała w Berlinie. "Low" w znacznym stopniu składa się z nagrań dokonanych w podparyskim studiu Château d'Hérouville we wrześniu 1976 roku. Dopiero po kilku tygodniach nagrania przeniosły się do berlińskiego Hansa Studio, gdzie doszlifowano materiał. Na warsztat wzięto też kompozycję "Subterraneans", której podstawowe ścieżki zarejestrowano już rok wcześniej, w okresie "Station to Station", z myślą o ścieżce dźwiękowej filmu "Człowiek, który spadł na ziemię". Kadr z obrazu Nicolasa Roega, w którym główną rolę zagrał Bowie, trafił zresztą na okładkę "Low". Zdjęcie idealnie pasuje do klimatu zawartej tu muzyki.

Podczas nagrań na "Low" lider skorzystał z pomocy sprawdzonego producenta, Tony'ego Visconti, a także towarzyszących mu już od jakiegoś czasu muzyków: gitarzysty Carlosa Alomara, basisty George'a Murraya oraz perkusisty Dennisa Davisa. W podstawowym składzie znaleźli się też pianista Roy Young i drugi gitarzysta Ricky Gardiner (najbardziej znany z prog-rockowego Beggars Opera), a w jednym kawałku chórki dodał Iggy Pop. Przechodzący fascynację krautrockiem Bowie bardzo chciał zaangażować do współpracy Michaela Rothera. Były muzyk grup Kraftwerk, Neu! i Harmonia wyraził zainteresowanie, jednak na przeszkodzie stanęły względy prawne. Ostatecznie udało się jednak pozyskać innego ciekawego współpracownika: Briana Eno. Jego wkład w brzmienie i formę "Low" jest nie do przecenienia.

Longplay wyraźnie dzieli się na dwie równe części, zbieżne ze stronami wydania winylowego. Pierwszą połowę wypełnia bardziej piosenkowy materiał, choć chyba odpowiedniejszym określeniem dla tych siedmiu krótkich nagrań byłoby nazwanie ich anty-piosenkami. Pomimo swojej zwięzłości i wyrazistych melodii, zwracają uwagę bardzo dopracowanymi, wyrafinowanymi aranżacjami, bogatym brzmieniem oraz próbami przełamania popowego schematu. Po raz pierwszy na płycie Bowiego pojawiają się kawałki instrumentalne ("Speed of Life", "A New Career in a New Town"), a i w pozostałych teksty - których formę zainspirowała twórczość Williama Burroughsa - wydają się dość szczątkowe, jakby artysta chciał jasno dać do zrozumienia, że tym razem najważniejsza jest muzyka. Pomimo dość ambitnego charakteru tych kawałków, nie można odmówić im autentycznej przebojowości. Moim faworytem jest "Be My Wife", wyróżniający się zresztą nie tylko zapadającą w pamięć melodią, ale też świetnymi partiami funkującego basu i rockowej gitary, a także klawiszowymi smaczkami. Niewiele ustępują mu ostrzejszy "Breaking Glass" czy lekki "Sound and Vision" (jedyny przebój z tego albumu), oba z fantastycznie pulsującym basem oraz dość istotną rolą brzmień elektronicznych. Zresztą trudno wskazać tu jakieś ewidentnie słabsze momenty.

Jednak najciekawsze rzeczy dzieją się w drugiej połowie albumu. To już materiał całkowicie odchodzący od piosenkowości: cztery, w większości instrumentalne utwory, bliskie ambientu oraz tych bardziej elektronicznych odmian krautrocka. Bowie, Eno i Visconti stworzyli je z niewielką pomocą innych muzyków. Szczególnie ceniona w naszym kraju "Warszawa" powstała pod wpływem krótkiego, nieplanowanego pobytu lidera w polskiej stolicy w kwietniu 1976 roku, gdyż właśnie tam wypadł dwugodzinny postój jego pociągu. Bowie postanowił oddać w tym nagraniu zaobserwowany przez niego obraz ponurego, wyludniałego miasta. Dominują tutaj przejmujące partie klawiszowe Eno, do których w dalszej części dołączają dość swojskie zaśpiewy lidera. Wielu krytyków wskazuje na ich podobieństwo do utworu "Helokanie" polskiego chóru Śląsk, którego płyta mogła być jedną z kilku, jakie ponoć Bowie kupił podczas spaceru po Warszawie. Jako ciekawostkę warto dodać, że to właśnie ten utwór był inspiracją dla muzyków Joy Division, którzy początkowo używali nazwy Warsaw, a w swoich nagraniach nierzadko kreowali podobny, ponury i wyobcowany klimat.

Zupełnie niesłusznie nieco mniejszą wagę przykłada się często do kolejnych utworów. "Art Decade", który z kolei zainspirowała nosząca identyczną nazwę ulica w Berlinie, to już nieco cieplejsze nagranie. Dominującą rolę wciąż odgrywają elektroniczne brzmienia Eno, jednak pojawiają się też dźwięki gitary lidera oraz wiolonczeli, na której zagrał inżynier dźwięku z Hansy, Eduard Meyer. Prawdziwą perłą okazuje się natomiast "Weeping Wall", odnoszący się oczywiście do Muru Berlińskiego. To fantastyczne połączenie minimalizmu i progresywnej elektroniki. Partie syntezatora i gitary kojarzą się z dokonaniami Tangerine Dream, natomiast zapętlone perkusjonalia, nadające nieco egzotycznego klimatu, zostały bezpośrednio zainspirowane przez słynne dzieło Steve'a Reicha, "Music for 18 Musicians". Najpiękniejszym utworem, może nawet w całej dyskografii Bowiego, jest jednak finałowy "Subterraneans". Dźwięki syntezatorów brzmią tutaj jeszcze bardziej przejmująco, niż w "Warszawie", nie mówiąc już o emocjonalnej solówce lidera na saksofonie. Choć prace nad tym utworem zaczęły się jeszcze przed przybiciem artysty do tej smutniejszej części Europy, doskonale pasuje do klimatu całości.

"Low" to zdecydowanie najambitniejsze przedsięwzięcie Davida Bowie do tamtej pory. Muzyk, który wcześniej celował raczej w przystępne, komunikatywne granie, tutaj objawił się jako prawdziwy artysta, czerpiący inspiracje z wartościowych źródeł i poszukujący własnych rozwiązań. Szczególnie w drugiej połowie jest to dzieło wybitne, choć właśnie nieco nierówne przez tą dychotomię. Być może cały album utrzymany w stylistyce drugiej strony płyty winylowej - niczego nie ujmując pierwszej, bliskiej ideału w kategorii pop rocka - byłby jeszcze lepszym wydawnictwem, jednak wtedy sięgałoby po niego mniej słuchaczy. Dzięki takiemu połączeniu quasi-piosenkowych kawałków i ambitniejszych utworów jest to dzieło bardziej uniwersalne, łączące wysokie walory użytkowe z naprawdę niewiele przez to mniejszymi wartościami artystycznymi. Tak więc pewnie zestawienie tych dwóch oblicz było najlepszym możliwym rozwiązaniem. Bo zdecydowanie jest to album, którego nie wypada nie znać.

Paweł Pałasz


1. Speed Of Life 2:47
2. Breaking Glass 1:52
3. What In The World 2:25
4. Sound And Vision 3:04
5. Always Crashing In The Same Car 3:35
6. Be My Wife 2:57
7. A New Career In A New Town 2:55
8. Warszawa 6:27
9. Art Decade 3:48
10. Weeping Wall 3:29
11. Subterraneans 5:43

Recorded at The Chateau d'Herouville and Hansa by the Wall, Berlin, between September and October 1976.
"Subterraneans" originally recorded at Cherokee Studios, Los Angeles, December 1975.


https://www.youtube.com/watch?v=EAD1j32TiiY

INITIAL SEEDING. SEED 14:30-23:00.
POLECAM!!!

START WIECZOREM...

Lista plików

Trackery

  • udp://tracker.openbittorrent.com:80/announce
  • udp://tracker.opentrackr.org:1337/announce
  • Komentarze są widoczne dla osób zalogowanych!

    Żaden z plików nie znajduje się na serwerze. Torrenty są własnością użytkowników. Administrator serwisu nie może ponieść konsekwencji za to co użytkownicy wstawiają, lub za to co czynią na stronie. Nie możesz używać tego serwisu do rozpowszechniania lub ściągania materiałów do których nie masz odpowiednich praw lub licencji. Użytkownicy odpowiedzialni są za przestrzeganie tych zasad.
    Copyright © 2025 Ex-torrenty.org