Ex-torrenty.org
Muzyka / Gothic
BAUHAUS - IN THE FLAT FIELD (1980/2013) [MP3@320] [FALLEN ANGEL]


Dodał: xdktkmhc
Data dodania:
2022-06-24 00:49:27
Rozmiar: 89.71 MB
Ostat. aktualizacja:
2022-06-24 14:29:33
Seedów: 3
Peerów: 3


Komentarze: 1

...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...


Niewyraźne, czarno-białe zdjęcie nagiego mężczyzny, dmącego w coś na kształt trąby, to jedna z bardziej charakterystycznych okładek tamtej dekady. Myślę, że swą rozpoznawalnością dorównuje innemu zdjęciu, które ozdobiło kopertę płyty "Closer" (1980) grupy Joy Division. Co ciekawe, obie te płyty ukazały się w tym samym roku. To co dla jednych było dopiero początkiem drogi (Bauhaus), dla drugich stanowiło jej koniec (Joy Division). Samobójcza śmierć Ian'a Curtis'a ostatecznie przekreśliła dalszą działalność Joy Division i w znaczący sposób przyczyniła się do przypięcia tej grupie łatki z nadrukiem "kultowa". I choć Bauhaus pożył zaledwie trzy lata dłużej, to nie udało mu się zyskać, aż takiej muzycznej nieśmiertelności jak Joy Division. Owszem, dochrapał się łatki grupy kultowej, ale raczej w środowisku słuchającym tego typu muzyki, niż na szerokich wodach mainstreamu. A przecież tworzył równie mroczną muzyką, ale chyba zbyt awangardową w stosunku do twórczości Joy Division. Nie wierzycie? No to posłuchajcie albumu "In The Flat Field" (1980), który otworzył wieko tej trumny.

Ogromny sukces poprzedzającego album singla Bela Lugosi's Dead sprawił, że grupą zainteresował się sam Ivo Watts-Russell z 4AD. Zaproponował on zespołowi nagranie płyty i wydanie jej w dopiero co utworzonej wytwórni. Bauhaus skrzętnie skorzystał z zaproszenia i tak powstała pierwsza i jedyna w dorobku grupy, płyta wydana dla 4AD. Album "In The Flat Field" osiągnął nawet pewien sukces, gdyż został odnotowany na 72 miejscu listy sprzedaży. Z perspektywy czasu, wielu z nas może z niedowierzaniem podrapać się w głowę i zadać sobie pytanie: - Jak to możliwe, aby ta muzyczna awangarda, trafiła w czyjekolwiek gusta, poza pacjentami oddziałów psychiatrycznych? Kto wie, być może jest ich więcej, niż nam się wydaje. Przyjrzyjmy się więc zawartości tego krążka.

Program płyty stanowi dziesięć utworów. Reedycję wzbogacono jeszcze o siedem dodatkowych, ale my zajmiemy się tak zwanym wydaniem kanonicznym, czyli tak jak Pan Bóg przykazał (bez bonusów). Cały album utrzymany jest w jednolitym, surowym klimacie, do którego o wiele bardziej pasuje etykietka post-punkowy, niż gotycki. Sami zainteresowani, odżegnywali się zresztą od tej ostatniej szufladki, bowiem ich twórczość czerpała inspirację z wielu różnych dziedzin sztuki, nie tylko z horrorów. Mroczny wizerunek oraz nawiązanie w utworze Bela Lugosi's Dead do postaci węgierskiego aktora, grywającego postać Draculi, wydaje się definitywnie przesądziło sprawę klasyfikacji gatunkowej. Ojcowie chrzestni gotyckiego rocka, jak o nich mawiano, swym debiutem pokazali, że w ich głowach kiełkuje naprawdę mroczne ziarno. Aby przebrnąć przez całą płytę potrzeba sporo samozaparcia, bo trudno tu o jakieś przyjazne dźwięki. Nic dziwnego, że muzykę tu zawartą poleca się jako podkład do zakładów psychiatrycznych, bowiem opary szaleństwa wydają się spowijać ten album, niczym mgła wrzosowiska. Już sam wokal Murphy'ego przyprawia o gęsią skórkę. Jego histeryczny śpiew, nakręca tę spiralę i kreuję atmosferę, która gęstnieje z każdą minutą. Najbardziej przyjazne wydają się być pierwsze trzy nagrania w postaci Dark Entries, Double Dare oraz In The Flat Field. Każde z nich stało się bauhaus'ową klasyką, której raczej nie odważyłbym się nazwać przebojami. Później zaczyna się prawdziwa jazda bez trzymanki. Początkowo jeszcze dość nieśmiało - A God In Alcove, aby na wysokości utworu Dive porwać nas niczym lawina śnieżna. Nie każdy wyjdzie z tej przejażdżki żywym, ale spróbować warto. Zastrzegam, że nie jest to moje ulubione oblicze Bauhausu. Preferuję ten późniejszy i znacznie dojrzalszy, z płyt "The Sky's Gone Out" (1982) oraz "Burning From The Inside" (1983). Zdaję sobie jednak sprawę, że są też tacy, którzy cenią sobie ten surowy i nieokrzesany Bauhaus ponad wszystko. Pozostali raczej zniechęcą się do grupy, stąd też poznawanie jej dorobku polecam zacząć od końca (nie licząc albumu wydanego po reaktywacji - "Go Away White" [2008] - z racji na jego surowy charakter). Nawet Tomasz "Nosferatu" Beksiński, nie za bardzo cenił sobie pierwsze dwa albumy grupy, czemu dał wyraz w artykule "Bela Lugosi Is Dead"*. W sumie trudno mu się dziwić, znając jego upodobania muzyczne. Próżno tu bowiem szukać nastrojowych i melodyjnych utworów, pełnych romantyzmu przy których można by się włóczyć po cmentarzach. W owych dźwiękach rozsmakować się mogą jedynie miłośnicy post punku, spragnieni surowego mięsa i skór. Pozostali raczej zamiast nastawiać wczesne płyty Bauhausu, niech nastawią sobie zegarki lub wodę na herbatę. Tak czy owak, wiele nie stracą.

Podsumowując. Wyprawa w świat dźwięków, wykreowanych przez grupę Bauhaus na swej pierwszej płycie, zalecana jest tylko najbardziej wytrwałym osobnikom. Poziom szaleństwa osiąga tu momentami naprawdę wysokie wartości. Zanim zdecydujecie się podjąć wyzwanie, skonsultujcie się z waszym lekarzem lub farmaceutą. I zapamiętajcie. Z tej drogi nie ma odwrotu.

Jakub Karczyński

Few debut albums ever arrived so nearly perfectly formed; that In the Flat Field practically single-handedly invented what remains for many as the stereotype of goth music -- wracked, at times spindly vocals about despair and desolation of many kinds, sung over mysterious and moody music -- demonstrates the sui generis power of both the band and its work. This said, perhaps the best thing about the album isn't what it's supposed to sound like, but what it actually does -- an awesomely powerful, glam-inspired rock band firing on all fours, capable of restraint and complete overdrive both, fronted by a charismatic, storming frontman. Starting with the challenging angst of "Double Dare," with shattering guitar over a curious but fierce stop-start rhythm while Murphy rages ever more strongly over the top, In the Flat Field contains a wide variety of inspirations and ideas. The astonishingly precise rhythm section of David J and Haskins pulls off a variety of jaw-dropping performances, including the high-paced tension of the title track and the brooding crawl from "Spy in the Cab." Ash, much like his longtime hero Mick Ronson, turns out to be a master of turning relatively simple guitar parts into apocalyptic explosions, from the background fills on "St. Vitus Dance" to the brutal descending chords of "Stigmata Martyr." Murphy, meanwhile, channels as much Iggy Pop as he does Bowie, proving to be no simple copyist of either, able to both maniacally sing-shout and take a somewhat lighter touch throughout. Concluding with the seven-minute "Nerves," an aptly titled piece that alternates between understated energy and unleashed power toward a dramatic ending, In the Flat Field started off Bauhaus' album career with a near-perfect bang.

Ned Raggett


1. Double Dare 4:54
2. In the Flat Field 5:00
3. God in an Alcove 4:08
4. Dive (Saxophone - Daniel Ash) 2:13
5. Spy in the Cab 4:31
6. Small Talk Stinks 3:35
7. St. Vitus Dance 3:31
8. Stigmata Martyr 3:46
9. Nerves (Piano - David Jay) 7:06


Bass, Backing Vocals - David Jay
Drums, Percussion - Kevin Haskins
Guitar, Backing Vocals - Daniel Ash
Lead Vocals - Peter Murphy


https://www.youtube.com/watch?v=8a2hGhamVwA

'Głupi ludzie wierzą w głupie bzdury,
Mądrzy ludzie wierzą w mądre bzdury'

START WIECZOREM...

Lista plików

Trackery

  • udp://tracker.opentrackr.org:1337/announce
  • udp://tracker.openbittorrent.com:80/announce
  • Komentarze są widoczne dla osób zalogowanych!

    Żaden z plików nie znajduje się na serwerze. Torrenty są własnością użytkowników. Administrator serwisu nie może ponieść konsekwencji za to co użytkownicy wstawiają, lub za to co czynią na stronie. Nie możesz używać tego serwisu do rozpowszechniania lub ściągania materiałów do których nie masz odpowiednich praw lub licencji. Użytkownicy odpowiedzialni są za przestrzeganie tych zasad.
    Copyright © 2024 Ex-torrenty.org