Ex-torrenty.org
Muzyka / Rock
SOUNDGARDEN - KING ANIMAL (2012) [WMA] [FALLEN ANGEL]


Dodał: xdktkmhc
Data dodania:
2022-09-25 15:31:25
Rozmiar: 363.55 MB
Ostat. aktualizacja:
2022-09-25 15:31:09
Seedów: 3
Peerów: 2


Komentarze: 0

...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...


Każdy, kto choć trochę interesuje się muzyką i jej historią, wie jak trudne bywają powroty po latach. Zwłaszcza, gdy przerwa w działalności trwała nie 2 - 3 lata, ale np. 10 lub 15. Trudno wówczas uniknąć komentarzy sugerujących, że comeback ma na celu napchanie sobie kieszeni pieniędzmi (czemu zespoły gorąco zaprzeczają w wywiadach), które na fali sentymentu fani będą skłonni wydawać chętniej. Często tak bywa, powroty kapel o uznanych nazwach to tylko skok na kasę, okazuje się, że od strony artystycznej zespół nie ma publiczności wiele do zaoferowania, że została z niego nazwa. Wiadomo, że ciężko przebić własne dokonania, które zdążyły już obrosnąć legendą, dużo łatwiej tę legendę rozmienić na drobne, ale jednak wielu twórców decyduje się na ryzyko i wraca na scenę.

Z drugiej strony, kto oparłby się pokusie wskrzeszenia kapeli, która od lat nie istnieje, a której płyt (lub w naszym polskim wydaniu - kaset) zdarło się w młodości co najmniej kilka? Dylemat polega na tym, że z jednej strony jako fani bardzo chcemy usłyszeć nowy materiał naszych ulubieńców, z drugiej boimy się rozczarowania, jeśli album wydany po latach będzie słaby. Jakby nie patrzeć - nowy krążek Soundgarden to jedno z najbardziej oczekiwanych wydawnictw w 2012 roku.

Do powrotu kapeli Cornella i spółki podchodziłem z dobrym nastawieniem, mając w pamięci, jak pozytywnie zaskoczyła mnie wydana po reaktywacji w 2009 roku "Black Give Ways To Blue" Alice In Chains. Mówi się, że nic dwa razy się nie zdarza, ale kombinowałem tak: skoro Alicji, w której przecież z oczywistych przyczyn zabrakło najważniejszego członka zespołu, udało się nagrać tak rewelacyjny krążek, to nie mający takich problemów, do tego ograni na innych polach muzycznej działalności chłopcy z Ogrodu dźwięku muszą poradzić sobie co najmniej równie dobrze. No i to optymistyczne założenie mnie zgubiło. "King Animal" to moim zdaniem dzieło zaledwie dobre.

Na pewno nie da się złego słowa powiedzieć o poziomie wykonawczym muzyków. Słychać, że panowie na co dzień grają, a Matt Cameron (perkusista również Pearl Jam) dzieli i rządzi w kolejnych kawałkach. Śmiem twierdzić, że to jego gra, urozmaicona, ze zmianami tempa, jest najjaśniejszym punktem "King Animal". Produkcja albumu też nie pozostawia wiele do życzenia, brzmienie jest selektywne, instrumenty nie zagłuszają się nawzajem, bas podbity jak należy. Zespół postawił na (względną) różnorodność, która zapewniła mu sukces na "Superunknown". Miało więc być tak (z grubsza): szybko - wolno, spokojnie - agresywnie, melodyjnie - rytmicznie. Założenie, że zbuduje się fajną rockową płytę na takich opozycjach jest dobre, tylko wymaga jednego: dobrych kompozycji. I tych na "King Animal" zabrakło. Mamy więc założenie, zabrakło jednak dobrego materiału, aby wypełnić plan.

Nie jest oczywiście tak, że ta płyta to totalny niewypał. Jest po prostu nijaka. Kilka fajnych numerów, które łatwo zapamiętać, jest skutecznie zagłuszanych przez drugie tyle średniaków, niszczących efekt. Weźmy choćby początek płyty. Dwa pierwsze kawałki ("Been Away For Too Long" i "Non-State Actor") to szybkie, post-grunge'owe petardy, z dudniącym basem, napieprzającą bez ustanku perkusją, zadziorną gitarą i śpiewem. Fajny, energiczny początek płyty. Niestety kolejne "By Crooked Steps" i "A Thousand Days Before" to piosenki, które niczym się nie wyróżniają. I tak jest już do końca, utwory fajne, a zaraz po nich średnie. Właśnie - średnie, a nie słabe. Średnie ponieważ, mimo że nie do końca mi podchodzą, to jednak trzymają poziom nieosiągalny dla wielu kapel parających się podobnym graniem. Ot, solidne rockowe naparzanie. To też trzeba umieć.

Generalnie odnoszę też wrażenie, że chłopaki ciekawiej wypadają na "King Animal" w utworach nieco spokojniejszych, balladowych lub takich, gdzie próbują trochę pokombinować. Dobry jest "Blood On The Valley Floor" z post-sabbathowskim, stonerowym riffem. Świetnie wypada napisany przez Cornella "Bones Of Birds" z przełamaniem rytmu przed refrenem, zresztą chyba najlepszym na krążku. Właściwie ciężko wskazać hit na miarę "Black Hole Sun", ale "Bones..." jest do tego miana najbliżej. Nieźle słucha się także "Black Saturday" (też czuć rękę Chrisa) w klimacie "Burden In My Hand", w którym użyto (fakt, że oszczędnie) instrumentów dętych. Do spokojniejszych kawałków zaliczyć można również "Halfway There", przywołujący echa pop rocka spod szyldu dajmy na to Nickelback. Jest to najbardziej "radiowa" piosenka na krążku. Na koniec panowie serwują nam bujający, rytmiczny (autorem jest Cameron) "Eyelid's Mouth" oraz odrobinę soulujący "Rowing", który ok. 3 minuty trwania zmienia się w rasowy rockowy numer.

Zdaję sobie sprawę, że mojego zdania odnośnie "King Animal" nie podzielą wszyscy. Z całą pewnością znajdą się osoby, które łykną ten album bez popijania. Mnie czegoś na nim brakuje, przeważają kompozycje dość banalne, a te kilka perełek nie robi różnicy na korzyść nowej płyty chłopaków z deszczowego stanu Waszyngton. Ot, solidne rockowe granie. Nie przywiązujcie się również, Drodzy Czytelnicy, do wystawionej przeze mnie oceny. Wiem, że z napisanego wcześniej tekstu wynika, że "King Animal" zasłużył na 5 lub 6 w dziesięciostopniowej skali. Daję 7, trochę dlatego, że dalej niewiele jest kapel tak dobrze poruszających się w podobnej stylistyce, a trochę z sentymentu do samego zespołu. Ale z całą pewnością nie jest to album, który zostanie klasykiem.

Dominik Zawadzki

Przy okazji premiery "King Animal" pewnie znów odżyje dyskusja na temat: czy legendy powinny się reaktywować? Soundgarden dostarczają argumentów zwolennikom powrotów.

Czy spodziewałem się takiego obrotu spraw? I tak, i nie. Chris Cornell niespodziewanym rozstaniem z rosnącym w rockową siłę Audioslave, a potem porażką artystyczną w postaci współpracy z Timbalandem na solowej płycie "Scream" udowodnił, że teoria o jego niezwykłej miłości do pieniążków jest prawdziwa. Stąd można było zaryzykować stwierdzenie, że powrót Soundgarden znów jest skokiem na kasę - tym razem w ramach mody na powroty. Z drugiej strony kapela ze Seattle wracała ostrożnie, nie pchała się od razu na afisz z nową płytą. Najpierw zagrała trasę, wydała kompilację "Telephantasm" najważniejszych piosenek z czasów od "Ultramega OK" do "Down on the Upside", na której znalazł się premierowy utwór "Black Rain", z miejsca nominowany do Grammy jako najlepsze rockowe wykonanie.

W końcu dostajemy do ręki "King Animal" i musimy to sobie jasno powiedzieć - Cornell jest największym zwycięzcą tego krążka. To on skomponował większość materiału, udowadniając, że mimo popowych przygód jest nadal w stanie pisać gitarowe killery. No właśnie - nowy album Soundgarden to naprawdę apetyczne danie złożone z 13 części, w większości bardzo udanych piosenek, wśród których przynajmniej kilka zapisze się na stałe w historii najbardziej metalowego z przedstawicieli grunge'u.

"King Animal" jest potwierdzeniem tych ostatnich słów - daleko tu od brudu lat '90, mamy raczej do czynienia z hard rockowymi, czy nawet (jako się rzekło) metalowymi kawałkami, które mimo swej mocy, nie tracą na przebojowości. Odpalamy pierwszy numer na płycie, rozpędzony "Been Away Too Long" i od razu wiemy, że kwartetowi się chce, że jest między tymi facetami chemia. Słuchamy opartego na bluesowej skali "A Thousand Days Before", do którego Kim Thayil przygotował znakomitą, charakterystyczną zagrywkę i mamy pewność, że Soundgarden wiedzą, jak pisać chwytliwe numery. Przytulamy się do pięknego "Bones of Birds" i nie mamy wątpliwości, że Chris (bo to jego kompozycja) nadal potrafi napisać hardrockową balladę. Trafiamy wreszcie na "Halfway There" i otrzymujemy potwierdzenie, że Amerykanie potrafią grać na wyjątkowym luzie.

Jeśli mam się do czegoś przyczepić (no pewnie, że to zrobię!), to do ilości materiału - jest go, jak na dzisiejsze czasy - ciut za dużo. Wiem, że Soundgarden kazali nam czekać na nowe kompozycje 15 lat i chcą nadrobić stracony czas, ale kilka kawałków śmiało można byłoby odstrzelić (np. "Black Saturday" raczej mnie nie przekonuje). Poza tym hiciora na miarę "Black Hole Sun" czy "Jesus Christ Pose" tu nie uświadczymy. Jeśli czujecie, że to czepialstwo na siłę, to trochę macie rację ;).

Bo tak naprawdę obcujemy z naprawdę dobrą płytą, piosenkami, które dowodzą, że powrót Soundgarden nie był porażką, czy marketingowym skokiem po należną chwałę i pieniądze. "King Animal" to twór w pełni wartościowy, z którego za 15 lat ta czwórka będzie mogła być dumna.

Jurek Gibadło

1. Been Away Too Long 3:36
2. Non-State Actor 3:58
3. By Crooked Step 4:01
4. A Thousand Days Before 4:23
5. Blood On The Valley Floor 3:49
6. Bones of Birds 4:23
7. Taree 3:39
8. Attrition 2:53
9. Black Saturday 3:30
10. Halfway There 3:16
11. Worse Dreams 4:53
12. Eyelid’s Mouth 4:40
13. Rowing 5:07

Matt Cameron - drums, percussion, Moog (5 and 12), backing vocals (8)
Chris Cornell - vocals, rhythm guitar, piano (6), mandolin (7)
Ben Shepherd - bass guitar, additional guitar (7 and 8), baritone guitar (8), backing vocals (8)
Kim Thayil - lead guitar, mandolin (4), horn arrangements (4 and 9)

Dodatkowi muzycy:
Adam Kasper - piano (6), tambura (4)
Jeff McGrath - trumpet (4 and 9)
Greg Powers - tenor and bass trombone (4 and 9)
Brad Stevens - tenor and baritone saxophone (9)
Bubba Dupree - stun guitar (8)
Bullet - additional vocals (9)
Mike McCready - additional guitar (12)


https://www.youtube.com/watch?v=oTaVHM6HGuQ

'Głupi ludzie wierzą w głupie bzdury,
Mądrzy ludzie wierzą w mądre bzdury'

CHURCH IS GIVING MORE LIGHT ONLY WHEN IT'S BURNING.

SEED 14:30-23:00.
POLECAM!!!

Lista plików

Trackery

  • udp://tracker.opentrackr.org:1337/announce
  • udp://tracker.openbittorrent.com:80/announce
  • Komentarze są widoczne dla osób zalogowanych!

    Żaden z plików nie znajduje się na serwerze. Torrenty są własnością użytkowników. Administrator serwisu nie może ponieść konsekwencji za to co użytkownicy wstawiają, lub za to co czynią na stronie. Nie możesz używać tego serwisu do rozpowszechniania lub ściągania materiałów do których nie masz odpowiednich praw lub licencji. Użytkownicy odpowiedzialni są za przestrzeganie tych zasad.
    Copyright © 2024 Ex-torrenty.org