...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
W końcu stwierdziłem, że trzeba coś napisać na temat tego zespołu. Ministry - amerykańska formacja, która była ucieleśnieniem nadziei wielu muzyków na połączenie industrialnego metalu z artyzmem. Być może te słowa wzajemnie się wykluczają, ale właśnie ten zespół doprowadził tego typu muzykę do rangi sztuki. Pokryta platyną płyta "Psalm 69" uchodząca za szczytowe osiągnięcie grupy to bardzo niewygodne wydawnictwo do omówienia dla każdego recenzenta - bowiem dzieje się tu tak wiele i na tak wielu płaszczyznach, że sam nie wiem czy jestem gotów by to OPISać. Ten krążek to niezwykle ambitne twór - materiał tworzący nierozerwalną całość, zarówno pod względem brzmienia jaki i tekstów. A co, chyba najważniejsze - przekaz mu towarzyszący oparł się próbie czasu i jest nadal aktualny.
Aby zrozumieć istotę "Psalm 69" należy przede wszystkim zapoznać się z liderem i głównym architektem wszelakich poczynań formacji - Alem Jourgensenem. Wokalistą, kompozytorem, producentem. Postacią niezwykle barwną, którą albo się kocha, albo nienawidzi - pośrednich możliwości nie ma. Przez jednych wychwalany pod niebiosa, przez innych OPISywany jako ćpun i alkoholik. Każdy sam powinien wyrobić sobie zdanie na ten temat, ja nie mam już żadnych wątpliwości, dla mnie Jourgensen jest wizjonerem, który wprowadził industrial na salony. Jest to także człowiek o niezwykle przenikliwym umyśle i nietuzinkowej inteligencji, jednak potrzeba czasu by to zrozumieć.
Podobnie jest z samą muzyką - pierwszy kontakt z "Psalm 69" nie wspominam najlepiej. Wydawała mi się ona bezsensowna, nieznośnie hałaśliwa, szorstka, nieprzystępna i dość szybko wylądowała na półce. Teraz wiem, że nie byłem wówczas gotów - postrzegałem świat jako miejsce beztroskiej radości, szczęścia - nie dostrzegając brudu i syfu jaki nas otaczał. "Psalm 69" cierpliwie czekał na swoją kolej by przypomnieć mi o swoim istnieniu. W końcu stało się, płyta znów znalazła się w odtwarzaczu, a ja jakby na nowo zacząłem odkrywać tą złość, ten gniew zaklęty w tym 44 minutowym wydawnictwie. "Psalm 69 to taki historyczny, polityczny i społeczny komentarz lat 90. Poruszane są przeróżne tematy - problem narkotyków w przyozdobiony w kunsztowny riff gitarowy "Just One Fix". Odnajdziemy tu także sprzeciw wobec bezsensu działań wojennych i polityki jaką prowadził George Bush Senior ("N.W.O") piętnujący poczynania całego amerykańskiego rządu jak i procesu globalizacji, który przynosi więcej strat niż zysków.
Szaleńczo rozpędzony "TV II" zaskakuje rytmem rodem z najszybszych utworów thrash metalowych. Z kolei "Jesus Built My Hotrod" moją przychylność zaskarbił sobie wybornym solem gitarowym i rozdzierającą partią wokalną Gibby'ego Haynesa. Mój ulubieniec? To numer tytułowy - pełen majestatu i mocy, a także niepowtarzalnej atmosfery - to prawdziwa perła industrialu. Zresztą każdy utwór to najwyższe stadium metalowego zamętu. Tu nikt nas tu nie będzie traktował ulgowo, nikt nie poda nam ręki. Albo więc uda nam się zaakceptować Ministry takim jakim jest, albo nadal okłamujmy się, że świat to piękne miejsce.
Tak jak już wspomniałem OPISywanie "Psalm 69" to niewdzięczne zadanie, porównałbym to do rozmowy ze ślepym o kolorach - to wydawnictwo trzeba po prostu poczuć. Ta płyta to nieznośne i kapryśne wydawnictwo. W sam raz na czasy w jakich przyszło nam żyć - czas pozornego pokoju i jawnej niesprawiedliwości. Bez żadnej ściemy, bez koloryzowania. To także przestroga dla kolejnych pokoleń, tylko czy z historii wyciągniemy jakieś konstruktywne wnioski?
Ignor
Epickie brzmienie Psalmu 69 jest bezkonkurencyjne i podobnie jak inne wydawnictwa Ministry emanuje niemal chirurgiczną czystością dzięki swojej nieskazitelnej produkcji, co jest kurewską dychotomią w porównaniu z odważną, żrącą treścią muzyczną.
Tak wiele zespołów ma dług wobec Ministry , od Fear Factory , przez Static X , po White Zombie .
Zawsze mnie zastanawiało, w jaki sposób Rob Zombie mógł tak zbrodniczo skopiować cały wizerunek Ala , aby wspiąć się na kontrolowaną przez MTV scenę 'ciężkiej muzyki' zaledwie kilka lat później... Kurwuniu...
1. N.W.O. 5:31
2. Just One Fix 5:11
3. TV II 3:04
4. Hero 4:13
5. Jesus Built My Hotrod 4:51
6. Scare Crow 8:21
7. Psalm 69 5:29
8. Corrosion 4:56
9. Grace 3:05
Al Jourgensen - vocals (all tracks, except 'Jesus Built My Hotrod' and instrumentals), guitars, keyboards, production
Mike Scaccia - guitar
Louis Svitek - guitar
Paul Barker - bass, programming, vocals, production
Bill Rieflin - drums
Additional musicians:
Michael Balch - keyboards, programming
Howie Beno - programming
Gibby Haynes - vocals and lyrics (on 'Jesus Built My Hotrod')
https://www.youtube.com/watch?v=oOg91PpnshI
'Głupi ludzie wierzą w głupie bzdury,
Mądrzy ludzie wierzą w mądre bzdury'
CHURCH IS GIVING MORE LIGHT ONLY WHEN IT'S BURNING.
SEED 14:30-23:00.
POLECAM!!!
|